Jason Crump wraca do akcji!
Trzykrotny indywidualny mistrz świata na żużlu zatęsknił za rywalizacją! Po ośmiu latach przerwy Jason Philip Crump wraca do żużla. Zakotwiczył w lidze brytyjskiej. Australijczyk będzie Wiedźmą z Ipswich. To największy hit minionej zimy.
Crumpie… 145 turniejów GP, 77 finałów, 23 zwycięstwa, 2006 zdobytych punktów. Imponujący dorobek w elitarnym gronie gladiatorów walczących o najbardziej prestiżowy skalp na żużlowej szlace… Mistrz świata z 2017 roku, Australijczyk Jason Kevin Doyle, od lat jest niezmiennie zakochany w pokonywaniu wiraży od Swindon aż po Peterborough. Doyley uwielbia wyspiarskie klimaty i lubi być człowiekiem okrutnie zajętym. Goszcząc w Częstochowie pod koniec lutego 2020 roku, Doyley niezmiernie ucieszył się z faktu, że jego idol – Crumpie – wraca do regularnego ścigania w Anglii. Do ligi Premiership wraca inny gwiazdor – Nicki „Box Office” Pedersen – który podobnie jak Crumpie – potrzebuje zacnego wymiaru speedwaya, ale… Nicki, trzykrotny czempion globu będzie reprezentował barwy Sheffield Tigers i zamierza latać na wyjątkowo szybkim torze Owlerton. I chociaż come back Pedersena zachwycił fanów szlaki w Wielkiej Brytanii, kibiców absolutnie zelektryzował powrót Jasona Crumpa do regularnej jazdy. Co skłoniło do tej decyzji człowieka, który w 1990 roku został mistrzem Australii do lat szesnastu?
Tęsknota za kumplami i adrenaliną
Crumpie zawsze kochał aktywność. Nawet teraz, będąc teoretycznie na sportowej emeryturze, spędzał dziesięć godzin tygodniowo na siłowni w Gold Coast. W styczniu 2020 roku zaskoczył niedowiarków rewelacyjnym występem na torze Pinjar Park w Perth. Nawijanie manetki gazu okazało się pestką dla 44-letniego asa, który przywykł do prawdziwych wyzwań. To prawda, że odbiór syna Setha ze szkoły, który w tym roku kończy edukację i zamierza spróbować sił w wyścigach British Superbikes jest przemiłym zajęciem dla taty. Córka Mia studiuje w Melbourne i marzy o pracy w sektorze medycznym, a więc domowe gniazdko za chwilę opustoszeje. A jegomość w sile wieku pragnie coś robić, a nie tylko patrzeć na urzekającą małżonkę Melody i podziwiać fale oceanu. Poza tym, jeżeli Jason ma wracać do puszczania klamki, to teraz, bo za 5 lat może być to nierealnym przedsięwzięciem. „Niezależnie od ideologii, łączą nas te same uwarunkowania biologiczne” – śpiewał Sting w kapitalnym numerze „Russians”. A Jason swego czasu posmakował ligi rosyjskiej, więc co nieco wie o kształcie duszy w krainie carów…
Kołdra… Magiczne pojęcie dla żużlowców – wiecznych trampów przywykłych do uśpionych kozetek w busach. Poduszka nienagannie wyprana przez żonę, tudzież mamę, kaptur bluzy otulający głowę, szerokie spodnie i umęczony organizm marzący o chwili wytchnienia. Nawet oni, miłośnicy ekstremalnych wrażeń, marzą o ciepłej pościeli. Niezależnie od statusu majątkowego, wyznawanej religii, liczby zdobytych tytułów mistrza świata, przebytych kontuzji – każdy wie, że co roku trzeba zadbać o nowe poszycie. W obliczu braku tkaniny, można podkurczyć nogi i próbować zasnąć w pozycji embrionalnej, ale na dłuższą metę, nikt nie wytrzyma niedostatku materiału. Ileż przyjemności kryje za sobą wyciągnięcie się niczym struna pod długą i szeroką kołdrą, spod której nie będzie wystawał choćby skrawek paznokcia… Urok, a zarazem przekleństwo ludzkiego bytowania polega na tym, że nie można sobie pozwolić na zaniechanie poszukiwań materiału na kołdrę. Nawet wielki mistrz, który nie schodził z podium Speedway Grand Prix od 2001 do 2010 roku – Jason Crump – nie może sobie pozwolić na nadmiar laby…
Zobacz - Craig Boyce: Żużlowiec - perkusista
17 października 2009 roku na stadionie bydgoskiej Polonii Jason Crump zdobył dla Australii siódmy złoty medal w indywidualnych mistrzostwach świata. W 1936 roku triumfował Lionel van Praag, w 1938 złoto zdobył Bluey Wilkinson, a po II wojnie światowej dwukrotnie mistrzem był Jack Young (1951, 1952). Po imponujących wyczynach Jasona Crumpa (2004, 2006 i 2009), kolejne złote skalpy dla Australii dołożyli: Chris Holder (2012) i Jason Doyle (2017).
