Romański w Energa Basket Lidze: Dwunastu z cienia
Więcej polskich zdolnych koszykarzy w Energa Basket Lidze - to może być codzienność od nowego sezonu. Warto więc zwrócić uwagę na tych, którzy mogą zrobić w nowym sezonie skok w górę - pisze koszykarski dziennikarz Polsatu Sport Adam Romański.
Jak będzie wyglądała Energa Basket Liga, czyli ekstraklasa koszykarzy w sezonie 2020/2021? Kiedy on się rozpocznie? Jakie budżety będą miały kluby? Tego nikt nie wie. Nie wiadomo także, czy i jakie będą restrykcje w podróżowaniu po świecie jesienią. Czy kluby będą sięgały po zawodników z USA tak samo chętnie jak do tej pory? Czy to będzie bezpieczne? A może EBL stanie się ligą wyłącznie lub w wielkim stopniu złożoną z polskich koszykarzy?
Trudno przewidzieć, jak wyglądać może świat we wrześniu 2020 roku, kiedy Energa Basket Liga powinna wrócić do hal. Jedno jest pewne, że bez względu na sytuację, w cenie może być jesienią niezbyt wymagający finansowo polski koszykarz, który już coś umie, już coś zagrał, ale do tej pory był w cieniu i jest gotowy z tego cienia wyjść. Po to, żeby zabłysnąć.
W mojej opinii jest co najmniej 12 takich koszykarzy. Nie zastanawiam się przy tej okazji, jaka jest ich sytuacja kontraktowa, czy są związani z klubami czy nie. Zresztą - w dzisiejszych czasach to bardzo płynne. Oto ich krótkie sylwetki.
Filip Put
Najstarszy w tym zestawieniu zawodnik, bo 27 lat skończy 8 kwietnia. W czwartym swoim sezonie w ekstraklasie (wcześniej Asseco Gdynia i Miasto Szkła Krosno) pokazał znaczny rozwój umiejętności, a także rozumienia gry. Przy wzroście 201 cm wychowanek Unii Tarnów może grać aż na trzech pozycjach (obu skrzydłowych i centra), znacznie poprawił rzucanie z dystansu i obronę. Po sezonie w MKS Dąbrowa Górnicza, w którym osiągnął bardzo przyzwoite 10,8 pkt. na mecz w 24 minuty na parkiecie, mam wrażenie, że jest gotowy na granie roli zadaniowca w zespole górnej ósemki ligi, o ile nie czołówki.
Jakub Nizioł
Nie jest tajemnicą, że nie jestem fanem wyjazdów młodych koszykarzy do USA na studia, więc w przypadku 24-latka z Wrocławia (201 cm wzrostu, pozycje od rzucającego do silnego skrzydłowego) mam mieszane odczucia. Z jednej strony fajnie, że pokazał się w kilku meczach Legii Warszawa w debiutanckim sezonie naprawdę sporo umiejętności, a także - w opinii wielu - wygrał konkurs wsadów podczas Pucharu Polski (jurorzy dali drugie miejsce). Z drugiej strony jednak, mam wrażenie, że to wszystko mogło się odbyć już kilka lat temu, bo wyjeżdżając do USA w 2015 roku z Wrocławia (grał w Śląsku i WKK) Nizioł wcale wiele słabszy niż po powrocie nie był. Na pewno nic straconego. Drugie sezony zawodników wracających z akademickiej ligi NCAA są z reguły znakomite, więc tu ryzyka praktycznie nie ma.
Daniel Gołębiowski
22-latek ze Szczecina, który w ostatnich trzech latach po zakończeniu nauki w SMS PZKosz był zawodnikiem Polpharmy Starogard Gdański, też walczył w tym sezonie o utrzymanie w Energa Basket Lidze, podobnie jak Put i Nizioł. Nie oznacza to jednak, że były to rozgrywki stracone. Gołębiowski wciąż ma sporo do poprawy, wciąż za często zagrzewa się w boju i popełnia mentalne błędy, ale 11,2 punktu na mecz na tym etapie kariery, z solidnym rzutem i fizycznością (195 cm), to dobre atuty, żeby spróbować zbudować fajną karierę. Na pewno nie powinno się skończyć na staniu w rogu w przeciętnym zespole i przyglądaniu się, jak grają Amerykanie.
