Żyła to ma „kopyto”!
Apoloniusz Tajner nie ma wątpliwości. Najmocniejsze odbicie w gronie skoczków ma Piotr Żyła. Gregor Schlierenzauer o takim może tylko marzyć. Z Żyłą nikt nie ma szans.
Z tego co mówi prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner, nasz reprezentacyjny skoczek potrafi przeskoczyć z miejsca poprzeczkę zawieszoną na wysokości 185 cm. Wydaje się nieprawdopodobne, ale takie są fakty.
Nie tak dawno Schlierenzauer, znakomity austriacki skoczek, mający na koncie najwięcej zwycięstw w zawodach Pucharu Świata, pokazał, jak się można bawić w czasach zarazy, demonstrując przy tym wysoką formę sportową. Na tarasie swojego domu w Tyrolu, dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli, przeskoczył z miejsca belkę na wysokości około 1,5 metra opartą z obu stron na dziewięciu puszkach napoju energetycznego, który od lat reklamuje. Zrobił to z klasą i uśmiechem, wyzywając jednocześnie do rywalizacji innych znakomitych skoczków, między innymi Polaków: Adama Małysza, Kamila Stocha i Piotra Żyłę. Do podobnej aktywności w czasach walki z koronawirusem i związanej z nią domową kwarantanną zachęcił też inne znakomitości tej dyscypliny, między innymi Japończyka Ryoyu Kobayashiego, Słoweńca Petera Prevca, Norwega Roberta Johanssona czy swojego rodaka, aktualnego zdobywcę Kryształowej Kuli, Stefana Krafta.
Małysz, dziś dyrektor sportowy w PZN, odpowiedział mu z uśmiechem, że jego czas skakania już dawno minął, ale użył fortelu, podstawił sobie małą drabinkę i też przefrunął na podobnej wysokości. Z dobrej strony pokazał się w takiej próbie w swoim mieszkaniu również Japończyk Kobayashi.
A później widzieliśmy jeszcze młodego Tomka Pilcha, bratanka Małysza, który pokonał poprzeczkę zawieszoną na dziesięciu puszkach RedBulla. Kto wie, może pójdzie kiedyś w ślady wujka i wciąż walczącego o największe trofea Austriaka?
Gdy zapytałem Apoloniusza Tajnera, co sądzi o takiej zabawie, były trener naszej kadry w czasach sukcesów Małysza, pochwalił pomysł, i uprzedzając moje kolejne pytanie odpowiedział, że mistrz w takiej zabawie jest jednak tylko jeden: PIOTR ŻYŁA.
- Nikt nie ma takiego kopyta jak Piotrek. Ciekawy jestem tylko, kiedy odpowie Gregorowi. Jego rekord (185 cm) w wybiciu z obu nóg najlepiej świadczy o jego mocy. Nikt w naszej kadrze nie może się z nim równać. Jedynie Dawid Kubacki mógłby próbować z nim rywalizować, ale i tak jest to domena Żyły.
Zobacz także. Kruczek: MŚ w Planicy w grudniu? To świetny termin dla lotów
- W dawnych czasach, takich kopyciarzy na polskich skoczniach mieliśmy kilku – wspomina Tajner.
- Jednym z nich był Jan Bieniek, wicemistrz Polski w 1969 roku na normalnej skoczni. Tyle że on czasami skakał wyżej niż dalej. Te jego niewiarygodnie mocne odbicie nie zawsze niosło go tam, gdzie trzeba. Wybijał się po prostu za wysoko. Atomowym wybiciem imponował też nieżyjący już Józek Przybyła, 16-krotny medalista mistrzostw Polski, dwukrotny olimpijczyk, który w 1964 roku mógł wygrać Turniej Czterech Skoczni (prowadził w klasyfikacji generalnej TCS po pierwszej serii ostatniego konkursu w Bischofshofen, ale w drugiej miał upadek). Jego sukcesy najlepiej świadczą o tym, że był bardzo dobrym skoczkiem. Później, już w czasach Małysza, siłą odbicia imponował Wojciech Tajner, ale to też nie przekładało się na mistrzowskie skakanie, choć srebrny medal MP zdobył.
- Potęga odbicia to jedno, dalekie loty to drugie. Bywa, że to pierwsze jest wrogiem drugiego. Tak właśnie było w przypadku Żyły, podobny problem długo miał Kubacki.
- Dziś obaj radzą sobie już znacznie lepiej z kątem odbicia, Żyła zmienił jeszcze pozycję dojazdową, a ich wyniki tylko potwierdzają jak to było ważne. A moim zdaniem obaj mogą skakać jeszcze lepiej, jeszcze dalej – tłumaczy Apoloniusz Tajner.
Na koniec prezes odpowiedział na pytanie dotyczące MŚ w lotach narciarskich. Słoweńcy chcą je zorganizować w grudniu tego roku w Planicy, czyli tam gdzie miały się odbyć w marcu, ale z powodu epidemii koronawirusa zostały odwołane. Zdaniem Tajnera nic nie jest przesądzone, bo z jego wiedzy wynika, że FIS jeszcze nie zatwierdził nowego kalendarza. Są tylko czynione przymiarki, by mistrzowskie loty na mamucie w Planicy rozegrać przed Świętami Bożego Narodzenia.
– Im później, tym dla skoczków lepiej, ale przed świętami swoje konkursy mają przecież Szwajcarzy w Engelbergu. I nie oddadzą ich bez walki. A wcześniej grudniowe skakanie zaplanowano w Libercu i Ramsau. Na razie jednak nie to jest najbardziej istotne. Siedzimy w domu i czekamy z nadzieją na lepsze czasy – zakończył Tajner.
Raport dotyczący koronawirusa TUTAJ
Raport dotyczący koronawirusa w sporcie TUTAJ
Przejdź na Polsatsport.pl