Puchar Króla: Drugoligowiec ma szansę na finał. Piękna historia kopciuszka trwa
To brzmi jak piękny sen! Deportivo Mirandes drużyna ze środka tabeli II ligi hiszpańskiej awansowała do półfinału Pucharu Króla eliminując po drodze czołowych przedstawicieli La Liga. Kibice beniaminka Segunda Division mają ogromne powody do dumy, ale liczą na więcej, ponieważ droga do finału jest otwarta. W najlepszej czwórce Pucharu Króla nie ma bowiem największych tuzów - Barcelony, Realu, Atletico oraz obrońców tytułu sprzed roku - Valencii.
Pierwszym rywalem Deportivo Mirandes w 1/64 finału było trzecioligowe Coruxo FC. I paradoksalnie był to jedna z najtrudniejszych przeszkód. Podopieczni 37-letniego Andoni Iraoli (byłego wieloletniego piłkarza Athletic Bilbao), wyeliminowali niżej notowanego rywala dopiero po dogrywce. Tegoroczna rewelacja Pucharu Króla gola na 4:4 strzeliła dopiero w drugiej minucie doliczonego czasu gry. W dogrywce grając w przewadze (dwóch zawodników Coruxo FC zostało ukaranych czerwonymi kartkami), udało się strzelić gola na 5:4.
W kolejnej fazie zespół z Miranda de Ebro ponownie trafił na przedstawiciela III ligi. Zespół prowadzony przez Iraolę udał się do Murcii, gdzie mierzył się z miejscowym UCAM. Tym razem również nie było to łatwe starcie i ponownie do wyłonienia zwycięzcy potrzeba była dogrywka. W niej znowu drugoligowiec okazał się lepszy. Mirandes uniknęli rzutów karnych dzięki Alvaro Rey'owi, który w 114. minucie strzelił gola i tym samym dał awans do 1/16 finału.
Trzecim przeciwnikiem ekipy z prowincji Burgos w tej edycji krajowego pucharu była drużyna z hiszpańskiej elity - Celta Vigo. Znowu do wyłonienia zwycięzcy potrzebna był dogrywka, a w niej działo się sporo. W 112. minucie wspomniany Rey nie wykorzystał rzutu karnego, ale dwie minuty później wyręczył go Antonio Sanchez i wielka sensacja stała się faktem. Deportivo Mirandes nie zamierzało zatrzymywać się na kolejnej przeszkodzie mimo, że była nią ekipa z czołówki La Liga.
W 1/8 finału "kopciuszek" wręcz upokorzył Sevillę, która zagrała w niemal najmocniejszym składzie. Już do przerwy po dwóch golach Matheusa Aiasa gospodarze prowadzili 2:0. Po przerwie to wciąż drugoligowiec rozdawał karty. Znowu w tej edycji Pucharu Króla nie potrafili zamienić jednak rzutu karnego na gola. Tym razem z jedenastu metrów pomylił się Alvaro Pena. Mimo tej pomyłki nic złego miejscowej ekipie się nie stało. W 85. minucie dzieła zniszczenia dopełnił Rey. Sevilla była na kolanach. Zespół ze stolicy Andaluzji było stać jedynie na trafienie honorowe autorstwa Nolito.
W ćwierćfinale Rey i spółka mierzyli się Villarrealem na Estadio Municipal de Anduva przy komplecie widzów (4500 tysiąca). Aktualnie 11. drużyna drugiej ligi zaczęła zawody rewelacyjnie (w 17. minucie po golu Aiasa prowadzili). Kwadrans później "Żółta Łódź Podwodna" wyrównała za sprawą trafienia Javiera Ontiverosa Parry. Na przerwę w zdecydowanie lepszych humorach schodzili jednak piłkarze Deportivo Mirandes, gdyż w trzeciej minucie doliczonego czasu gry rzut karny na gola zamienił Martin Merquelanz Castellanos.
Po zmianie stron drużyna, która w lidze częściej remisuje niż wygrywa straciła prowadzenie, ale nie na długo. W 56. minucie Santiago Cazorla wykorzystał jedenastkę, a już 120. sekund później gospodarze znowu byli bliżej awansu za sprawą gola Odei Onaindia. Decydujący cios Villarrealowi zadał w drugiej minucie doliczonego czasu Sanchez. Tym samym przeciętna ekipa z II ligi wyeliminowała już trzecią drużynę z La Liga.
Zgodnie z obowiązującymi od tego sezonu przepisami do ćwierćfinału rozgrywa się po jednym spotkaniu, ale w półfinale będzie już mecz i rewanż. Pary zostaną rozlosowane w piątek. Na drodze Deportivo Mirandes w półfinale stanie na pewno czwarty zespół z elity. Będzie to Athletic Bilbao, Real Sociedad San Sebastian lub Granada. Fani drużyny z miasta Miranda de Ebro liczą na grę w wielkim finale. Nic dziwnego, gdyż w najlepszej czwórce zabrakło Barcelony, Realu Madryt, czy Atletico Madryt, a apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Przejdź na Polsatsport.pl