Jagiełło: Najgorsza jest samotność. Od trzech tygodni jestem sam w domu
- W tej chwili myślę o tym, żeby wrócić do Polski i zobaczyć się z rodziną. Futbol zszedł na dalszy plan. Zdaję sobie jednak sprawę, że będziemy musieli zaakceptować decyzję władz ligi. Nie wiem, co zrobiłbym na ich miejscu – mówi w rozmowie z Polsatsport.pl zawodnik Genoi, Filip Jagiełło.
Adrian Janiuk: Od dłuższego czasu napływają tragiczne wieści z Włoch. Jak pan radzi sobie żyjąc w kraju, który jest najmocniej dotknięty pandemią koronawirusa w Europie?
Filip Jagiełło: Jest to naprawdę trudny czas dla nas wszystkich. Nie można wychodzić z domu. Z perspektywy sportowca jest niezwykle ciężko utrzymać formę, gdyż nie możemy nawet pobiegać na zewnątrz. Jedyną formą aktywności pozostaje trening indywidualny. Niestety nie posiadam bieżni, czy roweru stacjonarnego. Ostatnio ćwiczyłem z Ewą Chodakowską, której trening włączyłem na YouTube. Ponadto robię pompki i tego typu ćwiczenia, do których nie potrzeba profesjonalnego sprzętu.
Jak wygląda sytuacja w Genui, w mieście, którym pan mieszka?
Mieszkam pięć minut autem od centrum miasta, mam również blisko do plaży i obserwując sytuację z perspektywy mieszkania, Genua jest w tej chwili pusta. Jeszcze tydzień temu, gdy nie było zakazów opuszczania domów, to dało się dostrzec osoby spacerujące lub biegające. Teraz jednak wszyscy przebywają w domach.
Zobacz: Krychowiak odpowiedział Bońkowi. "Rozmiar ma w życiu znaczenie"
Jak piłkarze Genoi spędzają ten trudny czas? Wspieracie się nawzajem?
Tak, na WhatsAppie mamy taką swoją grupę, nazwijmy to wsparcia. Jestem zupełnie sam w mieszkaniu, ale kilku moich kolegów z zespołu jest w takiej samej sytuacji. Nie jest łatwo samemu, dlatego kontakt z chłopakami z drużyny w pewnym stopniu pomaga. W Call of Duty gram online z kolegami, z którymi wcześniej grałem w Zagłębiu Lubin. Często grywam z Adrianem Błądem, Konradem Forencem, czy Jarkiem Kubickim. Jakoś staram się zabijać nudę. Po raz pierwszy w życiu jest mi tak trudno mentalnie, choć przecież jako piłkarz od wczesnych lat jestem przyzwyczajony do rozłąki z rodziną. Rozmowa z najbliższymi przez kamerkę nieco wypełnia pustkę, ale nie jest to jednak to samo, gdy jest osoba obok ciebie. Samotność bardzo mi doskwiera, ale co zrobić…
Piłkarze Serie A mają jakieś wieści, jeśli chodzi o powrót do treningów?
We wtorek odbyło się zebranie władz ligi. Mieliśmy wstępnie 4 kwietnia wrócić do treningów, ale tak się nie stanie. Nic więcej nie wiadomo. Nie jestem w stanie podać żadnej daty. Nikt nie może tego w tej chwili zrobić.
Uważa Pan, że ten sezon uda się dokończyć?
W tej chwili myślę o tym, żeby wrócić do Polski i zobaczyć się z rodziną. Futbol zszedł na dalszy plan. Zdaję sobie jednak sprawę, że będziemy musieli zaakceptować decyzję władz ligi. Nie wiem, co zrobiłbym na ich miejscu. Wydaje mi się, że niezwykle trudno będzie wrócić do rytmu treningowego i meczowego. Mija trzeci tydzień w domu bez biegania, czyli bardzo ważnej dla piłkarza aktywności fizycznej. Trudno sobie wyobrazić, że po takim czasie będziemy w stanie wrócić do treningów sprzed pandemii.
Trudno jest nawet zakładać, kiedy powrót do kraju może nastąpić…
W Polsce ostatni raz byłem na Święta Bożego Narodzenia. Wtedy przez kilka dni widziałem moją rodzinę. Mieliśmy zaplanowane, że najbliżsi odwiedzą mnie we Włoszech, ale tak się nie stanie. Nie mam pojęcia, kiedy zobaczę rodzinę i dziewczynę, która była u mnie miesiąc temu.
Kiedy ostatni raz wychodził pan z domu?
Wczoraj (we wtorek) wyszedłem do sklepu, bo skończyły mi się zapasy. Wcześniej tydzień temu również musiałem udać się po zakupy. Gdy muszę wyjść na zewnątrz, zakładam maseczki na usta, które wysłała mi mama mojej dziewczyny. Poza tym nie ruszam się z mieszkania i tak mi mija trzeci tydzień w samotności.
Na przyszłą teściową można zatem liczyć.
Tak, bliscy dbają o mnie nawet na odległość (śmiech).
Ostatni mecz ligowy pana drużyna rozegrała 8 marca na San Siro w Mediolanie. Nie było już wtedy obaw przed wyjazdem do stolicy Lombardii na spotkanie z Milanem.
Obawy mieliśmy, ale na szczęście byliśmy dobrze odizolowani. Dzięki temu zachowywaliśmy spokój. W hotelu przebywała tylko nasza drużyna. Do pomieszczeń przeznaczonych dla nas wchodzili tylko piłkarze i członkowie sztabu. Po zamknięciu regionu Lombardii, niemal do samej Genui eskortowała nas policja.
W pana drużynie ktoś został przebadany na obecność koronawirusa?
Wiem, że ktoś z klubu został przebadany, ale nie wiem, kto to był. Wynik na szczęście wyszedł negatywny.
Jest piłkarski niedosyt, że sezon zatrzymał się akurat po zwycięskim meczu z Milanem (2:1)? Okazał się pan wartościowym zmiennikiem w tym trudnym spotkaniu. Była szansa na większą liczbę minut w kolejnych spotkaniach.
Nie myślę o tym w tych kategoriach. Nikt z nas nie miał na to wpływu. Wiem jednak, że trenerzy są ze mnie zadowoleni. Gdybym na treningach odstawał od reszty chłopaków, to na pewno sam myślałbym o wypożyczeniu. Widzę, że na tle zawodników, którzy regularnie grają, nie wypadam gorzej. Nie odstaję od pozostałych, a wręcz mogę powiedzieć, że wyglądałem podczas zajęć bardzo dobrze. Wierzę, że gdy wszystko wróci do normy, zacznę więcej grać.
Zobacz też: Włoska piłka może stracić miliard euro. Wprowadzono plan antykryzysowy
Zanim trafił pan do Genoi, oczekiwania z pańskiej strony były większe, co do liczby minut?
Zdawałem sobie sprawę, że na początku tych minut może być nie za wiele. Polska liga znacznie się różni do Serie A. Treningi w zasadzie nie różnią się od tych w naszym kraju. Różnicę jednak robi klasa zawodników. Ich jakość powoduje, że tempo i intensywność jest na wyższym poziomie. Jeśli chodzi o taktykę, to jest jej naprawdę dużo u trenera Davide Nicolego. Jednak nic mnie nie zaskoczyło. W Polsce np. trener Piotr Stokowiec także przykładał wielką wagę do zajęć taktycznych.
Przejdź na Polsatsport.pl