Trenerem Piątka zostanie mentor Wichniarka? „To może być strzał w dziesiątkę”!
Według niemieckich dziennikarzy to Bruno Labbadia - były trener takich klubów jak Leverkusen, Stuttgart, HSV czy Wolfsburg ma przywrócić blask berlińskiej „Starej Damie” (Alte Dame) czyli drużynie Herthy. Znam Labbadię bardzo dobrze, to mój mentor z Arminii. Uważam, że to może być strzał w dziesiątkę – pisze z Berlina Artur Wichniarek.
Co może trochę zaskakiwać to fakt, że Labbadia pracę z zespołem miałby zacząć od razu, a nie od nowego sezonu, jak spekulowano krótko po odejściu z Berlina Jürgena Klinsmanna. Czyżby zatem kolejny znakomity niemiecki napastnik miał wpłynąć na odbudowanie formy strzeleckiej naszego „El Pistolero” Krzysztofa Piątka? Ten nie błyszczy po przeprowadzce z Włoch do Niemiec, ale też nie błyszczy (delikatnie mówiąc) cały jego zespół. Wydaje się, że takie rozwiązanie byłoby z korzyścią dla Herthy i reprezentanta Polski.
Znam Bruno bardzo dobrze, gdyż miałem okazję grać z nim dwa lata w Arminii Bielefeld. Były gracz takich zespołów jak Bayern Monachium, HSV Hamburg czy Werder Brema okazał się dla mnie swego rodzaju mentorem.
Zobacz: Bayer przeprowadził pierwszy transfer mimo koronowirusa
Zaopiekował się „młodym”, który po przybyciu do Niemiec był lekko zagubiony. Odbierał mnie z hotelu i jeździliśmy razem na treningi i również razem zostawaliśmy na treningi indywidualne. To on pokazał mi na czym polega profesjonalizm, cierpliwość i szacunek do kolegów z zespołu. To on był tym jedynym, który cały czas wierzył, że uda mi się przebić do podstawowego składu. Wspierał mnie w ciężkich początkach mojej kariery na niemieckich boiskach.
Takim samym profesjonalistą jest Labbadia również jako trener. Szkoleniowiec, który chce z każdego zawodnika wyciągnąć maksimum. Jest mega wymagający. Również od samego siebie, co niestety, często jest jego przekleństwem, bo nie każdy zawodnik jest przygotowany i gotowy na codzienne, prawie trzygodzinne treningi.
Treningi które są bardzo intensywne, cały czas przerywane, aby od razu omawiać i korygować błędy. Tak wygląda każdy trening, każdy dzień i tydzień... Dlatego początki byłego reprezentanta Niemiec w każdym klubie były bardzo dobre, tak zwany efekt „nowej miotły” był odczuwałby w każdym kolejnym zespole.
Czy to w HSV, z którym dotarł w sezonie 2009/2010 do 1/2 finału Ligi Europy, Leverkusen czy Wolfsburgiem, z którym awansował również do LE. Początek pracy zawsze miał wyśmienity i rundy jesienne jego zespołów były niezmiernie udane, ale już rewanżowe to z reguły fiasko.
Niestety, im dłużej był w klubie, tym monotonia treningu, na którym cały czas były „wałkowane” i omawiane te same tematy, doprowadzały - średnio po 45 meczach - do znudzenia się piłkarzy i zwolnienia trenera.
Zobacz: Czystki w Bayernie. Gwiazdy opuszczą Monachium i zrobią miejsce nowym?
Jedynie w Stuttgarcie Labbadia potrafił utrzymać posadę przez prawie trzy lata i prowadził zespół z miasta Mercedesa w 119 meczach. Doprowadził drużynę do finału Pucharu Niemiec sezonu 12/13.
Również projekt Wolfsburg podążał pod jego kierownictwem w dobrym kierunku. Po tym jak Bruno objął zespół, z którym musiał ratować ligę w meczach barażowych, w kolejnym sezonie wywalczył z nim przepustkę do Ligi Europy, zajmując 7. miejsce na koniec sezonu 18/19. Niestety, konflikt z dyrektorem sportowym Schmadtke doprowadził do zwolnienia go z końcem poprzedniego sezonu.
Mam nadzieję, że podobnie jak w karierze piłkarskiej, tak i trenerskiej Bruno Labbadia potrafi wyciągać wnioski zarówno ze swoich sukcesów, ale też i porażek. Optymizmem napawa fakt, że w Wolfsburgu efekt „miotły” trwałby dłużej, gdyby nie problemy z pracodawcą.
Mocno wierzę, że klub w którym grałem dwukrotnie, nareszcie znalazł trenera, który będzie twarzą nowego projektu wielkiej Herthy. Mam nadzieję, że dla Krzysztofa Piątka Bruno stanie się z kolei takim samym mentorem, jakim był dla mnie na początku mojej, niemieckiej przygody z piłką.
Przejdź na Polsatsport.pl