Wiceprezes Chojniczanki: Nie zgadzamy się na degradację przy zielonym stoliku
Chojniczanka Chojnice to jeden z tych klubów, który może zostać najbardziej dotknięty koronawirusem i decyzją PZPN, wedle której - jeśli nie da się dokończyć rozgrywek - ważna pozostaje aktualna klasyfikacja PKO Ekstraklasy, Fortuna 1. Ligi i 2. ligi. Dla klubu z Chojnic oznacza to degradację i być może nawet bankructwo!
Uchwała PZPN, która stanowiła, że w przypadku braku możliwości dokończenia ligowego sezonu pozostawia układ tabel Ekstraklasy oraz 1. i 2. ligi na stan po ostatniej rozegranej kolejce spotkał się z protestem. Głównie tych, którzy zajmują aktualnie miejsca w strefach spadkowych. Prezes Zbigniew Boniek zapowiedział jednak, że nad dekretem trzeba się pochylić jak jeszcze. Niektórym klubom odebrałoby się nie tylko szansę na walkę o byt w duchu sportowym. Ale być może możliwość funkcjonowania w ogóle. W gronie tych najbardziej zainteresowanych zmianą reguł w obecnej sytuacji jest Chojniczanka Chojnice, zajmująca po 22 kolejkach ostatnią lokatę w Fortuna 1.lidze. O tym, co grozi klubowi mocno inwestującemu w infrastrukturę i jakie powinny zostać podjęte odgórne decyzje federacji, rozmawiamy z wiceprezesem klubu Jarosławem Klauzo.
Bożydar Iwanow: Co poczułeś, gdy prezes Zbigniew Boniek powiedział, że uchwała, która de facto skazywałaby was na degradację w przypadku niedokończenia sezonu, ulegnie modyfikacji? Ulgę, spokój, nadzieję?
Jarosław Klauzo: Nie wyobrażałem i nie wyobrażam sobie innej możliwości, by te ustalenia nie zostały zmienione. W mojej opinii to wszystko nie było do końca przemyślane. Decyzje zostały prawdopodobnie podjęte w pośpiechu. Wydaje mi się, że pod presją, gdy okazało się, że marcowe kolejki nie będą rozegrane i wraz ze świadomością ryzyka, że sezon nie ruszy w ogóle. Wiadomo, że w takiej sytuacji pojawia się polityka, konflikt interesów i analizowanie, co komu będzie na rękę. Ale dziś - mam nadzieję – nie musimy się już nad tym rozwodzić. Nie ma co nadmiernie „męczyć” tego tematu, że został stworzony zły projekt. Pod warunkiem, że faktycznie ten dekret ulegnie znaczącej korekcie.
Wasze spojrzenie na tę uchwałę jest subiektywne, bo najmocniej uderzało w zespoły będące przed przerwaniem rozgrywek na miejscach spadkowych? Większość mogła milczeć, bo nie było dla nich aż takich konsekwencji?
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich da się w tej sytuacji zadowolić i że będą musieli znaleźć się ci, którzy będą z tego powodu cierpieć. Ale dotyczyło to przecież nie tylko takich klubów jak nasz. Również tych zespołów pierwszej czy drugiej ligi, które miały nadzieje na powalczenie o awans przez baraże. Oczywiście, to logiczne, że biorąc pod uwagę wiele kwestii, bardziej bolesny jest spadek niż brak awansu - ale tak wygląda to tylko z naszego punktu widzenia. Potrafię spojrzeć na to i z innej perspektywy - klubów, które miały realne szanse na miejsca od trzeciego do szóstego i walkę o grę w wyższych rozgrywkach. Każdy miał jakieś swoje cele i marzenia. Pod tym kątem tworzył budżety i drużynę.
Jakiś plan trzeba jednak wdrożyć, bo zdaniem wielu ligi mogą już nie ruszyć do końca czerwca. Jaka jest twoja koncepcja?
