40 lat minęło, czyli "Holy Goalie" świętuje okrągłe urodziny. Nadszedł czas powrotu Boruca do Legii?
Jak śpiewał Andrzej Rosiewicz w serialu Czterdziestolatek - "Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień", tę właśnie piosenkę 20 lutego 2020 roku może zaśpiewać Artur Boruc. Legenda Legii Warszawa i Celticu Glasgow, nazywana przez kibiców "The Bhoys" pieszczotliwie "Holy Goalie", świętuje swoje czterdzieste urodziny. Jedyny w swoim rodzaju były bramkarz reprezentacji Polski powinien po latach wrócić do Legii? Wydaje się to realne po zakończeniu sezonu, ale czy sam Boruc będzie tego chciał...
Golkiper pochodzący z Siedlec jest uwielbiany przez fanów Celticu Glasgow oraz przez sympatyków Legii Warszawa. Nic zresztą dziwnego! Boruc najpierw w Legii, a później w Celticu robił furorę w bramce. Do tego od zawsze był wyrazistą postacią. Nie da się obok niego przejść obojętnie. W obu tych klubach grał przez pół dekady. Przez ten czas rozkochał w sobie warszawską publikę oraz katolicką część Glasgow.
Uznanie i szacunek kibiców zdobył nie tylko boiskowymi wyczynami. Jubilat lata temu pojechał wraz w kibicami Legii, już jako zawodnik Celticu, na wyjazdowy mecz z Wisłą Płock. Boruc wskoczył na płot w sektorze gości i niczym prawdziwy gniazdowy poprowadził doping stołecznej drużyny. Natomiast w Glasgow był prawdziwym celebrytą, również niestroniącym od przeróżnych skandali. Jednak dla kibiców Celticu był nietykalny, wyjątkowy i mógł pozwolić sobie na wiele. Nazywali go „świętym bramkarzem”, śpiewali na jego cześć piosenki, a on odwdzięczał się im kapitalną grą oraz… prowokowaniem znienawidzonych Rangersów. Każdy kibic "The Bhoys" pamiętam jak Boruc przeżegnał się na Ibrox Park przed trybuną gospodarzy oraz paradował po meczu w koszulce z podobizną papieża. Słynny tatuaż na brzuchu przedstawiający małpę, która... załatwia swoją potrzebę fizjologiczną na herb Glasgow Rangers, to też pomysł szalonego Polaka.
A true #CelticFC fan favourite 💚🇵🇱
— Celtic Football Club (@CelticFC) February 20, 2020
🎈 Happy birthday, @ArturBoruc! pic.twitter.com/NEsld9vdbZ
Wszędzie, gdzie grał prędzej czy później, ze wskazaniem na prędzej, był pierwszym wyborem trenera. Przed sezonem 2010/11 po transferze z Celticu do Fiorentiny mówiono, że niezwykle trudno będzie wygrać mu rywalizację z Sebastianem Freyem. Francuz doznał kontuzji, a „Arczi” szybko wskoczył między słupki bramki Violi i przez dwa sezony regularnie bronił w Serie A. Wkrótce zatęsknił za Wyspami Brytyjskimi. Zawsze marzył o występach w Anglii. W końcu trafił do Southampton FC, gdzie szybko wygryzł ze składu Kelvina Davisa i przekonał do siebie ówczesnego szkoleniowca "Świętych" Nigela Adkinsa. U jego następcy Mauricio Pochettino, Polak miał niepodważalną pozycję. W trzecim sezonie do klubu z St Mary’s Stadium trafił Ronald Koeman, który zrezygnował z jego usług na rzecz sprowadzonego z Celtic Park - Frasera Forstera, który w Glasgow posadził na ławce innego naszego bramkarza - Łukasza Załuskę.