Jason Crump nie jest cyrkowcem tej klasy co Jack Young, który potrafił przejść 200 metrów po płocie nie podpierając się ani razu. Nie sposób mu jednak odmówić gigantycznej determinacji, którą odziedziczył po dziadku i ojcu.
Córka Neila Streeta – Carol, wyszła za mąż za Phila Crumpa, który był rozdarty niczym miasteczko, nieopodal którego się urodził. Mildura w połowie tonie w pustynnym piasku, a od tułowia po stopy kąpie się w owocowym gaju. Gdy Neil Street doradzał Philowi Crumpowi, żeby wziął sobie dwa tygodnie wolnego przed finałem IMŚ na Stadionie Śląskim w Chorzowie w 1976 roku, Phil nie posłuchał rad teścia. Wielka szkoda, bo brak świeżości i przemęczenie startami w lidze brytyjskiej sprawiły, że Phil Crump zdobył tylko brązowy medal. Drugiej takiej szansy los mu już nie podarował.
Phil przelał niespełnione ambicje na syna. Wraz z teściem biegał przy motocyklach Jasona podczas finału IMŚ juniorów w fińskim Tampere w 1995 roku. Jason Crump został wtedy najlepszym żużlowcem świata do 21 lat. Crumpie okazał się tytanem pracy, bo gdy zimą wracał z Anglii do Australii, wsiadał do zakurzonej furgonetki i przejeżdżał tysiące kilometrów w krainie Down Under w poszukiwaniu torów, na których mógłby się pościgać. Gdy wystarczyło czasu, nie odmawiał startu w Nowej Zelandii na długich, 1000 – metrowych torach, aby oswoić się z szybkością. „Przyjmowałem również zaproszenia z Kalifornii, bo wiedziałem, że różnorodność torów i nawierzchni da mi wszechstronność. Cóż z tego, że moim honorarium był kask, gogle i nowy kombinezon? Ważne, że mogłem się ścigać. Kolacja i koja w domu właściciela toru były wystarczającym luksusem” – wspomina Jason.
Twarda szkoła życia przełożyła się na ocean sukcesów. Crump został indywidualnym mistrzem świata w 2004, 2006 i 2009 roku, wicemistrzem świata w latach 2001 – 2003, 2005, 2008 i brązowym medalistą w 2007 roku.
Pochodzący z Galicji mechanik Rafał Piątek mieszkał u Jasona, gdy Australijczyk ścigał się regularnie w lidze brytyjskiej. „Crumpie to wspaniały kumpel. Gdy wybierał się na gokarty czy motocross, nigdy nie zapominał o swoich majstrach. Jest wszechstronnie uzdolniony sportowo” – dodaje Rafał noszący w parkingu przydomek „Friday”. Niech na potwierdzenie słów Piątka posłuży fakt, że na nartach wodnych Jason był w stanie przegrywać jedynie z Leigh Scottem Adamsem, z którym łączy go głęboka przyjaźń…
Wszystko dla dzieci
Crumpie troszczył się, aby pokazać dzieciom La Sagrada Familia w Barcelonie i oddać się szalonej zabawie w Disneylandzie. Kiedy Melody i Jason spędzali lwią część roku w krainie bekonu, jajek i fasolki na gorąco, obok angielskiego domu Crumpów powstał kort o twardej nawierzchni. Synek Seth, dziś 16-letni chłopak kochający prędkość i asfalt, przejawiał spory talent do tenisa. „Chciałbym, aby Seth czerpał radość z gry. Nie mam nic przeciwko temu, aby cieszył się takim szacunkiem jak Pat Rafter (dwukrotny mistrz US Open’97 i ‘98)” – śmiał się opiekuńczy tata. Dryfowanie w stronę tenisa w zakochanej w motocyklach rodzinie Streetów i Crumpów to pokłosie zmęczenia Mel licznymi kontuzjami męża. „Zawsze jestem z Jasonem w trudnych chwilach, ale chciałabym, żeby nasze maleństwa uprawiały bezpieczniejszą dyscyplinę sportu. Cierpienia męża dają mi impuls do czułej opieki, ale wyczerpują psychicznie” – dodaje Mel, małżonka Jasona. Dziadek Neil nigdy nie odmawiał pomocy wnuczkowi. Gdy Crumpie potrzebował wsparcia w trakcie sezonu, wiedział, że dziadek szybko przemieści się z angielskiego Exeter, aby nieść pomoc.
