Leon o porównaniu do Ronaldo: Jestem bardziej liberalny, ale nie mniej profesjonalny
Wilfredo Leon jest uznawany przez wielu za najlepszego siatkarza na świecie. W piłce nożnej podobną estymą cieszy się Cristiano Ronaldo. Nic dziwnego, ze nie brakuje porównań obu zawodników. - Czytałem, że Cristiano jest bardzo ułożony, jeśli chodzi o godziny snu i spożywanie posiłków. Ja lubię mieć więcej wolności i nie trzymać się aż tak mocno restrykcji. Myślę, że to, że jestem bardziej liberalny, nie znaczy, że jestem mniej profesjonalny - skomentował Leon w wywiadzie dla Olympic Channel.
Olympic Channel: Jak się czujesz w tym trudnym czasie?
Wilfredo Leon: To bardzo trudny czas, bo nie możemy normalnie trenować. Siatkówka jest sportem zespołowym, a my nie możemy teraz pracować razem. W domu staram się realizować plan przygotowany przez trenera, ale obciążenie treningowe jest zupełnie inne. Mogę wykonywać ćwiczenia izometryczne, ale przysiadów z obciążeniem już nie. Jeśli chodzi o piłkę, to nie dotykałem jej. Szczególnie teraz, kiedy jestem w Polsce, nie mam zbyt wiele miejsca. Mogę to robić jedynie w garażu, a teraz muszę odbyć dwutygodniową kwarantannę. W domu nie będę odbijał, bo mogę coś zniszczyć. Dodatkowo mam małą córeczkę i synka, więc byłoby to bardzo trudne.
Wiele osób tęskni teraz za uprawianiem sportu. Jak wyglądały twoje pierwsze kroki?
Byłem bardzo aktywnym dzieckiem. Uwielbiałem się bawić i grać. Nigdy nie prowadziłem siedzącego trybu życia, takiego jak teraz. Moi rodzice pracowali, ale gdy wracali, to widzieli, że mam mnóstwo energii do zabawy i robienia wielu innych rzeczy. To uświadomiło im, że muszą znaleźć sposób, żeby mnie zmęczyć. Moja mama Alina była siatkarką i postanowiła zapytać swojego trenera, czy mógłbym przychodzić z nią na treningi. Miałem sześć czy siedem lat, więc była to idealna okazja, żeby poznać starsze dzieci.
Jak to się stało, że udało ci się zadebiutować w reprezentacji Kuby, mając zaledwie 14 lat?
Gdy miałem dziewięć lat, zacząłem trenować w drużynie męskiej. Byli tam chłopcy w zbliżonym do mnie wieku. Zapoznałem się z właściwymi piłkami, brałem udział w lokalnych rozgrywkach. Kiedy skończyłem 11 lat, to po raz pierwszy pojechałem z reprezentacją Kuby na turniej zagraniczny do Wenezueli. Wygraliśmy go. Byłem w stanie grać dobrze i wyróżniałem się.
Na Kubie wygrałem sześć kolejnych turniejów krajowych w różnych klasach wiekowych. To dało mi szansę, by zostać zauważonym przez trenera juniorskiej kadry. Zaoferował mi treningi w Hawanie, a konkretnie w Narodowym Centrum Sportu, gdzie przebywają najlepsi sportowcy z całego państwa. Byłem bardzo młody i wiele osób zastanawiało się, czy to odpowiedni moment na taki krok.
Moi rodzice usiedli ze mną i zapytali, czy na pewno tego chcę. Powiedziałem im, że największym marzeniem każdego sportowca jest reprezentowanie kraju i wyjazd na igrzyska olimpijskie. Mama i tata zgodzili się, ale przypomnieli, że będę tam sam. Pochodzę z Santiago de Cuba, które jest oddalone od stolicy o ponad godzinę drogi samolotem.
W juniorskim zespole trenowałem bardzo ciężko. Po raz drugi grałem na międzynarodowym turnieju, ale ten występ zakończył się katasftrofą. Zajęliśmy dopiero 13 miejsce. Wyciągnąłem z tego doświadczenia wiele i wróciłem do ligi kubańskiej znacznie silniejszy. Zdobywałem wiele punktów, więc trener reprezentacji seniorów postanowił zadzwonić do mnie mimo młodego wieku. Byłem dzieckiem i bardzo cieszyłem się z tego telefonu. Nie mogłem w to uwierzyć, ale nie byłem przestraszony. Zgodziłem się.
Kiedy miałem 14 lat trener powiedział mi, że jestem gotowy do gry. Mieliśmy wiele meczów sparingowych bez udziału publiczności, m.in. z Serbią i Chinami. Grałem ze skutecznością około 40 procent w ataku. To nieźle jak na 14-latka. Zadebiutowałem w 2008 roku w Lidze Światowej w meczu przeciwko Rosji. O ile pamiętam, zdobyłem w nim 13 punktów. Wszyscy mówili, że to bardzo dobry start. Mimo że nie osiągnęliśmy wtedy sukcesu, czułem się bardzo dobrze. To było moje pierwsze doświadczenie z seniorską drużyną. Z czasem stałem się podstawowym zawodnikiem, a to było ogromne osiągnięcie.