Dominik Wilczek
Tata niespełna 21-letniego wychowanka Śląska Wrocław, Tomasz Wilczek, kiedyś był znakomitym uzupełnieniem gwiazd w Śląsku Wrocław i Prokomie Treflu Sopot. Młodszy brat Dominika - Maksymilian - świetnie zadebiutował w reprezentacji kadetów jako obiecujący 15-latek. W tym gronie Dominik mógłby być nieco w cieniu, ale nie można na to pozwolić. W Kingu Szczecin (drugi sezon) zaczął grać więcej niż w debiutanckich rozgrywkach, trener Łukasz Biela dawał mu role w obronie i mógł liczyć na rozwagę w ataku. Wilczek jest gotowy na skok na wyższy poziom, choć wśród zawodników z rocznika 1999 jest spora konkurencja.
Zobacz także: Romański w Energa Basket Lidze: Za kim tęsknię, kogo nie chcę
Mateusz Szlachetka
Jednym z konkurentów z rocznika 1999 jest wychowanek Korony Kraków, który rozegrał drugi sezon w GTK Gliwice. Bardzo wysoki jak na rozgrywającego Szlachetka (197 cm) w zespole trenera Pawła Turkiewicza był ustawiony optymalnie. Wiedział, jakie akcje ma rozgrywać, wiedział, co mu wolno i dobrze schowane było, z czym sobie jeszcze nie radzi. Zdobywał średnio 7,6 punktu i miał 3,6 asysty na mecz, co wobec grania jako zmiennik bardzo pazernego na minuty i piłkę Amerykanina można uznać za wielki sukces. Szlachetka ma sporo do poprawy (rzuca dobrze, ale nieskutecznie; podaje przytomnie, ale ma za dużo strat), ale tym bardziej warto, żeby trafił w dobre miejsce i znów do trenera, który będzie wiedział, jak go prowadzić.
Przemysław Kuźkow
Kolejny zawodnik z rocznika 1999, jednak w odróżnieniu od wyżej wymienionych (oraz Łukasza Kolendy i Adriana Boguckiego, których jako zawodników „z cienia” już nie można liczyć) nigdy nie grał w reprezentacjach młodzieżowych. Wychowanek MKS Pruszków i GLKS Nadarzyn pracował z trenerem mistrzowskiej Mazowszanki Jackiem Gembalem i ma bez wątpienia iskrę bożą do koszykówki. Widzi okazje i je wykorzystuje, jest sprytny, szybki i zadziorny. Nade wszystko nie jest schematyczny, co tylko rokuje dobrze. Pierwszy sezon w Legii był „na zachętę”, teraz trójki w ostatnich sekundach akcji powinny sypać się częściej.
Wojciech Wątroba
23-latek ze Stalowej Woli ma 210 cm wzrostu i wielką łatwość w przemieszczaniu się po boisku, biega i skacze z lekkością. Wciąż jeszcze ma się wrażenie, że nie do końca wie, co może z tymi atutami zrobić, ale w kolejnych sezonach w HydroTrucku Radom u trenera Roberta Witki widać postęp. Wysocy gracze często rozwijają się powoli, ale jeśli Wątroba będzie potrafił pokazać regularnie akcje, jakie widzieliśmy w jego wykonaniu w Pucharze Polski 2020, za chwilę powinien być ważnym ligowym graczem. A zdolnych ludzi o tym wzroście najbardziej teraz w polskiej koszykówce brakuje.
Szymon Ryżek
Ten rzucający z Pleszewa także ma 23 lata, ale od kilku lat można go było oglądać w ciekawych rolach w zespołach z Poznania (także młodzieżowych) oraz w pierwszoligowej Kotwicy Kołobrzeg. W ostatnim sezonie w BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski trenerzy (najpierw Jacek Winnicki, potem Łukasz Majewski) długo nie mogli się do niego przekonać, ale kiedy wreszcie dostał szansę, zagrał kilka dobrych akcji. Na razie tyle, ale Ryżek spokojnie może stać się kolejnym Mateuszem Zębskim (z Ostrowa, pięć lat starszym), tylko lepszym. Lubię oglądać zawodników, którzy potrafią być w ciągłym ruchu i umieją wykorzystać luki w obronie, wkładając palce między drzwi.
Grzegorz Kamiński
W maju skończy 20 lat, ale inaczej niż wyżej wymienieni na razie w dwóch sezonach w mocnej Arce Gdynia czeka na swoją poważniejszą szansę. W przerwanym sezonie zagrał 89 minut i trafił siedem rzutów z gry. Mierzący 200 cm wzrostu wychowanek SKS Starogard Gdański był najlepszym zawodnikiem mistrzostw Polski do lat 20, które Asseco Arka wygrała tuż przed wybuchem pandemii. Jest zawodnikiem unikalnym, bo gra przede wszystkim na obwodzie, i jeśli będzie dobrze pracował nad rozwojem swojej gry i agresywnością, powinien być reprezentantem Polski. Terminowanie u boku międzynarodowych gwiazd ma już za sobą, przydałoby się granie, nawet w słabszym zespole. Szybko może się spłacić.