Kołdra… Szczęście mieć mądrych i kochających bliskich, lecz aby uprawiać żużel na najwyższym poziomie, potrzeba gigantycznych nakładów finansowych. W ojczyźnie Jasona, nikt z bogaczy nie wyłoży fortuny na motocykle Crumpa, bo żużel praktycznie nie istnieje w świadomości Australijczyków. W szóstym co do wielkości kraju na świecie kocha się futbol australijski, krykiet, rugby, tenis, pływanie, koszykówkę i... netball! Na Melbourne Cricket Ground, ogromny stadion w stolicy stanu Victoria, bez specjalnej reklamy widowiska, przychodzi 60 – 70 tysięcy fanów. Dwa tygodnie zmagań tenisistów i tenisistek na kortach w Melbourne Park przyciągnęło w 2020 roku aż 812 174 widzów. Od 1861 roku w każdy pierwszy wtorek listopada na przedmieściach Melbourne, we Flemington, odbywają się słynne wyścigi konne. Australia wstrzymuje wówczas oddech. Mecze krykieta sprawiają, że mieszkańcy antypodów przywdziewają zielono – złote koszulki i tłumnie wybierają się na stadiony. Młodzież bez skrępowania biega na świeżym powietrzu i marzy o karierze legendarnego krykiecisty – Steve’a Waugh. Waugh od lat jest idolem… Jasona Crumpa.
Muzeum bez metanolu
W przepięknym Narodowym Muzeum Sportu położonym w centrum Melbourne, nie ma choćby jednej gablotki poświęconej żużlowi. Jest strój znakomitej lekkoatletki Cathy Freeman, fenomenalnej sprinterki i mistrzyni olimpijskiej w biegu na 400 metrów podczas igrzysk w Sydney (25 września 2000 roku). I ubiór Edwina Harolda Flacka, pierwszego australijskiego złotego medalisty olimpijskiego. Flack wygrał biegi na 800 oraz 1500 metrów na igrzyskach w Atenach w 1896 roku. Jest rakieta leworęcznego Roda Lavera, który wygrał Wielkiego Szlema w 1962 oraz 1969 roku. Jest bolid, w którym sir Jack Brabham zdobył tytuł mistrza świata Formuły 1 w 1959 roku. I tysiące pamiątek poświęconych krykietowi i futbolowi australijskiemu. Gdy pytam panią Gerry Kerlin – kustosza muzeum – o speedway, waćpanna ze zdumieniem otwiera szeroko buzię. Nie ma pojęcia, że na antypodach urodził się ten piękny, szalony i ekstremalny sport zwany w Polsce żużlem…
Rodowity Nowozelandczyk Bob Dyer, przez wiele lat mieszkał w Melbourne. W tym roku przeniósł się do Bendigo – miasteczka niegdyś opanowanego przez gorączkę złota. Bob Dyer uważa, że speedway nie ma szczęścia do zręcznych speców od marketingu i public relations. „W Australii popularny jest każdy sport, w którym obecna jest… piłeczka. Naturalnym następstwem tego faktu jest konieczność wypromowania dyscyplin, które są pozbawione tego magicznego rekwizytu. W 2002 roku Speedway GP w Sydney przyciągnęło na trybuny 32 tysiące sympatyków żużla. To znak, że jest baza kibiców, ale gdybym miał cokolwiek doradzać organizatorom Grand Prix, na ich miejscu wybrałbym Melbourne. To miasto, w którym sprzeda się każde widowisko sportowe. Ludzie, którzy tu mieszkają, kochają sport i sami lubią się ruszać. Wskazałbym na Etihad Stadium (dawny Telstra Dome), który na szczęście nie jest stutysięcznikiem jak stadion Olimpijski w Sydney goszczący żużlowców. Nie idźmy w przerośnięte stadiony, gdyż póki co, jesteśmy kameralnym sportem” – zauważa Bob Dyer.
