Milik za drogi dla Schalke. "Ten klub to szara myszka Bundesligi"
Jeszcze niedawno mówiło się o możliwym powrocie Arkadiusza Milika do Bundesligi. Polski napastnik miałby zasilić skład FC Schalke 04. Dziennikarz Reviersport Krystian Woźniak w "Cafe Futbol" kategorycznie wykluczył taką możliwość. - Milik nie trafi do Schalke w najbliższych latach, bo jest zbyt dużo warty. Na rynku transferowym jego wartość jest szacowana na około 25 milionów euro, a Schalke w czasach koronawirusa jest "szarą myszką" w niemieckiej piłce nożnej - powiedział.
Mimo że pandemia koronawirusa nie ustępuje Bundesliga przygotowuje się do powrotu na boiska celem dokończenia sezonu. Kluby myślą jednak również o kolejnej edycji rozgrywek i transferach, które pomogą im w osiągnięciu lepszych wyników.
Niedawno w mediach pojawiła się informacja, że FC Schalke 04 planuje dokonać kosztownej transakcji pozyskując Arkadiusza Milika. Dziennikarz niemieckiego Reviersport twierdzi jednak, że taki ruch jest niemożliwy ze względu na kłopoty finansowe klubu.
- Arkadiusz Milik nie trafi do Schalke w najbliższych latach, bo jest zbyt dużo warty. Na rynku transferowym jego wartość jest szacowana na około 25 milionów euro, a Schalke w czasach koronawirusa jest "szarą myszką" w niemieckiej piłce nożnej - powiedział Woźniak.
Skąd wzięły się wspomniane kłopoty finansowe? Dziennikarz, jako przyczynę, wskazuje budowę nowego stadionu.
ZOBACZ: Milik pójdzie drogą Piątka? 25 milionów euro na stole
- To zaczęło się wtedy, kiedy Schalke na własną rękę zaczęło budować swoją arenę. To kosztowało klub 365 milionów euro, bez żadnej pomocy ministerstwa czy miasta. Władze spłaciły ten skarb dopiero latem 2019 roku. Przez 20 lat nabrały jednak inne kredyty, by móc rywalizować z Borussią Dortmund czy Bayernem Monachium o europejskie puchary. Szacuje się, że długi sięgają obecnie 150-200 milionów euro, więc wysokie transfery są w tej chwili nierealne - ocenił.
Kibice FC Schalke 04 z pewnością dobrze wspominają Polaków występujących w ich barwach. Najczęściej kojarzonym z klubem polskim piłkarzem jest Tomasz Hajto, który spędził w Gelsenkirchen cztery sezony.
- Śledzę polską piłkę i media. Wiem, że Tomasz Hajto jest u Was negatywnie odbierany. W Niemczech jest zupełnie inaczej. On ma tu wielu kibiców i wiele osób go lubi za tę brudną robotę, którą wykonywał na boisku i za żółte kartki, które otrzymał - powiedział dziennikarz. - Pamięta się go z Tomaszem Wałdochem. Może nie są dziś najlepszymi przyjaciółmi, ale wtedy na boisku tworzyli jedną z najlepszych par obrońców w historii Schalke 04 - dodał.
Fragment magazynu "Cafe Futbol" w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl