PZPN jest przekonany, że sezon… zostanie dokończony
Zbigniew Boniek mówi, że w tzw. tarczy antykryzysowej dla polskiej piłki mogą być jeszcze zmiany. Od jej ogłoszenia w środowisku dyskutuje się na temat kwoty, jaką PZPN przeznaczył na pomoc klubom, ale przede wszystkim kwestii rozdysponowania przeznaczonych środków. „Zrobimy kilka korekt. Zastanawialiśmy się nad wypłaceniem pieniędzy na drużyny w Centralnej Lidze Juniorów” - powiedział Polsatowi Sport szef PZPN, który twierdzi, że środki pomogą klubom wrócić do gry... jeszcze w tym sezonie.
Boniek irytuje się debatą na temat pomocy z PZPN: - Wielu ma jakieś pretensje i uwagi, ale od nikogo nie usłyszeliśmy prostego słowa: dziękuję. Śmiać mi się chce, kiedy jest nam zarzucane, że rzeczywista pomoc to 60 mln złotych, a nie 116, bo część środków było już zapisanych w preliminarzu wydatków związku, np. na Pro Junior System. Bo my tych pieniędzy nie musieliśmy wydawać, skoro rozgrywki są zawieszone. Ale nie dość, że je przelewamy, to jeszcze zwiększyliśmy pulę. Moim zdaniem to jest ewenement w skali światowej, a mogliśmy sobie pozwolić na taki akt solidaryzmu, bo dobrze przez lata gospodarowaliśmy środkami i wypracowaliśmy pewien zapas na czarną godzinę. Fakt, że teraz to wypłacimy, że nie będzie wpływów z Euro i innych wydarzeń też sprawi, że PZPN będzie miał z 80 mln dziury budżetowej i pewne sprawy będziemy musieli redukować.
Prezes PZPN przyznaje, że już obniżono pensje selekcjonerom. - Zadzwonił Jurek Brzeczek w imieniu trenerów wszystkich reprezentacji i sam zaproponował obniżki. Wynoszą one 40-50 procent - informuje i dziwi się, że są jakieś problemy w klubach z zawodnikami, którzy nie chcą dogadać się z właścicielami klubów w kwestiach finansowych na czas kryzysu.
Zobacz także. Boniek krytykuje decyzję o zakończeniu ligi belgijskiej. "Tak jest najłatwiej"
- Przecież wszyscy wiedzą co się dzieje. Tu nie ma gdzie uciekać i czym się zasłaniać. W moich czasach, kiedy grałem w Widzewie, nie wyobrażam sobie, żeby zawodnicy nie potrafili dogadać się z prezesem Ludwikiem Sobolewskim. Wszedłby do szatni, powiedział, jak jest, w pięć minut byłoby po sprawie. Nikt nie zasłaniałby się prawnikami czy menedżerami. No, ale to były inne czasy, grali sami Polacy, zawodnicy swoje kluby traktowali zupełnie inaczej niż obecnie - odpowiedział „Zibi”, na informację, że w pierwszej wersji gracze jednego z czołowych polskich klubów nie chcieli zgodzić się na żadną obniżkę.
W przeciwieństwie do wielu opinii, Boniek jest optymistą w sprawie dokończenia obecnego sezonu.
- Widząc, że UEFA przedłuża sezon do 19 lipca, jest nadzieja, że w jakiejś formie rozgrywki w Europie jednak uda się przeprowadzić. Moim zdaniem można grać co trzy dni, można grać przy pustych trybunach albo z kibicami, którzy siedzą w regulaminowej odległości. W jakiś sposób, mimo tego, że wirus pewnie będzie się wciąż tlił, trzeba będzie wrócić do normalności, żyć z tym. Może trzeba będzie odizolować najstarszych i najsłabszych, ich chronić najbardziej. Reszta musi być powoli odblokowywana. Tak, wiem, że jestem po sześćdziesiątce i też należę do grupy ryzyka, ale… We Włoszech i nie tylko futbol jest ważną częścią życia i także gospodarki. Jeśli zamkniemy się na dużo dłużej, to dopiero będzie prawdziwy koniec. Reasumując, mój scenariusz jest taki, że jednak rozgrywki na szczeblach centralnych zostaną przywrócone. Trzeba myśleć pozytywnie – kończy Boniek.
Raport dotyczący koronawirusa TUTAJ
Raport dotyczący koronawirusa w sporcie TUTAJ
Przejdź na Polsatsport.pl