Następca Bolta boi się o zdrowie. 11 lat temu chorował na świńską grypę
Noah Lyles, fenomenalny amerykański sprinter, który miał być gwiazdą igrzysk olimpijskich w Tokio, obawia się koronawirusa jak mało kto, ponieważ 11 lat temu zachorował na świńską grypę.
Lyles jest pierwszym biegaczem, który wygrał rywalizację na dwóch sprinterskich dystansach w Diamentowej Lidze w 10-letniej historii tego cyklu. W naturalny więc sposób obwołano go następcą Usaina Bolta, sprintera wszech czasów, który wciąż dzierży rekordy globu pobite przed kilkoma laty. Porównania nie są przypadkowe także z innego powodu – Lyles ma 23 lata, dokładnie tyle, ile miał Jamajczyk, kiedy osiągał najlepsze wyniki.
Tymczasem Lyles cieszy się, że przełożono igrzyska, mimo że obiecał rekord świata. Chodziło o dystans 200 m, na którym Amerykanin legitymuje się czwartym wynikiem w historii (19.50 s.) po swoim rodaku Michaelu Johnsonie (19.32 s.) oraz Jamajczykach – Yohanie Blake’u (19.26 s.) i Bolcie (19.19 s.). Na 100 m Lyles ma dopiero 17. wynik w historii – 9.86 s. Obietnica nie była bez pokrycia, bo specjaliści podglądający treningi Lylesa uważają, że jest – a może teraz już jak większość sportowców – był w świetnej dyspozycji zwiastującej rewelacyjne wyniki.
Igrzyska olimpijskie w Tokio zostaną przełożone! Jest zgoda MKOl
Obecna pandemia koronawirusa, choć bezprecedensowa w skali, nie jest pierwszą, jaka dotknęła ludzkość w XXI wieku. Wiosną 2009 roku, kiedy amerykański biegacz miał 12 lat i jeszcze nie zapowiadało się, że będzie globalną gwiazdą sportu, świat dotknął wirus świńskiej grypy. Pochłonął on 18 tys. ofiar, ale zachorowało w sumie około miliarda ludzi. W USA ten odsetek nie był aż tak wysoki, ludzi, ale wśród dotkniętych znalazł się młody Lyles. To właśnie wtedy okazało się, że Amerykanin nie jest odporny na czynniki ryzyka związane z alergiami i astmą. Jest w dużo większym stopniu podatny na choroby w skutek słabszego systemu odpornościowego. Z związku z tym zamiast zawodu Lyles poczuł ulgę, kiedy Międzynarodowy Komitet Olimpijski ogłosił przeniesienie igrzysk na przyszły rok.
Lyles, podobnie jak pozostali amerykańscy sportowcy – zresztą podobnie jest na całym świecie – stara się jak może, by podtrzymać parametry motoryczne. Najgorzej jest z szybkością, bo ona spada najszybciej przy braku odpowiedniego treningu. Sprint z kolei wymaga specjalnej infrastruktury. A na pewno bieżni. Inaczej – jak ujęła to jedna z brytyjskich gazet – to tak, jakby bolid Formuły 1 poruszał się w treningu po szutrowych drogach. A sprinterom, w myśl narzucony obostrzeń, zostały tylko leśne dukty i praca w samotności.
Lyles ma już dwa złote medale mistrzostw świata zdobyte na ubiegłorocznych zawodach w Katarze – na 200 m i w sztafecie 4x100 m. Choć zapowiada, że w Tokio zdobędzie trzy medale, może nawet wszystkie złote, ma już dość porównań do Bolta, który miał kilka szczytów formy – na igrzyskach w Pekinie w 2008 r., na mistrzostwach świata w Berlinie w 2009 r., na kolejnych igrzyskach w Londynie w 2012 r. i cztery lata później w Rio de Janeiro. W sumie – osiem złotych medali igrzysk i 11 złotych medali mistrzostw świata. Największym rozczarowaniem były mistrzostwa świata w Daegu, gdzie w biegu na 100 m Jamajczyk popełnił falstart i utracił tytuł.
Czy Lyles jest w stanie mu dorównać? Jeśli rzeczywiście ma aż tak wielki talent, igrzyska w Tokio – nawet jeśli odbędą się za 12 miesięcy – powinny być jego.
Raport dotyczący koronawirusa TUTAJ
Raport dotyczący koronawirusa w sporcie TUTAJ
Przejdź na Polsatsport.pl