Bańka: Nadchodzą nowe metody walki z dopingiem
Szef Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) Witold Bańka przyznał na czwartkowej wideokonferencji, że prace nad nowymi metodami walki z nieuczciwymi sportowcami są zaawansowane. - Analiza suchej krwi powinna w pełni funkcjonować przed igrzyskami Pekin 2022 - zdradził. Mówił też o konieczności jak najszybszego powrotu kontroli antydopingowych, bo sport powoli jest odmrażany.
Analiza suchej krwi podobna jest do badania poziomu cukru glukometrem, czy stężenia kwasu mlekowego w trakcie treningu. Jej wprowadzenie wiąże się z dużymi zaletami.
- Przede wszystkim zwiększy się liczba kontroli antydopingowych oraz ich uproszczenie. Nastąpiłaby też duża oszczędność środków finansowych, które muszą być przeznaczane na pobieranie próbek, ich transport oraz przechowywanie. Jesteśmy na etapie harmonizacji i analizy projektu. Pytań jest wiele: jakiego rodzaju ma być urządzenie, jaki rodzaj papieru, z jakiej części ciała ma być pobierana krew. Jako globalny regulator walki z dopingiem nie możemy zostawić żadnej przestrzeni do podważania tej metody w sporach sądowych - powiedział Bańka.
WADA analizuje też m.in. ile kropli krwi jest potrzebnych, czy jakie substancje można w ten sposób wykryć. Amerykańska i niemiecka agencja antydopingowa przeprowadzają już testy na ochotnikach.
- Być może przed igrzyskami w Tokio uda się to przedsięwzięcie uruchomić w wersji pilotażowej. Finalnie mamy w planach wdrożenie tej metody przed igrzyskami w Pekinie w 2022 roku - zdradził szef WADA.
Kolejną innowacją, nad którą prace są zaawansowane, jest wykorzystanie sztucznej inteligencji do analizy olbrzymiej ilości danych, którymi WADA dysponuje. W ten sposób wychwytywano by podejrzane zachowania organizmów sportowców.
- Te innowacje mogą odmienić walkę z dopingiem, być pozytywną rewolucją - wyraził nadzieję Bańka.
Rewolucją, choć nieco mniej pożądaną przez WADA i MKOl, może być także tzw. ustawa Rodczenkowa, której uchwalenie w Stanach Zjednoczonych jest coraz bliżej. Zgodnie z nią, amerykański wymiar sprawiedliwości będzie miały prawo na całym świecie ścigać i sądzić uczestników spisków dopingowych. Karami pozbawienia wolności i grzywny nie byliby jednak zagrożeni sportowcy, a osoby, które w nielegalnym procederze im pomagają.
- Generalnie nie jesteśmy przeciwni tej ustawie, bo ona zwiększa kompetencje śledcze amerykańskiej agencji antydopingowej. To co budzi nasz niepokój, to możliwość wyłapywania przez Amerykanów oszustów na terytoriach innych krajów. Ta ustawa nie będzie też dotyczyła amerykańskiego sportu akademickiego oraz lig zawodowych. Mówiąc dyplomatycznie - widzę tu niekonsekwencję - przyznał Bańka.
WADA stoi na stanowisku, że ustawa w obecnym kształcie może wywołać kilka niezamierzonych, negatywnych efektów na froncie walki z dopingiem, np. zniechęci sygnalistów do ujawniania informacji o zabronionych praktykach.
Wrócono więc do negatywnych efektów sprzed lat, których ofiarą padł polski kajakarz Adam Seroczyński. Po igrzyskach olimpijskich w Pekinie w jego organizmie wykryto zakazany klenbuterol. Zawodnik twierdził, że substancja mogła znajdować się w jedzeniu produkowanym w Chinach, które podawano w trakcie zawodów. Wielu innym sportowcom takie tłumaczenie przyniosło uniewinnienie, ale nie Polakowi. Jego apelacja do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu została oddalona. Wciąż jest ciemną kartą naszego kajakarstwa.
- Sprawa jest mi doskonale znana. Sam pisałem pismo do prezydenta Bacha, później rozmawiałem z nim osobiście, jednak MKOl jest nieprzejednany. Uznaje, że nie ma wpływu na decyzje Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. Myślę, że nie ma możliwości formalno-prawnego oczyszczenia Seroczyńskiego. Można myśleć o symbolicznym oczyszczeniu naszego zawodnika, ale obawiam się, że nie będzie pozytywnego zakończenia tej sprawy - powiedział szef WADA.
