Prezes Widzewa: Badanie zawodników dodatkowym kosztem. Nie wiemy, kto będzie za to płacił
- Jednym z dodatkowych kosztów będzie badanie zawodników. Na razie nie wiemy, kto zapłaci za te badania i jak często będziemy musieli badać piłkarzy. Na pewno przed startem ligi musimy zbadać zawodników dwa razy, ale jak będzie potem, na tę chwilę nie wiadomo - powiedziała prezes drugoligowego Widzewa Łódź, Martyna Pajączek w Poranku z Polsatem Sport.
Jerzy Mielewski: Przywitamy się nieco z przymrużeniem oka. Tygodnie mijają, a Widzew nadal liderem II ligi. Z pani perspektywy są jakieś różnice, jeśli chodzi o wznowienie rozgrywek Ekstraklasa i II ligi? Jak wygląda to ze strony pani klubu?
Martyna Pajączek: Słyszałam, że w poziomie sportowym różnica jest niewielka (śmiech). Jeśli chodzi natomiast o organizację, różnica jest kolosalna. Różnica w finansach i organizacji z pewnością występuje, ale to jest normalne. Jeśli chodzi o powrót do treningów, do piłki, bo to jest teraz naszym celem, to muszę przyznać, że przyjęliśmy taktykę małych kroków. Z dania na dzień próbujemy robić coraz więcej, żeby jak najszybciej można było wrócić do gry w piłkę i co za tym idzie rozgrywania meczów. Uważam, że proces u nas jest taki sam, jak w Ekstraklasie, jeśli chodzi o przywracanie futbolu. Tylko terminy są inne.
Jakie są koszty związane z powrotem do gry w piłkę? Jaki będzie rachunek zysków i strat?
Każdy klub ma swoją specyfikę, co za tym idzie każdy klub będzie miał inną sytuację. Na pewno są koszty, które odpadną, ale też są koszty nowe, które powstaną. Nie jest to jednak moment na to, żebyśmy mogli dyskutować o tym kwotowo. Dlatego, że jednym z dodatkowych kosztów będzie badanie zawodników. Na razie nie wiemy, kto zapłaci za te badania i jak często będziemy musieli badać piłkarzy. Na pewno przed startem ligi musimy zbadać zawodników dwa razy, ale jak będzie potem, na tę chwilę nie wiadomo. Trudno jest jednoznacznie oszacować powstałe koszty. Tak, czy inaczej, kluby piłkarskie są po to, żeby grać w piłkę.
Prezes Rakowa: Wszyscy nasi piłkarze chcą jak najszybciej wrócić do gry
Widzew Łódź jest to klub, który przede wszystkim zachwyca frekwencją. Dla takiego klubu gra przy pustych trybunach to duży cios, ponieważ dzień meczowy był także dniem wpływów. Jak załatać wobec tego taką dziurę i czy w ogóle można to zrobić?
Nie da się tego zrobić. Nie jest możliwe, żeby na wielkim stadionie, który będzie pusty, sprawić, że odbiór rozgrywanego meczu będzie inny. Odbiór takiego spotkania, na którym będzie panowała cisza, po prostu będzie niczym sparing. Oczywiście ze względu na otoczkę. Finansowo również będzie to problem, choć akurat w przypadku Widzewa kibice mają zwyczaj kupowania karnetów. W związku z tym nie oznacza to, że każdy kolejny mecz wiąże się z utratą pewnej kwoty. Natomiast na innych obiektach, gdzie karnety nie sprzedają się w takich ilościach, tylko sprzedaje się bilety na poszczególne mecze, jest to z pewnością ogromny kłopot.
Widzi pani jakieś zagrożenia, jeśli chodzi o powrót do gry w piłkę? Pani osobistym zdaniem ten powrót do futbolu uda się?
Wydaje mi się, że dopóki trwały dyskusje, które wynikały z niewiedzy, to faktycznie trudno było sobie odpowiedzieć w głowie na pewne pytania. Jednak kluczowa wówczas była po prostu ta niewiedza. Osobom, które pracują w klubach i znają sytuację od kuchni, pojawia się milion pytań związanych z bieżącą sytuacją. W momencie, gdy zaczęliśmy rozmawiać i poszukaliśmy odpowiedzi, zrobiło się wtedy klarowniej. Krok po kroku idziemy do przodu. Najpierw zaczynamy treningi w małych grupach, aż dojdziemy do tego, żeby rozgrywanie meczów było możliwe. Przywracanie piłki do funkcjonowania powinno się udać. Oczywiście jestem sobie w stanie wyobrazić także coś takiego, czego teraz nie da się zupełnie przewidzieć. Może się wiele wydarzyć.
Program "Poranek z Polsat Sport" od poniedziałku do piątku o godzinie 7:00 w Polsacie Sport i Polsacie Sport News oraz na Polsatsport.pl.
Przejdź na Polsatsport.pl