1. Liga Żużlowa: Kluby chcą wystartować i negocjują z zawodnikami
Ekstraliga żużlowa zainauguruje sezon 12 czerwca, ale nie wiadomo, co będzie z rozgrywkami Ewinner 1.Ligi żużlowej. "Jest wola klubów, by rozegrać ten sezon z meczami bez kibiców" - powiedział przewodniczący Głównej Komisji Sportu Żużlowego Piotr Szymański.
Pierwszoligowcy są w znacznie trudniejszym położeniu niż kluby z ekstraligi, które mogą liczyć na milionowe wsparcie z tytułu praw telewizyjnych i marketingowych. Mecze 1. ligi będą pokazywane w telewizji, ale środki pozyskane od nadawcy są znacznie skromniejsze. Dlatego szefowie klubów muszą szukać oszczędności i liczyć każdą złotówkę. Szymański widzi jednak światełko w tunelu i wierzy, że w połowie lipca dojdzie do inauguracji pierwszej ligi. Jej zakończenie wstępnie zaplanowano na koniec października.
"Musimy najpierw podążyć tą samą drogą, co ekstraliga żużlowa. Najpierw wystąpimy do ministerstwa sportu i ministerstwa zdrowia by uzyskać akceptację na przeprowadzenie rozgrywek. Jesteśmy po kolejnych konsultacjach z klubami pierwszej i drugiej ligi. Jest dużo różnych spraw, obostrzeń, ale też niebezpieczeństw, na które możemy napotkać, a o których jeszcze nawet nie wiemy. Dlatego trzeba wszystko dopracować i uważać na każdy detal" - podkreślił Szymański.
Jak dodał, najważniejsza jest jednak wola klubów - a prezesi chcą, by ten sezon się odbył.
"Kluby są zainteresowane jazdą, cały czas prowadzą konsultację z zawodnikami w sprawie renegocjacji kontraktów. Muszą też na nowo podopinać budżety. Inny kłopot to kwestia zagranicznych zawodników, którzy startują nie tylko w Polsce, ale i w rodzimych ligach. Jeśli granice będą nadal zamknięte i związana z tym obowiązkowa kwarantanna" - przyznał.
W składach drużyn nie brakuje zawodników szwedzkich czy duńskich, a te federacje chcą również rozegrać sezon ligowy. W tym przypadku obcokrajowcy mogą stanąć przed trudnym wyborem.
Kwestia obostrzeń związanych z przekraczaniem granic będzie decydować również o tym, czy w pierwszej lidze wystartuje łotewski Lokomotiv Daugavpils.
"W przypadku zamkniętej granicy nie będzie takiej możliwości. Prawdopodobnie zawiesimy wówczas łotewski klub na rok, bez spadku, bo przecież nie ze swojej winy znaleźli się w takiej sytuacji" - wyjaśnił.
Dla klubów jazda bez kibiców to poważny problem. To właśnie wpływy z karnetów, biletów czy dnia meczowego stanowią nawet 30-35 procent budżetu. Jak zaznaczył menedżer Car Gwarant Start Gniezno Rafael Wojciechowski, dopięcie budżetu będzie arcytrudne.
"My jesteśmy w pierwszej trójce klubów, które ten przychód mają największy. Biznesowo na tym stracimy, bo ten sezon będzie wiązał się wyłącznie z kosztami. Wszystkie środki z umów ze sponsorami i dotacji miejskiej zostaną przeznaczone na wypłaty dla żużlowców. Obecnie prowadzimy rozmowy z firmami, chcemy wiedzieć, czy podtrzymują swoje wcześniejsze deklaracje, tak, żebyśmy wiedzieli, co możemy z kolei zaoferować zawodnikom. Wiemy, że nie wszyscy sponsorzy mogą być zainteresowani ekspozycją swojej reklamy wyłącznie w telewizji" - tłumaczył.
W innym wielkopolskim klubie - Ostrovii również sprawy finansowe i budowanie nowego budżetu są największym wyzwaniem. W Ostrowie, podobnie jak Gnieźnie, jednym z głównych sponsorów byli kibice.
ZOBACZ: Janowski: Początki startów w 2007 roku dostarczyły mi dużo nerwów
"Jesteśmy gotowi prosić kibiców o pomoc, mamy pomysły na różne inicjatywy. Musimy też pamiętać, że sama organizacja meczu nawet bez publiczności generuje duże koszty. Niezbędna jest ochrona, w przypadku meczów +telewizyjnych+, musi być włączone oświetlenie, a to dla nas koszt ok. pięciu tysięcy" - wyjaśnił prezes Arged Malesy TŻ Ostrovii Radosław Strzelczyk.
Jak dodał, udało się osiągnąć wstępne porozumienie z zawodnikami w kwestii nowych umów.
"Żużlowcy za darmo też nie pojadą, ale muszę podkreślić, że są bardzo wyrozumiali i chcą pomóc. Zeszliśmy do maksymalnie niskich stawek i tak naprawdę żużlowcy nic nie zarobią. Zrobiliśmy wszędzie maksymalne cięcia, ale wciąż jeszcze brakuje. Naszymi sponsorami jest wiele małych firm, którym też nie jest łatwo, sam zresztą jestem przedsiębiorcą i wiem coś o tym. Chcemy pojechać w tym sezonie, ale nie możemy sobie pozwolić na to, by za pół roku świecić oczami" - podkreślił Strzelczyk.
Wojciechowski wskazał także na inny problem dotyczący szkolenia młodzieży. Kluby też ograniczają środki na ten cel, a najmłodsi zawodnicy prawdopodobnie będą pozbawieni startów. Ten sezon może być dla nich całkowicie stracony.
Podobnie sytuacja wygląda w drugiej lidze, która w sezonie 2020 roku miała odbyć się w sześciozespołowym składzie. Kluby, łącznie z nowicjuszem - niemieckim Wolfe Wittstock, są zainteresowani startem. Nie jest ona transmitowana, ale jak zdradził szef GKSŻ, są wstępne zapytania ze strony stacji telewizyjnych.
Szymański poinformował również, że jest także wola rozegrania w tym roku najważniejszych turniejów - Złotego Kasku, indywidualnych mistrzostw Polski seniorów i juniorów oraz mistrzostw Polski par klubowych.
"Mamy umowy ze stacjami telewizyjnymi i promotorami tych zawodów. Chcemy rozegrać same finały bez eliminacji, w przypadku mistrzostw kraju zawodników będziemy nominować. Chcemy, aby była ciągłość tytułów w najważniejszych imprezach żużlowych w Polsce" - podsumował.
Przejdź na Polsatsport.pl