Marzenia Boba spełniły się w latach: 2015 – 2017. Z frekwencją w Melbourne nie było źle, bo na Etihad Stadium zagościło ponad 20 000 widzów. Pod względem sportowym GP Australii na żużlu było urzekającym widowiskiem. O torze, ułożonym w 2015 roku przez ekipę Ole Olsena, wypowiadano się w samych superlatywach. Nie było podniesionych łuków a la beczka śmierci na Odsal Stadium w Bradford, lecz mimo to ściganie było przednie. W 2015 roku w Melbourne wygrał Greg Hancock, w 2016 roku Chris Holder, a w 2017 roku nie było mocnych na Jasona Doyle’a. Crumpie był zachwycony, bo podczas GP Australii w 2017 roku pracował w roli reportera. Paradował w zjawiskowej koszuli, która sugerowała, że chwilę przed zawodami spędził na plaży na Fidżi…
Wszystko ładnie i pięknie, tylko koszty operacji: przerzut armii ludzi z Europy do Australii, wynajem stadionu i ułożenie czasowego toru, sprawiły, że impreza przestała się opłacać. A świetnymi wyścigami i wrażeniami chleba nie posmarujesz… Bob Dyer ma serce większe niż Australia i Nowa Zelandia razem wzięte. Podczas urlopu, wsiada z małżonką Ann Dyer do auta i odwiedza stadiony, na których słychać żużlowe motocykle. Kurri Kurri, Undera Park, Gosford, Mount Gambier, Mildura, Gillman… Bob posiada licencję sędziego. Pomaga w organizowaniu imprez dla dzieci, które w przyszłości chcą zostać żużlowcami. Daleko od zgiełku wielkich miast, na torach zapomnianych przez cywilizację. Opędzając się od much, ale w nieskrępowanej atmosferze szczerych rozmów rodzą się kolejne żużlowe talenty i poszerza się grono pasjonatów. Pytanie brzmi: czy żużel w Down Under chce, aby o nim usłyszano?
W 2005 roku Australian Open obchodził setną rocznicę. Na korty przybyła znakomita aktorka Nicole Kidman, a także wiele sportowych sław rodem z Australii. Federacja Motorcycling Australia przegapiła genialną i absolutnie wyjątkową okazję, aby wypromować Jasona Crumpa. Moment był wyśmienity. W październiku 2004 roku Crumpie wywalczył mistrzostwo świata w norweskim Hamar. Był to pierwszy złoty medal dla Australii w IMŚ od triumfu Jacka Younga w 1952 roku...
Speedway boi się, że gdy przestanie być najpilniej strzeżonym sekretem, wówczas zatraci swój naturalny wymiar, a koloryt duszy wyblaknie. Nic bardziej błędnego. Freestyle motocross jest przykładem jak zręcznie zadbać o finansowe podstawy nie tracąc przy tym szaleństwa i fantazji. To wciąż weseli chłopcy, którzy nie stronią od mocnych wrażeń, błyszczą niebanalnym humorem i nie opuszczają krainy marzeń, mimo, że oko kamery zagląda w najgłębsze zakamarki ich jestestwa.
We wrześniu 2008 roku w Warszawie podczas treningu przed Red Bull X – Fighters, Norweg Andre Villa doznał bolesnej kontuzji, a Amerykanin Ronnie Renner z małżonką pojechali w te pędy do szpitala, aby być przy swoim przyjacielu. Nieważne, że następnego dnia Renner brał udział w prestiżowych zawodach, które zamykały historię Stadionu X – lecia. Czuwał przy koledze, tak jak Sławomir Dudek, który przed laty odwiedził cierpiącego w szpitalu Jacka Krzyżaniaka. Wystarczy odrobina wyobraźni, aby sprzedać widowisko i wciąż być wrażliwym człowiekiem. Stos czeków, nadętych oficjeli i zapach perfum płynący od zamożnej socjety nie musi mieć wpływu na barwę duszy.
Australijczyk Robbie „Mad Dog” Maddison przekuł talent i pasję w sukces wizerunkowy i finansowy. Był zapraszany na największe imprezy. Meksyk, piramidy egipskie, arena walk byków w Madrycie, elektrownia w Londynie, główna arteria Las Vegas, Moskwa. Nie zaznał głodu i chłodu, bo sponsorzy dostarczyli pożądanej ilości tkaniny. Jak każdy z nas, Robbie Maddison boi się o jutro, ryzykuje, ale potrafił zadbać o środki do uprawiania sportu, który kocha. „Mad Dog” może z rozkoszą wyprostować nogi, zupełnie jak podczas kręcenia figury lazy boy...
Gdy zimą 2008 roku świat zadrżał na wieść o nadciągającym globalnym kryzysie ekonomicznym, Crumpie obmyślał plan na zdetronizowanie Nickiego Pedersena. Życiodajny polski rynek sponsorów zaczął zdradzać pierwsze oznaki zadyszki. Źródło finansowej prosperity zaczęło wysychać. Polsce nie groziła podróż w czasie od roponośnych pokładów Dubaju po poławiaczy pereł, ale oszczędniej gospodarowano tkaniną na zacne szaty. Crump nie chciał podkurczać nóg, zapragnął rozłożystej kołdry i odpędzał czarne scenariusze…
Druga część opowieści o Jasonie Crumpie na stronie drugiej...
Przejdź na Polsatsport.pl