"Tomek" zwalnia Brzęczka! Dlaczego "szklanka znów nie jest do połowy pełna"?
Na Jana Tomaszewskiego zawsze można „liczyć”. Nasz legendarny bramkarz, „człowiek, który zatrzymał Anglię”, słynie z ostrych i bezkompromisowych wypowiedzi. Ma swoje – często sprzeczne z ogólną opinią – zdanie. W ubiegłym tygodniu na łamach „Przeglądu Sportowego”, a wczoraj w katowickim „Sporcie”, dość głośno i wyraźnie mówi: „jeżeli mamy coś osiągnąć na EURO, a wcześniej w Lidze Narodów, prezes Zbigniew Boniek musi pożegnać Jerzego Brzęczka!”
„Tomek” podaje oczywiście konkretne argumenty, że nawet kadra Górskiego nie miała takiego potencjału jak ta obecna, że selekcjoner go nie wykorzystuje, że zespół nie ma stylu, że nie wiadomo, czy gra na jednego czy dwóch napastników, że za dużo jest kombinacji… I tak dalej, i tak dalej. Uderza też - jak to określa - w telewizyjnych „pseudo-ekspertów” - i wskazuje nawet na ewentualnych następców. Jeżeli Polacy, to ktoś z dwójki Michał Probierz – Piotr Stokowiec. Nie bałby się także postawić na zagranicznego trenera.
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek – jak go znam – pewnie głośno się roześmiał, gdy czytał te wywiady i zdania byłego bramkarza z pewnością nie podziela. Naturalnie, że jakaś nieprawdopodobna klęska, kompromitacja w jesiennej Lidze Narodów może spowodować jakieś „ruchy” - choć przy poziomie naszych piłkarzy to jednak wariant mało prawdopodobny - i „Zibi” może zareagować, to dziś jakiekolwiek decyzje w tej sprawie to absolutna abstrakcja. Do tego najbardziej dziwi mnie to, że w naszym kraju za rzadko, jak mawiał nomen omen były selekcjoner Leo Beenhakker, jesteśmy po „jasnej stronie księżyca”. A szklanka bywa częściej do połowy pusta, a nie pełna.
Ilu trenerów przedwcześnie wrzucaliśmy na szafot? Czy Jerzy Engel po mundialu w Korei Południowej i Japonii nie powinien dalej pracować? Czy Adam Nawałka hołubiony za EURO 2016 faktycznie podczas MŚ w Rosji aż tak się zagubił, by nie był w stanie swej pracy z kadrą kontynuować? Możemy też cofnąć się jeszcze dalej, do czasów Kazimierza Górskiego i „rozczarowania” srebrem igrzysk olimpijskich w Montrealu czy „tylko” miejscami 5-8 Jacka Gmocha w Argentynie. Zazwyczaj, jak coś nie idzie w stu procentach po naszej myśli, odrzucamy nawet te dobre strony i apelujemy: zmieniać!
Chętnie spoglądamy w kierunku niemieckiego futbolu w kontekście sukcesów, organizacji, szkolenia, a także i teraz, skoro najszybciej w czasach pandemii rozgrywki ma wznowić Bundesliga. Od 1926 roku u naszych zachodnich sąsiadów pracowało… 10 selekcjonerów. W Polsce – 66! Gdybym miał na naszej liście podać ostatnie 10 nazwisk – licząc do tyłu – zatrzymałbym się na osobie świętej pamięci Janusza Wójcika, który zaczynał swą przygodę kadrą w 1997 roku. 23 lata temu. Obecny selekcjoner Niemców Joachim Loew pracuje lat 14. A licząc asystenturę u Juergena Klinsmanna nawet dłużej. Jasne, że wyniki ma zupełnie inne, ale przecież trudno się nam porównywać z czterokrotnymi mistrzami świata. Idę jednak o zakład, że gdyby Loew pracował w Niemczech w polskich realiach, to już by… nie pracował. W Rosji, podczas mundialu, zdobył tyle samo punktów co Nawałka i to jako obrońca tytułu! Potem zajął ostatnie miejsce w grupie Ligi Narodów jak Polska. Jest dalej selekcjonerem kadry? Jest. Dajmy więc Brzęczkowi spokojnie popracować. Niestety, zmieniać i burzyć zawsze jest łatwiej niż konstruować.
Przejdź na Polsatsport.pl