Wszyscy, którzy znają Boruca wiedzą, że nie zniósłby roli rezerwowego. Nigdy by się z nią nie pogodził, a już na pewno nie w tamtym czasie. Reprezentant Polski szybko zdecydował się na przenosiny do AFC Bournemouth. W Championship był wiodącą postacią "Wisienek", z którymi już w pierwszym sezonie wywalczył awans do Premier League. Przez kolejne dwa lata 65-krotny reprezentant Polski regularnie bronił dostępu do bramki swojej drużyny w angielskiej elicie. W sezonie 2017/18 stracił miejsce w składzie na rzecz sprowadzonego z Chelsea Asmira Begovicia. Koniec końców nasz rodak i tak utarł nosa Bośniakowi, gdyż w kolejnym sezonie, a dokładnie w jego końcówce wygryzł Begovicia ze składu. Bośniak w tym sezonie szukał już szczęścia w Karabachu Agdam, a obecnie w Milanie. Efektem sześciu lat spędzonych w klubie z miasta położonego nad kanałem La Manche, jest fakt, że kibice AFC Bournemouth wybrali go do najlepszej jedenastki minionej dekady.
Boruc mając czterdziestkę na karku wciąż utrzymuje się na najwyższym poziomie. Z tym, że brakuje mu gry, bo w tym sezonie jeszcze nie było dane mu wystąpić w drużynie prowadzonej przez Eddiego Howe'a. Pierwszym wyborem jest Aaron Ramsdale, ale "Holy Goalie" wiedział na jaki los się pisze przedłużając kontrakt. Jest mentorem dla niespełna 22-letniego Ramsdale'a i o rok młodszego Marka Traversa. Oprócz tego, że jest dla młodych bramkarzy wzorem do naśladowania, tak również jest dla nich piłkarskim ojcem. Dwaj zdolni golkiperzy mają się od kogo uczyć. Boruc w zawodowym futbolu rozegrał blisko 600 meczów.
Kariera Boruca jest pełna wzlotów, ale także zdarzały się spektakularne upadki. "Holy Goalie" ma jednak to do siebie, że zawsze błyskawicznie się podnosił. Należy do sportowców, którzy zawsze stawią na swoim. Legenda Legii oraz król Artur zielonej części Glasgow mimo czterdziestu wiosen to z pewnością wciąż świetny fachowiec. Kibice z Łazienkowskiej zastanawiają się kiedy przyjdzie czas na powrót na stare śmieci. Czy ten moment nadejdzie w najbliższym czasie?
Mimo, że w tych rozgrywkach ulubieniec trybun w Bournemouth jeszcze nie zagrał, to nie może narzekać na brak adrenaliny. 29 sierpnia zeszłego roku Boruc znowu wybrał się z fanami Legii na wyjazdowym mecz. Tym razem było to spotkanie, które miało o wiele większy ciężar gatunkowy niż to w Płocku. Bramkarz AFC Bournemouth udał się na Ibrox Stadium, czyli do jaskini wroga, żeby dopingować Legię podczas starcia z Rangers FC w eliminacjach Ligi Europy. Było spokojnie i obyło się bez incydentów, a kibice warszawskiej drużyny byli wniebowzięci obecnością idola.
Wydaje się, że po sezonie nadarzy się znakomita szansa na powrót Boruca do Legii. Łazienkowską 3 opuści wtedy Radosław Majecki, który został sprzedany do AS Monaco za rekordowe 7 milionów euro. Radosław Cierzniak nigdy nie był etatową "jedynką" i po sezonie wygasa jego kontrakt z wicemistrzami Polski. Natomiast Wojciech Muzyk i Cezary Miszta to melodia przyszłości, więc wszystko wskazuje na to, że lepszej okazji już chyba nie będzie na to, żeby Boruc znowu miał reprezentować barwy swojej ukochanej Legii. W jego przypadku w grę wchodzi jednak również wyjazd do Stanów Zjednoczonych, który zapewne chciałby połączyć przez pewien czas z grą w MLS. Czas pokaże, gdzie zawędruje "Holy Goalie", ale tymczasem wszystkiego najlepszego królu Arturze.
Przejdź na Polsatsport.pl