Polski piłkarz opowiada o sytuacji w Hiszpanii. "To nie są wakacje!"
- Na razie na pewno zostały odwołane dwie najbliższe kolejki, a co będzie później zobaczymy - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl bramkarz reprezentacji Polski w piłce nożnej plażowej, Michał Kałuża. 21-letni zawodnik przed sezonem został wypożyczony z Rekordu Bielsko - Biała do Pescados Ruben Burela, beniaminka hiszpańskiej ekstraklasy w futsalu.
Grzegorz Michalewski: W weekend mieliście rozegrać mecz ligowy na wyjeździe z Saragossą. Spotkanie to jednak nie doszło do skutku ze względu na pandemię koronawirusa.
Michał Kałuża: To był dla nas bardzo ważny pojedynek, bo mieliśmy zmierzyć się z naszym sąsiadem w tabeli. W środę pojawiła się informacja, że mecz się nie odbędzie. Później dostaliśmy wiadomość, że jednak zagramy, ale bez kibiców. W czwartek jednak władze ligi zdecydowały się zawiesić rozgrywki, więc zamiast jechać na mecz wróciliśmy do domów.
Zobacz: Rybus: W Rosji życie toczy się normalnie. Nie czujemy strachu
Wiadomo jak długo potrwa przerwa?
Na razie na pewno zostały odwołane dwie najbliższe kolejki, a co będzie później zobaczymy. Kiedy w czwartek zdecydowano o zawieszeniu rozgrywek, mieliśmy do soboty normalnie trenować. Wczoraj klub poinformował nas, że ze względu na bezpieczeństwo również treningi zostały odwołane, a każdy zawodnik otrzymał rozpiskę zajęć oraz wytyczne jak postępować w trakcie tej przerwy.
Jak wygląda taka Twoja rozpiska?
Klub podkreślił, że to nie są w żadnym wypadku wakacje. Mamy do absolutnego minimum ograniczyć wyjścia z domu i zrezygnować z jakichkolwiek spotkań ze znajomymi. Otrzymałem szczegółową rozpiskę dotyczącą treningów w tym okresie. To przede wszystkim bieganie trzydziesto- lub czterdziesto-minutowe. Do tego ćwiczenia w warunkach domowych, głównie na brzuch i nogi. Mamy zakaz wyjścia do siłowni i na razie nie przychodzimy do klubu.
Zobacz: Bereszyński zakażony koronawirusem
Każdy zawodnik został na miejscu i stosuje się do tych wytycznych?
Tak, nikt nie wraca w rodzinne strony, choć chyba początkowo niektórzy mieli takie plany. Doskonale widzimy co dzieje się w kraju i każdy z nas jest odpowiedzialny. Stosujemy się do tych restrykcji i staramy się do minimum ograniczyć ryzyko zarażenia tym wirusem.
Zmieniło się życie w Hiszpanii w związku z koronawirusem?
Burela, gdzie mieszkam to niewielkie miasteczko liczące dziesięć tysięcy mieszkańców. Jak na razie życie tutaj toczy się spokojnie i nie widać oznak paniki. Śledzę na bieżąco wydarzenia w Polsce i tutaj nikogo nie ogarnęło szaleństwo zakupów. Nie przypominam sobie, abym w ostatnim czasie zobaczył na ulicy kogoś w maseczce ochronnej. Wiem, że w Hiszpanii zanotowano dużo przypadków zarażenia koronawirusem, ale jak na razie największe zagrożenie jest w pobliżu Madrytu i w okolicach Kraju Basków. Tutaj w Bureli, jak na razie nie ma powodów do paniki.
Przejdź na Polsatsport.pl