To jest wojna, nie wszyscy przeżyją. Potrzeba wodza i otrzeźwienia. Także w futbolu
Futbol w tych warunkach, sport w ogóle, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, zwłaszcza w wymiarze biznesowym. Jak każde jednak środowisko, także to piłkarskie powinno już teraz opracować scenariusze odbudowujące koniunkturę. Nie logistykę polegająca na wskazaniu nowych terminów, ale rozwiązania systemowe, które pozwolą wszystkim wstać z kolan, nie tylko tym słabym.
UEFA podjęła decyzję w sprawie Euro dając jednocześnie ligom nadzieję na dokończenie rozgrywek i zminimalizowanie strat. Prawdziwe wyzwanie dopiero przed europejską federacją, która ma szansę udowodnić, że nie jest bezduszną instytucją obliczoną jedynie na zysk. Właśnie na UEFA spoczywać będzie wyprowadzenie futbolu z kryzysu. Nie tylko pieniędzmi, bo takiego rowu nie da się zasypać, a rozwiązaniami, które uporządkują futbolowy świat na nowo.
Kołtoń: EURO 2020 przełożone! Wirus rozbił bank...
Jesteśmy na wojnie – powtarzają kolejni prezydenci krajów dotkniętych epidemią koronawirusa. Właściwie mogą to przekazać już wszyscy stojący na czele swoich krajów, bo klęska dotknie wszystkich. W wymiarze ludzkim, ale i gospodarczym w Europie zapowiada się na największą katastrofę od II wojny światowej. Można oczywiście łudzić się, że straty nie będą aż tak dotkliwe, można przypominać rynkową zasadę hossy, która zawsze następuję po czasach kryzysu, ale bądźmy przygotowani na wszystko. Futbol w tych warunkach, sport w ogóle, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, zwłaszcza w wymiarze biznesowym. Jak każde jednak środowisko, także to piłkarskie powinno już teraz opracować scenariusze odbudowujące koniunkturę. Nie logistykę polegająca na wskazaniu nowych terminów, ale rozwiązania systemowe, które pozwolą wszystkim wstać z kolan, nie tylko tym słabym.
Opcja zerowa jest najbardziej prawdopodobna. Choć UEFA nie zadekretowała (a przecież mogła) końca rozgrywek we wszystkich ligach, poprzez przeniesienie Euro zostawiła furtkę, by dograć do końca Ligę Mistrzów i Ligę Europy, a także w miarę rozwoju sytuacji dokończyć krajowe zmagania i nieznacznie wspomóc budżety (choćby poprzez transze z praw telewizyjnych). Umówmy się, że to scenariusz mało prawdopodobny. Nawet jeśli poszczególne kraje wydźwigną się ze strat, nikogo o zdrowych zmysłach nie będzie obchodzić, czy po puchar sięgnie Juventus, Real, Bayer czy PSG. Celowo podaję te przykłady, bo przecież wiemy, jak koronawirus dziesiątkuje (zdrowotnie i sektorowo) tamtejsze społeczeństwa. Chorzy chcą przetrwać, gospodarki nie chcą runąć, a futbol – choć Bill Shankly zapewniał inaczej – nie jest wiele ważniejszy od życia i śmierci…
Straty liczone są w miliardach euro. Najbogatsze ligi zrobiły wstępne szacunki wynikającego z pandemii deficytu, ale przecież wiadomo, że to dopiero początek liczenia konsekwencji koronawirusowego lockoutu. Premier League – około 825 mln, Bundesliga –750 mln, LaLiga – 680 mln, Włosi i Francuzi chyba już przestali się tym zajmować, mają ważniejsze sprawy na głowie.
Nie wątpię, że piłka nożna i sport w wymiarze wyczynowym kiedyś się odrodzą, pytanie tylko kiedy i na jakich warunkach. Ktoś uzna, że to jeszcze nie czas, ale już teraz UEFA, krajowe federacje, także ligi zawodowe powinny wspólnie pracować nad rozwiązaniami porządkującymi sport po czasach zarazy. Dotyczy to wszystkich aspektów – od transferów, przez horrendalne kontrakty i udział w nich żerujących agentów i innych pośredników, prawa telewizyjne, tzw. opakowanie marketingowe oraz wiele innych. Potrzebne są od zaraz regulacje, które nie pozwolą na nowo rozbuchać rynku, w którym obraca się wirtualnymi pieniędzmi, a finansowe fair play jest nikogo nieprzejmującym frazesem. Rynku, który pod wpływem kolejnej klęski może załamać się po raz kolejny.
Niezależnie od rozmiarów szkód, jakie wyrządzi pandemia, przystępujący do tej „zabawy” powinni wiedzieć, że nie ma odstępstw od reguł, które zostaną na nowo ustanowione. Sport, a piłkę nożną w szczególności, należy zdefiniować na nowo, odnajdując w nim prawdziwe wartości. By tak się stało, potrzebny jest wspólny głos środowiska. Bezwarunkowy, bez minimalnych odstępstw.
Wstukuję te słowa w naiwnej nadziei, że przyjdzie opamiętanie. Pytanie, jak długo potrwa otrzeźwienie i czy w ogóle obecna sytuacja zmusi kogokolwiek do refleksji. Czy wraz z końcem pandemii wyścig szczurów ruszy na nowo, może nie aż z taką siłą, ale w oparciu o te same bezwzględne zasady.
Zapadła decyzja w sprawie Euro 2020!
Stojący na czele Borussii Dortmund Joachim Watzke ma duże obawy, czy uda się solidarnie zewrzeć szeregi, a później przestrzegać ustalonego porządku. Przypomina, że kiedy dekadę temu samobójstwo popełnił reprezentacyjny bramkarz Robert Enke, padło wiele słów i deklaracji o rozsądku, zdjęciu presji ze środowiska, odejściu od bezwzględnych reguł rynku. Odchodząc na chwilę od sportu, przenosząc się na nasze podwórko, pamiętamy przecież otrzeźwienia po śmierci Papieża Jana Pawła II czy po katastrofie smoleńskiej. Otrzeźwienia, które trwały chwile i kończyły się jak zwykle – codzienną społeczno-polityczną jatką, która karmi jej bohaterów, a i cieszy zebranych na arenie widzów.
Oby tym razem refleksja trwała dłużej.
Raport dotyczący koronawirusa TUTAJ
Raport dotyczący koronawirusa w sporcie TUTAJ
Przejdź na Polsatsport.pl