UFC 247: Trudna przeprawa Jonesa! Mistrz obronił pas i ustanowił rekord
Jon Jones (26-1-1NC, 10 KO, 6 SUB) pozostał na tronie wagi półciężkiej! Na gali UFC 247 w Houston pokonał Dominicka Reyesa (12-1, 7 KO, 2 SUB).
Jones swoją jedyną porażkę w oktagonie poniósł w 2009 roku. Dominował wtedy w starciu z Mattem Hamillem, jednak na skutek nielegalnych uderzeń łokciami został zdyskwalifikowany. Poza tym nikt nie znalazł na niego sposobu, a przecież próbowało wielu. "Bones" słusznie jest określany jako jeden z najlepszych w historii MMA.
W nocy z soboty na niedzielę na jego drodze stanął kolejny głodny sukcesu rywal. Reyes przystępował do tej walki jako niepokonany zawodnik, który ostatnio w efektowny sposób rozbił byłego mistrza kategorii średniej Chrisa Weidmana. Od dłuższego czasu przymierzano go do pojedynku mistrzowskiego i w końcu stało się to faktem.
W przeciwieństwie do wielu wcześniejszych rywali "Bonesa", Reyes nie tracił czasu na wstępne rozpoznanie. Od razu ruszył na mistrza, spychał go momentami do defensywy, a jeden z jego mocnych ciosów w okolice tułowia nawet posłał przeciwnika na deski. Oczywiście tylko na moment, aczkolwiek publiczność co jakiś czas głośno kwitowała kolejne odważne akcje "Devastatora".
Reyes szybko odnalazł swój zasięg, a jego ciosy często dochodziły do celu. Dobrze radził sobie też z próbami zapaśniczymi mistrza. Jones rozkręcał się powoli. Swój rytm odzyskał gdzieś w okolicach trzeciej-czwartej rundy, kiedy łatwo spychał Reyesa pod siatkę i często trafiał m.in. łokciami. Wydawało się, że to faworyt zachował więcej sił na końcówkę. Mistrzowskie rundy zdecydowanie powędrowały na jego konto.
Po pięciu rundach obaj byli pewni swojej wygranej. Ostatecznie sędziowie punktowali 48:47, 48:47 i 49:46 dla Jonesa.
Było to jego 14. zwycięstwo w walce mistrzowskiej. Tym samym wyprzedził w tej klasyfikacji Georgesa St-Pierre'a i jest już samodzielnym liderem.