Trzeba zrobić absolutnie wszystko, aby w tej skomplikowanej sytuacji najwięcej klubów przetrwało i nie zakończyło swojego bytu przez epidemię i niedokończenie rozgrywek. Kluby, które w takich okolicznościach i na tym etapie zostałyby zdegradowane, mogłyby zniknąć z futbolowej mapy Polski. I nie mówimy tu tylko za siebie. Wiem, że w innym miejscach jest podobnie. Rozmawiałem z prezesem zarządu Wigier Suwałki Dariuszem Mazurem, który ma podobne obawy i obiekcje dotyczące tej uchwały. Po zakończeniu rundy jesiennej Chojniczanka poczyniła pewne ruchy transferowe, zainwestowała w nowych zawodników i trenera, by utrzymać 1.ligę. Ale to nie wszystko. Od dłuższego czasu unowocześniamy i rozbudowujemy naszą infrastrukturę oraz bazę sportową. Jesteśmy w trakcie instalacji systemu podgrzewania murawy, która jest jednym z warunków otrzymania licencji na grę w przyszłym sezonie na tym poziomie. Wystarczy wejść na naszą stronę internetową, by zobaczyć jak te prace postępują. Oczywiście, musieliśmy być przygotowani na spadek sportowy. Patrzymy perspektywicznie i te wszystkie ruchy wykonujemy także po to, by w przypadku niepowodzenia, gdyby powinęła się nam noga. To zawsze trzeba brać pod uwagę, żeby nie mieć problemów z otrzymaniem licencji, gdybyśmy - przy pesymistycznym scenariuszu - byli skazani na banicję w 2. lidze. W kolejnym sezonie spełnialibyśmy w ten sposób wszystkie warunki licencyjne do powrotu na zaplecze Ekstraklasy. Ale na degradację możemy się zgodzić jedynie sportowo. Spadku przy „zielonym stoliku” nie bierzemy w rachubę. Spadek z przyczyn niezależnych od nas odebrałby chęć zajmowania się sportem i inwestowania w niego. To, co robiliśmy tu wspólnie przez 13 lat, nagle przestałoby mieć jakikolwiek sens. Bezrefleksyjnie pozbylibyśmy się klubów, które przez lata w tej lidze coś znaczyły. Prezes Boniek jest orędownikiem pozytywnych zmian i z pewnością widzi, co robimy w Chojnicach. W samą podgrzewaną murawę zainwestowaliśmy 6 milionów złotych. Powinien spojrzeć na to wszystko przychylnym okiem.
Co zatem powinno się zrobić?
Pojawił się pomysł powiększenia Ekstraklasy już teraz, wiec trzeba się zastanowić nad poszerzeniem także 1. ligi. To samo dotyczy drugoligowych rozgrywek. To rozwiązanie jest najmniej szkodliwe, a o to chyba teraz przede wszystkim chodzi. Proszę sobie wyobrazić, co stałoby się, gdyby sezon został dziś zakończony w takim układzie jak po ostatniej ligowej kolejce. Zostalibyśmy z zobowiązaniami finansowymi na 4 miesiące, wiedząc, że już jesteśmy już na niższym poziomie. To byłoby dla nas egzystencjalnym wyrokiem…
Ile firm wspiera obecnie Chojniczankę?
Około 150.
Z tego, co wiem, są to firmy głównie regionalne, bardzo różne. Biznesy duże i mniejsze. Generujące większe lub niższe przychody. Pamiętam, że jednym ze sponsorów jest np. centrum stomatologiczne, które ze względu na pandemię nie może leczyć pacjentów. A wiadomo, z czym się to wiąże…
Sytuacja jest trudna. Mimo, że nie gramy dopiero od dwóch tygodni, to już wiemy, że mogą pojawić się perturbacje związane z finansowaniem. Jeżeli życie nie wróci do normalności, nasza współpraca może być zagrożona. Wiemy o tym, bo wiele tych firm to nasi przyjaciele, rozmawiamy na co dzień. Wspomniałeś o klinice dentystycznej: jest zamknięta, a zatem kompletnie odcięta od przychodu. Tak samo firma produkujące różnego rodzaju gadżety na imprezy, mniejsze lub większe eventy. Ten rynek też stanął, więc nie ma praktycznie żadnych zamówień. Takich niepokojących sygnałów jest więcej.
Brak dokończenia sezonu i degradacja o klasę niżej może być końcem zawodowej piłki w Chojniczance?
Tak, oczywiście. Na razie nie zapowiada się niestety na to, byśmy wznowili rozgrywki. Trzeba się pochylić nie tylko nad ustaleniem jak ligi mają wyglądać przyszłości, ale też nad tematem kontraktów piłkarzy, którzy przecież przez ponad trzy miesiące mogą nie mieć możliwości wykonywania zawodu. Ile klubów poradzi sobie z tym problemem? Trzeba odgórnie ustalić przepis, który to wszystko unormuje. Nie ukrywajmy: wynagrodzenia będą musiały być niższe. Ten ciężar musimy wziąć na siebie wszyscy. W innym razie może się to skończyć naprawdę drastycznie.
Raport dotyczący koronawirusa TUTAJ
Raport dotyczący koronawirusa w sporcie TUTAJ
Przejdź na Polsatsport.pl