Baszak: Podczas rozgrzewki nie czułam się zbyt dobrze. Na szczęście się udało
- Nie jestem przyzwyczajona do tak wysokich temperatur, ale na szczęście się udało. Pierwszy raz grałam w takich warunkach. Nie było to łatwe i nie wiedziałam, jak sobie poradzę. Tym bardziej że już podczas rozgrzewki nie czułam się zbyt dobrze - powiedziała Weronika Baszak po wywalczeniu awansu do półfinału juniorskiego Australian Open.
Tomasz Lorek: Jednak to prawda Weroniko, że Wrocław jest miastem ludzi wybitnie utalentowanych. Przed przylotem do Australii nie sądziłaś chyba, że uda Ci się dojść do półfinału?
Weronika Baszak: Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że pójdzie mi tak dobrze. Poziom w Australii jest niesamowicie wyrównany i wygrać może tak naprawdę każdy z każdym. Przecież już w pierwszej rundzie mogłam odpaść, ale na szczęście zaliczyłam efektowny powrót. W każdym meczu liczą się pojedyncze piłki i trzeba grać do końca. W ćwierćfinale również przegrywałam 1:4, a ostatecznie zakończyłam seta wynikiem 6:4.
Kobieta zmienną jest, ale podobnie zmienna jest pogoda w Australii. Czy to, że w ćwierćfinale panowały tropikalne warunki skłaniało Cię do tego, by skracać wymiany?
Tak, zdecydowanie. Takie dostałam zresztą wskazówki od trenera, by nie wdawać się w zbyt długie wymiany, i starałam się je konsekwentnie realizować. Nie jestem przyzwyczajona do tak wysokich temperatur, ale na szczęście się udało. Pierwszy raz grałam w takich warunkach. Nie było to łatwe i nie wiedziałam, jak sobie poradzę. Tym bardziej że już podczas rozgrzewki nie czułam się zbyt dobrze. W Australii trzeba mądrze odpoczywać między punktami, nie spieszyć się i w pełni wykorzystywać te 25 sekund, które ma się do dyspozycji.
A po meczu od razu wanna z lodem?
Tak, dokładnie. Po każdym meczu czeka mnie "ice bath" (ang. kąpiel lodowa).
Jak wyglądają warunki dla młodych tenisistów podczas Australian Open?
Organizatorzy zapewniają nam zakwaterowanie i jedzenie, a na korty dowozi nas bus.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze