Engel: Nie powinniśmy wracać na boiska w tym sezonie
Jerzy Engel raczej pesymistycznie patrzy na potencjalne terminy wznowienia rozgrywek piłkarskich. Były selekcjoner reprezentacji Polski w naszym programie „Poranek w Polsacie Sport” stwierdził, że reakcja UEFA na koronawirusa była spóźniona. Według trenera w tym sezonie nie powinno się już grać, a kluby i piłkarze niech zaczną przygotowywać się do kolejnego.
- Nie jestem optymistą – przyznaje Engel w telefonicznej rozmowie dla programu „Poranek w Polsacie Sport”. – Moim zdaniem UEFA swoje działania podjęła zbyt późno. Miałem jechać jako obserwator „UEFA technical team” na dwa mecze Ligi Europy. Zrezygnowałem z tego wyjazdu i to była dobra decyzja. Po pierwszym meczu, drugi odwołała już UEFA – opowiada były selekcjoner.
Zobacz: Kołtoń o Euro 2021: Kontrakt z Brzęczkiem kończy się w lipcu
- Nie sądzę, że szybko wrócimy do jakichkolwiek rozgrywek. Bo to nie jest tak, że włączamy sobie film, czy idziemy do kina. To jest sport. Tu są przygotowania, treningi. Tymczasem kluby teraz nie działają. Wszystko jest zawieszone. Oczywiście piłkarze mogą trenować indywidualnie, bo mają warunki. Ale przecież w naszej dyscyplinie w większości przypadków nie ćwiczy się indywidualnie. Piłkarze póki co siedzą z rodzinami, boją się jak my wszyscy. Jeśli mają wrócić na boisko, muszą się do tego przygotować. To nie może być tak, że ogłaszamy, że wracamy do rozgrywek za miesiąc i od razu to się stanie. To nie jest takie proste. Dlatego UEFA przesunęła EURO aż o rok – uważa Engel.
- W samej federacji dziś też wszyscy pracują zdalnie. Nikt tam też nie będzie ryzykował. Do końca kwietnia pracownicy UEFA mają siedzieć w domach. To pokazuje, że problem jest naprawdę poważny. A przecież ludzie z UEFA na boisko nie wychodzą, oni tylko organizują wydarzenia dla sportowców. Dlatego, ja byłbym bardzo ostrożny. Gdybym miał decydować, albo doradzać, to bym prosił, żeby w tym sezonie na boiska już nie wracać. Lepiej dać czas klubom, by dobrze przygotowały się do kolejnego sezonu – kończy Jerzy Engel.
