Tokio 2020: Lewandowski i Kszczot zaczynają zgrupowanie z nowym trenerem
W weekend w amerykańskim Flagstaff w Arizonie biegacze Marcin Lewandowski i Adam Kszczot rozpoczną ważny etap przygotowań do igrzysk olimpijskich w Tokio. Po raz pierwszy trenować będą pod skrzydłami nowego dla siebie szkoleniowca Piotra Rostkowskiego.
Tam mają odnaleźć spokój i odpowiednie warunki. Obaj zawodnicy - medaliście mistrzostw świata - nie komentują już sprawy zmiany szkoleniowca. Obaj chcieli pozostać pod skrzydłami Tomasza Lewandowskiego. Gdy to okazało się niemożliwe, sami zaproponowali współpracę z Rostkowskim. Mało prawdopodobne wydaje się jednak, żeby doszło do szkoleniowej rewolucji. - Na pewno nie chcę chłopakom zaszkodzić. Ta sytuacja jest też dla mnie bardzo trudna - mówił Rostkowski.
I faktycznie tak jest. On sam od lat nie zajmował się zawodnikami tej rangi, mimo że ma ogromną wiedzę i doświadczenie. Cały czas podnosi swoje kwalifikacje, szuka ciekawych rozwiązań, ale na co dzień zajmuje się - wraz ze swoją żoną Anną - lekkoatletami z młodszych kategorii wiekowych. Nie jest jednak tajemnicą, że Tomasz Lewandowski i Rostkowski znają się dobrze. Są dla siebie często wzajemną inspiracją, szanują się i współpracują.
Teraz wydaje się, że ta współpraca będzie szersza. Jak bardzo - tego nikt oficjalnie nie mówi, ale w kuluarach wiadomo, że Rostkowski rewolucji robić nie będzie. To słuszny ruch, bo zwłaszcza Marcinowi Lewandowskiemu zmiany szkoleniowe nie są potrzebne. Od 19 lat trenował pod okiem swojego brata Tomasza. To dawało wymierne efekty - medale mistrzostw świata, Europy, rekordy kraju. Kszczot, dwukrotny wicemistrz świata w biegu na 800 m, do grupy dołączył dopiero w listopadzie i już wówczas pojawiły się pierwsze sygnały, że będzie trudno porozumieć się Tomaszowi Lewandowskiemu ze związkiem.
PZLA twierdzi, że jedynym powodem konfliktu były sprawy finansowe. A to, co pojawia się w mediach (m.in. brak zgody na trenowanie innych zawodników, proponowanie niższego kontraktu, sprawy osobiste), jest nieprawdą. - Stanowczo dementujemy pojawiające się w mediach informacje dotyczące okoliczności oraz przyczyn zakończenia współpracy z trenerem Tomaszem Lewandowskim. Powielane tam relacje i wypowiedzi są nieprawdziwe i krzywdzące dla PZLA, w szczególności w zakresie, w jakim odnoszą się one do proponowanej przez PZLA wysokości zarobków trenera. PZLA zaproponowało panu trenerowi Tomaszowi Lewandowskiemu w roku 2020 jeden z najlepszych i najwyższych kontraktów trenerskich – miesięczne wynagrodzenie przewidziane w kontrakcie wynosiło 12 000 zł. Pomimo ponawianych ze strony PZLA prób rozmowy i negocjacji, pan trener Tomasz Lewandowski nie zaakceptował ostatecznie finansowych warunków współpracy, które związek mógł panu trenerowi zaoferować. Ten i wyłącznie ten aspekt, z konieczności, zaważył na decyzji zarządu PZLA o powierzeniu trenerskiej opieki nad zawodnikami Marcinem Lewandowskim oraz Adamem Kszczotem trenerowi Piotrowi Rostkowskiemu - napisano w oficjalnym oświadczeniu.
Związek podkreśla, że ma ograniczone możliwości gospodarowania swoimi funduszami, bo te muszą być wydatkowane "w sposób przemyślany, rozsądny i odpowiedni ze względu na zaangażowanie związku w wykonywanie szerokiego zakresu zadań i programów wspierających lekką atletykę w różnych jej aspektach, w różnych grupach wiekowych oraz w różnych konkurencjach".
Z kolei sama wysokość kontraktów dla wszystkich trenerów współpracujących w PZLA jest w dużej mierze zależna od przyznanych środków z Ministerstwa Sportu. - A także jest warunkowana osiągnięciami sportowymi prowadzonych przez trenerów zawodników. Związek w najmniejszym stopniu nie umniejsza ponadprzeciętnych, wybitnych sukcesów pana trenera Tomasza Lewandowskiego, fakt że zawodnikom kilkorga innych szkoleniowców udało się zdobyć medale olimpijskie, co musi jednak przekładać się na wysokość oferowanych przez PZLA kontraktów. PZLA szanuje osiągnięcia Tomasza Lewandowskiego, lecz finalnie nie mogła sprostać jego oczekiwaniom finansowym - można przeczytać w oświadczeniu.
Z powodu braku porozumienia z Tomaszem Lewandowskim, PZLA zatrudniło na jego stanowisku Rostkowskiego. A on podjął się trudnego wyzwania i jak sam twierdzi, najważniejsze teraz będzie, by nie zaszkodzić. Bo zepsuć zawsze jest łatwo. Jego współpraca - choć pewnie nieoficjalna - z Tomaszem Lewandowskim będzie trwać. Dla zawodników w roku olimpijskim kontynuacja obranej ścieżki jest bardzo ważna.
Zgrupowanie we Flagstaff potrwa do 3 kwietnia.