Bieniek: Przyznanie medali we Włoszech byłoby niesprawiedliwe
Mateusz Bieniek i jego Cucine Lube Civitanova, tak jak cała włoska siatkówka, nie dokończą sezonu. Federacja zdecydowała o nieprzyznaniu medali. Bieniek żałuje, bo jego zespół był liderem SuperLegi, ale przyznaje, że to sprawiedliwa decyzja. Co dalej z polskim środkowym? Czy zostaje w Lube, kiedy wróci do kraju, co z sezonem reprezentacyjnym?
Robert Małolepszy: Wszystkie włoskie ligi siatkówki zostały w środę zakończone. To była chyba jedyna decyzja, jaką można było podjąć?
Mateusz Bieniek: Włosi bardzo chcieli dokończyć ten sezon, ale sytuacja związana z pandemią wciąż się nie poprawia i chyba rzeczywiście nie było sensu czekać. Ostatni raz byłem na boisku 8 marca, od tamtej pory siedzieliśmy w domach.
Nie żal Panu, że nie rozdano medali? Pański zespół – Cucine Lube Civitanova był liderem, mając na koncie 18 zwycięstw, tylko dwie porażki i 53 punkty. W grupie pościgowej były Modena (2 miejsce, 17-4, 52 punkty) oraz Perugia (3 miejsce, 18-2, 51 pkt).
Na pewno szkoda, ale to jest sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Rywale za naszymi plecami nie mieli przecież dużych strat. Z Perugią mieliśmy jeszcze grać. Gdyby sezon zasadniczy był zakończony, każdy zespół miałby tę samą liczbę spotkań, ze wszystkimi mielibyśmy na koncie mecz i rewanż, wtedy można by było rozdawać medale.
Zobacz: Leon stracił kolegę z zespołu! Wszystko przez zakończenie sezonu we Włoszech
To pierwszy pański sezon we Włoszech, jak Pan go ocenia?
Strasznie szybko zleciało. Oczywiście mogłoby być lepiej, ale jestem zadowolony. Uczę się dużo, gram w super silniej drużynie. Podglądam najlepszego środkowego na świecie, jakim jest Robertlandy Simon.
Który pozbawia Pana miejsca w pierwszej szóstce.
Nie obrażam się na to i czekam pokornie na swoją szansę.
Zostaje Pan na kolejny sezon w Lube?
Tak, mój kontrakt jest ważny.
A Simon?
Również.
W miejsce Brazylijczyka Bruno Rezende, który wraca do kraju, przychodzi argentyński rozgrywający Luciano De Cecco, a to oznacza, że być może jeszcze trudniej będzie się Panu przebić do składu. De Cecco i Simon świetnie znają się z czasów wspólnej gry w Piacenzie. To co wówczas razem wyczyniali, niemal co tydzień kończyło się „akcją kolejki”…
Tak wiem, jakie niesamowite akcje potrafili wykreować wspólnie. Ale jak już powiedziałem, robię swoje, czekam na szansę, na nic się nie obrażam.
Czy w klubie mówi się coś o obniżeniu kontraktów w związku z kryzysem, jaki zapewne nadejdzie?
Na dziś nie było żadnych rozmów, ale zdaję sobie sprawę, że takie obniżki mogą być. Choćby za ten sezon, którego nie dokończyliśmy.
Jak obecnie wygląda sytuacje we Włoszech? Doniesienie medialne, liczba zgonów, to wszystko wciąż wygląda źle...
Tak jak wszyscy siedzę w domu. Wychodzę rzadko. By to zrobić, muszę wypełnić specjalne pozwolenie. Raz nawet zatrzymała mnie policja. Jechałem na zakupy, miałem pozwolenie, puścili dalej.
Zobacz: Zmiany w Asseco Resovii oficjalnie potwierdzone! Nowy trener na przyszły sezon
Kiedy wraca Pan do Polski?
Jeszcze nie wiem. Na pewno w przyszłym tygodniu, samochodem, który mam tutaj.
Już Pan wie, gdzie spędzi przymusową kwarantannę?
To właśnie jedna ze spraw, które muszę ogarnąć, zanim wsiądę do samochodu.
Święta zatem spędzi Pan we Włoszech…
Na szczęście jestem tu z narzeczoną. Nie będę więc sam.
Coś mówi się w Civitanovej o przejściu do waszego klubu Macieja Muzaja?
Nie do mnie to pytanie. Ja nic nie wiem, poza tym, że na kolejny sezon na pozycji atakującego zostaje Kamil Rychlicki.
Trzymacie się razem?
Pewnie. Kamil to przecież Polak, choć z paszportem Luksemburga. Świetnie mówi po polsku. Na początku bardzo mi pomógł w aklimatyzacji we Włoszech.
Sądzi Pan, że kadra zbierze się w tym sezonie i będzie miała szansę zagrać w Lidze Narodów?
Bardzo bym chciał. Mówi się, że to może być sierpień, wrzesień. Oby.
Igrzyska za rok. Dla Was, mistrzów świata to lepiej, czy gorzej?
Trudno powiedzieć. Mamy rok więcej czasu na przygotowania. Może i lepiej. Jedno jest pewne – teraz tych igrzysk nie dałoby się przeprowadzić.