Sebastian Rompa
19-letni środkowy Trefla Sopot wywodzący się z Kościerzyny to tak naprawdę przykład. Mierzący 210 cm zawodnik fajnie wyglądał w kadrze U18, pokazał się z dobrej strony w młodzieżowych rozgrywkach, ale w seniorskiej koszykówce ligowej czeka na swoje szanse. Jestem pewien, że to niedobrze, na co przykładów w innych krajach nie brakuje. Kilka minut w każdym meczu, koncentracja na atutach, stawianie zadań do wykonania, może w słabszym zespole i za rok-dwa będzie zawodnik pełną gębą, bo talent ma. Jak to działa, można było zobaczyć na przykładzie dużo mniej utalentowanego Jakuba Motylewskiego w Polpharmie. Cały ten wywód dotyczy także młodszych o rok kolegów Rompy z Trefla, Daniela Ziółkowskiego i Błażeja Kulikowskiego. Może w czasach po koronawirusie po prostu zaczną grać?
Piotr Niedźwiedzki
27-letni środkowy, ale bardzo wszechstronny koszykarz wywodzący się z Wałbrzycha, ma za sobą kolejny świetny sezon w pierwszej lidze, w której w barwach WKK Wrocław był najlepszym strzelcem (20,1 pkt.), zbierającym (12,1) i blokującym (2,65). Kiedyś wielki talent w skali światowej, wicemistrz świata kadetów w słynnej drużynie rocznika 1993 (był w piątce obok Ponitki, Michalaka i Karnowskiego), po kłopotach zdrowotnych był cieniem samego siebie. W ostatnim sezonie w ekstraklasie (2015/2016) walczył w Turowie Zgorzelec i Stali Ostrów z własnymi słabościami kondycyjnymi, ale od tamtego czasu wrócił do formy. Mierzący 210 cm gigant, który rzuca za trzy punkty ze skutecznością 34 procent, powinien wrócić do Energa Basket Ligi jak najszybciej.
Niedźwiedzki nie jest jedyny zawodnikiem z pierwszej ligi, który jest według wszelkich znaków gotowy na powrót do EBL. Wymienić należy tu także dwóch wychowanków WKK Wrocław: 22-letniego strzelca Mateusza Szczypińskiego (14,9 pkt. w Zniczu Pruszków), o rok starszego rozgrywającego Michała Jędrzejewskiego (13,7 pkt. i 6,4 asysty w WKK). Trzeba wspomnieć też o dwóch wychowankach Polonii Warszawa: 24-letnim skrzydłowym Górnika Wałbrzych Grzegorzu Kulce (14,5 pkt. i 6,6 zbiórki) oraz o rok starszym, grającym w Czarnych Słupsk Adrian Kordalski (14,5 pkt. i 7,1 asysty), który w ekstraklasie jeszcze nie zadebiutował.
Kacper Gordon
Rocznik 2002 jest w naszej koszykówce bardzo uzdolniony, ale kilku zawodników urodzonych w tym roku wyjechało za granicę. W Polsce, a dokładnie w Śląsku Wrocław, jest wychowanek Polonii Warszawa (kolejny!) Kacper Gordon, zdolny rozgrywający i sprytny strzelec, który w drugiej lidze zdobywał w ostatnim sezonie średnio 20,2 punktu na mecz (miał także 4,2 asysty). Gordon miał zacząć wiosną treningi w pierwszej drużynie Śląska i na pewno na to już nadszedł czas. Może uda się jeszcze w przyszłości nabrać rutyny ćwicząc z Kamilem Łączyńskim (też wychowanek Polonii!).
Wśród zawodników młodzieżowych grających dotąd głównie w drugiej lidze do EBL jak najszybciej powinien trafić nie tylko Gordon. Dotyczy to także 19-letniego środkowego SMS PZKosz Władysławowo (i młodzieżowych drużyn Trefla) Szymona Zapały (210 cm wzrostu), który jest być może największym talentem podkoszowym w Polsce. Nie można zapomnieć także o jego rówieśniku, rozgrywającym Asseco Arki Gdynia Mateuszu Kaszowskim, który już zadebiutował w EBL i powinien być w niej na stałe. Nie ma na co czekać.
Przejdź na Polsatsport.pl