Lipińska wyjaśniła, skąd wzięło się określenie… „Orzeszki”
Jestem drugi raz tak samo zła, bo rozczarowana nie jestem, ale wszyscy dobrze wiedzieli, że jestem sercem przy Krakowiaku i mój „Krakus” znów przegrał – powiedziała po finale „Tylko jeden” Blanka Lipińska.
Za nami finał programu „Tylko jeden”. Jedną z jego gwiazd była prowadząca Blanka Lipińska, która zawodników nazywała... „Orzeszkami”. Dlaczego właśnie tak? „Szukałam dla panów określenia bardzo słodkiego i troskliwego. Nie mogłam ich nazywać „chłopaki”, więc pomyślałam sobie o „Orzeszkach”. Z jednej strony u kobiet miało to wzbudzić takie „lowki, lowki”, a z drugiej - rozbawić zawodników. I ich to bawiło. Oni za to mówili do mnie „Kartofelku”, chociaż już poza kadrem” – wytłumaczyła pisarka.
Lipińska skomentowała także wynik finału, w którym po bardzo wyrównanej, trzyrundowej walce, wygrał Tomasz Romanowski, który pokonał Marcina Krakowiaka i podpisał kontrakt z federacją KSW.
„Jestem drugi raz tak samo zła, bo rozczarowana nie jestem, ale wszyscy dobrze wiedzieli, że jestem sercem przy Krakowiaku i mój „Krakus” znów przegrał. Jestem zła, bo widać było, że nie chciał się bić. Minęło za mało czasu pomiędzy jego poprzednią walką z Tomkiem. Rewanż przyszedł za szybko i głowa nie była gotowa. Wydolnościowo był gotowy, natomiast głowa absolutnie nie była gotowa. Ale patrząc na Maćka [Kawulskiego] i Martina [Lewandowskiego], nie jest to moje ostatnie spotkanie z „Krakusem” – powiedziała Lipińska.
Przejdź na Polsatsport.pl