Bańka przyznał, że pandemia koronawirusa zmniejszyła liczbę kontroli dopingowych na świecie, ale nie budzi to jego niepokoju.
- Chcę kolejny raz podkreślić, że walka z dopingiem odbywa się również dzięki innym narzędziom. Mamy paszporty biologiczne, możliwość ponownego badania próbek, a także prowadzone są śledztwa. Głęboko wierzę, że w perspektywie kilkunastu tygodni będziemy powoli wracać do dawnej liczby testów. Tak jak w poszczególnych krajach będzie odmrażany sport, tak razem z nim wrócą kontrole antydopingowe - podkreślił.
Bańka dodał, że z kontrolami rusza także POLADA, bo odmrażany jest polski sport. Dosłownie w środę przekazaliśmy, również do polskiej agencji, nowe wytyczne dotyczące procedur bezpieczeństwa, kombinezonów, masek... Kontrole będą wyglądać inaczej, ale muszą ruszyć jak najszybciej. Myślę, że POLADA ruszy bardzo szybko, bo jesli ruszy Ekstraklasa, treningi innych sportowców, to i antydoping musi być odmrożony.
Pytany kiedy sport wróci do "normalności", odpowiedział:
- Sam chciałbym to wiedzieć, ale nie wiem. Cieszę się, że sport jest powoli odmrażany, ale najbliższe miesiące nie wyglądają optymistycznie. Nie na tyle, by powiedzieć, że w przyszłym roku będzie już normalnie. Być może musimy się nauczyć żyć z pewnymi obostrzeniami w pespektywie wielu, wielu miesięcy.
W odpowiedzi na pytanie, czy cieszy się, że uciekł z polskiej polityki, były minister sportu przewodniczący WADA odrzekł:
- Oczywiście śledzę to, co obecnie dzieje się na polskiej scenie politycznej. Mam na to swój pogląd, ale obecnie mam ten komfort, że nie muszę się na ten temat wypowiadać. Interesuję się, ale mam wiele problemów w przestrzeni sportowej i one skupiają moja uwagę. Może szczęśliwie.
Koronawirus utrudnia także uruchomienie sztandarowego projektu Bańki, czyli funduszu solidarnościowego, dzięki któremu WADA miałaby więcej środków na walki z dopingiem.
- Rozmawiamy z różnymi firmami, również kilkoma polskimi. Mimo, że sport finansowo odczuje skutki pandemii, to ciągle jestem optymistą, że ten projekt uda się zrealizować - powiedział.
Bańka przy każdej okazji podkreśla, że budżet WADA, wynoszący 36-40 mln dolarów, jest niewystarczający w obecnych okolicznościach.
- Znaczne zwiększenie budżetu jest dla mnie sprawą kluczową, jeśli mamy spełniać ogromne oczekiwania sportowego środowiska. Koszty postępowań odwoławczych przed Trybunałem Arbitrażowym (CAS - PAP), czy koszty śledztwa rosyjskiego są po prostu bardzo duże - zwrócił uwagę.
Postępowań przed CAS może gwałtownie przybyć. W ubiegłym tygodniu WADA poinformowała o zakończeniu analizy danych 298 rosyjskich sportowców, które pozyskała z moskiewskiego laboratorium. Manipulacje danymi wykryto w 145 przypadkach. Pełną dokumentację, także 153 pozostałych sportowców, przekazano sportowym federacjom.
- Być może nie wszystkie federacje będą chciały wykluczać tych sportowców. WADA będzie mogła i chciała się odwoływać, ale będzie to pociągało za sobą ponoszenie olbrzymich kosztów sądowych - podkreślił Bańka.
W Lozannie już trwa kluczowe postępowanie - Rosja w grudniu odwołała się do CAS od sankcji nałożonych przez WADA. Zgodnie z nimi sportowcy z tego kraju nie będą mogli startować w swoich barwach w największych imprezach przez cztery lata, a Rosja w tym czasie nie będzie mogła być gospodarzem zawodów najwyższej rangi.
- Mam nadzieję, że w tej sprawie ostateczna decyzja zapadnie do końca roku. Wszystko jest w rękach Trybunału, a naszym zadaniem jest bronienie nałożonych na Rosję sankcji. Ich podstawą były twarde dowody i dołożymy wszelkich starań, aby przekonać CAS do naszych racji - zapowiedział.