Jak to doświadczenie ukształtowało twój charakter?
Pozwoliło mi bardzo szybko dorosnąć mentalnie. Kiedy miałem 13-14 lat, moi koledzy z zespołu mieli około 25. Weterani zbliżali się nawet do trzydziestki. Musiałem nauczyć się z tym żyć, mimo że niektóre żarty były za mocne dla takiego dziecka, jak ja. To sprawiło, że mój charakter jest silny, a ja stałem się zdyscyplinowany i zrozumiałem, jaką ścieżką chcę podążać.
Jak silna jest siatkarska tradycja na Kubie? Miałeś idola, którego chciałeś naśladować?
Moim idolem był były reprezentant Kuby Joel Despaigne, jeden z najlepszych atakujących wszech czasów. Siatkówka była zawsze bardzo popularna na Kubie. W moim przypadku mama była siatkarką, więc to ona pokazała mi, jak wielki potencjał tkwi w tej dyscyplinie.
W 2010 roku zdobyliście srebro mistrzostw świata. W drużynie grał wtedy też Yoandry Leal czy Robertlandy Simon. Jak mocną byliście ekipą?
Drużyna była dość młoda, ale bardzo solidna i zdeterminowana mimo braku doświadczenia. Kiedy wchodziliśmy na boisko, to wszyscy myśleliśmy o jednym - o zwycięstwie. Nie liczyło się dla nas to, ile razem trenujemy i co dzieje się obecnie na Kubie. Byliśmy w stanie pokonać wszelkie przeszkody. Faktem jest, że gdybyśmy mieli większe możliwości, to jako zespół moglibyśmy osiągnąć na arenie międzynarodowej bardzo wiele.
Jak trudne było dla ciebie opuszczenie Kuby?
Tu nie chodziło o moje osobiste preferencje. Trudno było mi kontynuować grę w reprezentacji. Simon ujawnił nawet w jednym z wywiadów, jak wiele poświęceń kosztowało kubańskich sportowców przebywanie w centrum narodowym. Pamiętam, że kiedyś chcąc się umyć, musiałem nosić wiadro z czwartego piętra do stawu, a potem jeszcze je odnieść. To nie było łatwe po ciężkim, około trzygodzinnym treningu.
Zajęcia były bardzo wymagające. Czasami pracowaliśmy ciężko po osiem godzin dziennie i nie byliśmy w stanie dostarczyć sobie odpowiedniej ilości kalorii z pożywienia. Kiedy miałem około 16 lat doznałem kontuzji barku i potrzebowałem właściwego leczenia, żeby uniknąć operacji. Nie otrzymałem pomocy. Wszyscy mówili, że muszę wrócić do gry. Było wiele powodów, a wśród nich to, że moja ówczesna dziewczyna (obecnie żona) Małgorzata, jest Polką. Będąc na Kubie, nie mogłem jej widywać. Nie byłem w stanie dłużej wytrzymać w takich warunkach. Na końcu, musiałem przecież grać poza granicami kraju, żeby się rozwijać, więc konieczne było podjęcie decyzji.
Dlaczego zdecydowałeś się reprezentować Polskę?
Po pierwsze, moja żona jest Polką. Mój menadżer Andrzej Grzyb także jest Polakiem, więc stanowiło to dla mnie odpowiednią opcję. To był kraj, który miałem okazję odwiedzić kilka razy, żyjąc jeszcze na Kubie. Kiedy wyjechałem, Polska była naturalnym wyborem. Zdecydowałem się kupić apartament w Polsce i stwierdziłem, że będzie dobrym ruchem, by reprezentować właśnie ten kraj.
Kocham wszystko, co związane z tym krajem. Moje życie tutaj jest fajne, nigdy nie miałem żadnych problemów. Jedzenie jest po prostu przepyszne. Lubię spędzać wolny czas z tamtejszymi ludźmi, mimo że nie wychodzę każdej nocy. Uwielbiam polskich kibiców, bo są ciepli i pasjonują się siatkówką. Nasza dyscyplina jest tam równie popularna, jak piłka nożna. Polska ma dobrą drużynę, którą kochają ludzie. Mam polskie obywatelstwo i paszport. Jestem i czuję się Polakiem.
Co dalej z Szalpukiem? "Nie ma szans na taki kontrakt, jak w Bełchatowie"
Jak ci idzie z językiem polskim?
Myślę, że mówię po polsku na tyle dobrze, żeby ludzie mnie rozumieli. Nadal uczę się nowych słów, kiedy rozmawiam z moją żoną i oglądam telewizję. Oprócz hiszpańskiego komunikuję się również po włosku, angielsku i rosyjsku.
Kuba, Polska, Włochy - co te państwa reprezentują dla Ciebie?
