Korol: Nie chciałbym być teraz w skórze sportowca szykującego się do igrzysk
Wioślarski mistrz olimpijski z Pekinu, czterokrotny mistrz świata, były minister sportu – Adam Korol - minutę po decyzji MKOl o przeniesieniu igrzysk w Tokio napisał na swoim profilu FB – bardzo dobra decyzja. W rozmowie z Polsatsport.pl – dodaje: Decyzja dobra, ale nie chciałbym być w skórze sportowców.
Robert Małolepszy: Na swoim Facebooku dosłownie minutę po oficjalnym komunikacie MKOl napisał Pan, że przełożenie igrzysk olimpijskich to bardzo dobra decyzja.
Adam Korol: Bo to jest dobra decyzja. Całe szczęście, że MKOl nie czekał, jak to było zapowiadane, przez kolejne cztery tygodnie. I dobrze, że o rok przełożono, a nie np., jak sugerowali niektórzy, na jesień. Do jesieni sytuacja może się jeszcze nie ustabilizować. Poza tym byłyby na pewno problemy z przeprowadzeniem kwalifikacji w tych dyscyplinach, w których jeszcze się one nie zakończyły.
Jak jest w wioślarstwie?
U nas wszystko jest już w zasadzie jasne. Główne kwalifikacje zostały zakończone. W zeszłym roku mieliśmy mistrzostwa świata. Zdobyliśmy cztery medale, plus dwie kolejne osady wywalczyły bilety do Tokio.
A co z tymi sportami, które nie mają kwalifikacji?
Decyzja o przeniesieniu igrzysk o rok powoduje, że nie powinno być problemów. Można terminy przełożyć jeden do jednego na rok 2021. Także, jeśli chodzi o turnieje kwalifikacyjne.
Co się teraz dzieje w polskiej reprezentacji wioślarskiej. Zawodnicy siedzą w domach, czy jednak mogą wychodzić na wodę?
Na chwilę obecną siedzą w domach, bo cała nasza kadra jest na kwarantannie. Niedawno wrócili ze zgrupowania w Portugalii. Teraz ćwiczą w domach na ergometrach, niektórzy na stacjonarnych rowerach. W Portugalii mamy jeszcze dwie osady – dwójkę podwójną wagi lekkiej kobiet oraz jedynkę, ale wobec przełożenia igrzysk pewni i oni dość szybko wrócą do domów.
ZOBACZ TEŻ: Ronaldo wsparł finansowo szpitale w Portugalii
Co dalej?
Tego na dziś nie wie nikt. Jedno co mogę powiedzieć, to że nie chciałbym być w skórze zawodników. To dla nich straszny okres pełny niepewności co dalej. W sierpniu kończą się stypendia na ten rok. Nie będzie igrzysk, nie będzie imprezy docelowej, na której można potwierdzić wynik i na jego podstawie otrzymać świadczenie od ministerstwa sportu.
Co powinna zrobić w takim razie minister sportu Danuta Dmowska? Pan też był ministerem sportu – wie Pan, jakie są możliwości.
Po pierwsze pani minister też była sportowcem i to na wysokim poziomie, więc na pewno czuje to samo, co zawodnicy i ich rozumie. Co do stypendiów, to zasady ich wypłacania określa rozporządzenie ministra. Oznacza to, że tylko od pani Dmowskiej zależy, jak rozwiąże tę sytuację. Wierzę, że już nad tym problemem pracuje.
Nie uważa Pan, że ministerstwo sportu jest za mało aktywne, że powinno uczestniczyć mocniej w pracach rządu, zabiegać o interesy świata sportu? Nic nie słychać o jakichkolwiek inicjatywach, chociażby działań osłonowych dla klubów, a kluby, związki sportowe będą teraz miały gigantyczne problemy. Nie mam na myśli wyłącznie bogatych, piłkarskich klubów, bo one sobie poradzą.
Brutalna prawda jest taka, że dla nas sport jest bardzo ważny. Obecnie, kiedy pandemia atakuje coraz mocniej, ludzie zaczynają umierać, kryzys gospodarczy może dopaść każdą firmę, sport spada na jedno z ostatnich miejsc – jak ja to mówię w – w kolejności odśnieżania.
ZOBACZ TEŻ: Co z wynagrodzeniami siatkarzy? "Powinni otrzymać pieniądze od deski do deski"
Ale sport to nie tylko rozrywka, to całkiem solidna gałąź gospodarki. Każdy klub, nawet ten zawodowy z piłkarskiej ekstraklasy, to nie tylko zawodnicy z gigantycznymi kontraktami, ale też dziesiątki ludzi zatrudnionych na zupełnie normalnych posadach i pensjach. Legia Warszawa zatrudnia 500 osób. Tylko 30 z nich to sowicie opłacani piłkarze.
Na pewno jest to problem i na pewno ministerstwo powinno się nim zająć, ale nie będzie to łatwe. Jak już wspomniałem, jesteśmy daleko w kolejności odśnieżania.
Pan teraz zarządza gdańskim sportem i za chwilę przyjdą do Pana kluby i powiedzą, że nie są w stanie wywiązać się ze świadczeń reklamowych, jakie mają zapisane w umowie z miastem.
I to będzie problem. Na szczęście kilka lig zakończyło swoje rozgrywki, więc kluby będą się mogły z nami normalnie rozliczyć. Z pozostałymi będziemy rozmawiać. Nikogo nie chcemy zostawić na lodzie, ale mamy też bardzo jasne przepisy. To są publiczne pieniądze i możemy je wydawać wyłącznie zgodnie z tymi przepisami.
I to właśnie jest zadanie dla ministra sportu – przygotować przepisy, które pozwolą, chociażby samorządom pomóc klubom w tych ciężkich czasach, nie narażając się jednocześnie na złamanie dyscypliny finansów publicznych.
Być może tak, ale na pewno nie będzie to proste. Wszyscy musimy się szykować na naprawdę ciężkie czasy.
Przejdź na Polsatsport.pl