Cieślak: Polaków nie traktuje się poważnie w walce o MŚ. Ja jadę wygrać
Po długiej sadze związanej z potencjalną walką Michała Cieślaka z Ilungą Makabu o mistrzostwo świata, polski pięściarz mógł odetchnąć z ulgą. Walka o mistrzostwo świata dojdzie do skutku, a polski pięściarz pełny nadziei we wtorkowy poranek wyleciał do Demokratycznej Republiki Konga.
- Długo to się wszystko przeciągało, ale nareszcie jest wylot i nie mogę się doczekać walki. Czuję się świetnie fizycznie i psychicznie. Na lotnisko odprowadzała mnie dziewczyna i rodzina, więc czuję mocne wsparcie moich bliskich - rozpoczął pięściarz.
Zazwyczaj jak Polak dostaje szansę walki o mistrzostwo świata, mówi się o niewielkich szansach i liczy raczej na nokaut czy szczęśliwe rozstrzygnięcie. Czy w wypadku Cieślaka jest inaczej? Kibice wierzą w jego zwycięstwo...
- Odczuwam to wsparcie. Jest to fajne, że ludzie we mnie wierzą, to pozwala mi także wierzyć. Jadę tam, żeby wygrać. Trzeba będzie dać z siebie wszystko, albo nawet więcej. To zawodnik niewygodny i bardzo mocno bijący - zakończył Cieślak.
Dla Polaka będzie to pierwsza walka o mistrzostwo świata, dla Makabu druga. Pierwszej szansy nie wykorzystał - w 2016 roku znokautował go Tony Bellew.
Transmisja gali z walką Cieślak - Makabu w systemie PPV.
Przejdź na Polsatsport.pl