Kuba to miejsce, w którym dorastałem. Mam tam wielu przyjaciół i rodzinę. To miejsce, w którym stałem się mężczyzną i siatkarzem. Zawsze będę miał je w swoim sercu. We Włoszech pracuję i staram się dostarczyć wiele radości kibicom. Polska to moja teraźniejszość i przyszłość. Wszystko, co w tej chwili robię, jest dla tego kraju.
Dlaczego wybrałeś włoski klub?
Liga włoska jest najlepsza na świecie. Chciałem się sprawdzić i wyjść z rosyjskiej rutyny.
Jak to jest być gwiazdą siatkówki?
Nie myślę o sobie w ten sposób. Staram się być jak najbardziej pokornym i prostym człowiekiem. Lubię otaczać się ludźmi, żartować. Próbuję zapomnieć o mojej pozycji w światowej siatkówce. Chcę pokazać, że mogę zachować tę samą osobowość, z którą dorastałem.
Jak się czujesz, kiedy określają cię mianem Cristiano Ronaldo siatkówki?
To dobre porównanie. Jestem zadowolony, że praca, którą wkładam w grę, jest dostrzegana. To motywuje mnie do dążenia do bycia jeszcze lepszym.
W czym czujesz się podobny, a w czym zupełnie inny?
Nie wiem zbyt wiele o jego prywatnym życiu. Śledzę go jedynie jako sportowca. Czytałem, że jest bardzo ułożony, jeśli chodzi o godziny snu i spożywanie posiłków. Ja lubię mieć nieco więcej wolności i nie trzymać się aż tak mocno restrykcji. Myślę, że to, że jestem bardziej liberalny, nie znaczy, że jestem mniej profesjonalny.
Cristiano skacząc, osiąga głową wysokość 2,65 m, a Ty sięgasz ręką wysokości 3,74 m. Kto wygrałby konkurs skoków?
Gdyby trzeba było dotknąć coś wyżej, to wygrałbym na sto procent. Gdybyśmy spojrzeli na to, kto odbija się wyżej od ziemi, to wyniki mogłyby być podobne.
Obaj potraficie zawisnąć w powietrzu na więcej czasu niż pozostali sportowcy. Jak udało ci się posiąść tę zdolność?
Czasem jestem świadomy tej drobnej pauzy, kiedy jestem w powietrzu i widzę, jak blok opada, zanim uderzę piłkę. Nie umiem tego wytłumaczyć. Na pewno część zawdzięczam swojej ciężkiej pracy na siłowni, ale resztę prawdopodobnie dostałem od matki natury.
Javier Sotomayor jest nadal rekordzistą w wysokości skoku. Juan Miguel Echevarria jako pierwszy pokonał barierę dziewięciu metrów w skoku w dal. Jak wyjaśnisz ten fenomen kubańskiego skoku?
To prawda, Kubańczycy są rozpoznawani na świecie jako świetni skoczkowie. Uważam, że 50 procent to genetyka, a 50 to ciężka praca. Na Kubie sesje treningowe są naprawdę bardzo intensywne. Kiedy miałem 16 lat robiąc przysiady, brałem na plecy 180 czy 200 kilogramów. To zbyt dużo dla dziecka. Pamiętam też wyczerpujące serie skoków na skrzynie różnej wysokości.
Wyrównałeś rekord Iwana Zajcewa w prędkości zagrywki (134 km/h). Zdradź nam tajemnicę, jak to zrobiłeś.
Nie ma żadnej tajemnicy. Po prostu staram się uderzyć dobrze piłkę i robię to najmocniej, jak potrafię. W tym sezonie na treningu osiągnąłem 135 km/h. Średnia prędkość moich zagrywek to między 125 a 132 km/h. Mogę osiągnąć jeszcze wyższe prędkości.
Punkty zdobyte zagrywką czy atakiem dają ci większą przyjemność?
Punktowanie na zagrywce jest czymś zupełnie indywidualnym. Wszystko zależy od ciebie, twojego podrzutu, nabiegu, skoku i uderzenia. Kiedy atakujesz, to musisz polegać na kimś, kto ci wystawia, ale i tak wszyscy cieszą się ze zdobytego punktu.
Wygrałeś już bardzo wiele z klubem i reprezentacją. Jaki jest twój cel?
Na poziomie klubowym chciałbym zostać siatkarzem, który najwięcej razy w historii wygrał Ligę Mistrzów. Z reprezentacją chcę zdobyć tyle złotych medali, ile się da.
Jakie są szanse reprezentacji Polski na zwycięstwo na igrzyskach olimpijskich?
Mamy ogromne szanse. Mistrzostwa Europy w 2019 roku były moim pierwszym turniejem z nowym zespołem i zyskałem na tym turnieju nowe doświadczenia. Mamy dobrą drużynę, która może walczyć o złoty medal.
Piosenka, którą pewien raper zadedykował dla ciebie, nosi tytuł "Tylko złoto". Możesz wytłumaczyć swoją obsesję na punkcie tego medalu?
Nie przygotowuję się dla srebrnego czy brązowego medalu. Trenuję, żeby wygrywać, a zwycięstwo daje złoto.
Przejdź na Polsatsport.pl