Ulewa nie zepsuła radości widzewiaków z powrotu do treningów
W poniedziałek 11 maja o godzinie 16:00 liderujący tabeli II ligi Widzew rozpoczął pierwszy od prawie dwóch miesięcy trening drużynowy. Łodzianie to pierwsza drużyna na trzecim szczeblu rozgrywkowym, która otrzymała zgodę PZPN na treningi zespołowe.
Przerwa w zajęciach zespołowych spowodowana była wybuchem epidemii koronawirusa. Zagrożenie jeszcze nie minęło, ale zgodnie z planem Polskiego Związku Piłki Nożnej zaakceptowanym przez administrację rządową rozgrywki piłkarskie na szczeblach centralnych mają zostać wznowione. Dlatego po dwutygodniowym okresie bezwzględnej izolacji sportowej i przejściu badań na obecność COVID-19 widzewiacy, jako pierwsi w całej drugiej lidze, otrzymali od Zespołu Medycznego PZPN zgodę na powrót do treningów drużynowych.
- Czekałem na treningi jak dziecko na święta - przyznał już kilka dni temu Daniel Tanżyna. - Możliwe, że dzisiaj trener będzie musiał wygonić nas z boiska, bo nikt nie będzie chciał zejść - dodał doświadczony obrońca już w poniedziałek przed pierwszym trenerem. W tym trudnym zadaniu ściągnięcia zawodników z murawy szkoleniowcowi pomogła zmienna aura, ponieważ pod koniec zajęć nad głowami zawodników rozpętała się potężna ulewa.
- Przede wszystkim w naszej pracy było dzisiaj dużo optymizmu. Widziałem jak zawodnicy tęsknili za grą, piłką i boiskiem, a warunki mieliśmy świetne, więc za nami fajna, dobra jednostka treningowa. Na szczęście oberwanie chmury nastąpiło dopiero w końcówce treningu, więc nie miało wpływu na przebieg zajęć, a deszcz na pewno przyda się boisku - przyznał po zajęciach trener Marcin Kaczmarek.
Warto jednak zaznaczyć, że rzęsisty deszcz i silny wiatr nie przeszkadzały absolutnie spragnionym gry piłkarzom, którzy z placu gry zeszli, dopiero gdy decyzję taką podjął pierwszy szkoleniowiec. - Warunki były idealne, to był bardzo przyjemny trening - zapewnił Marcin Robak. W zajęciach udział wzięła cała kadra pierwszej drużyny, za wyjątkiem przechodzących rehabilitację Krystiana Nowaka i Przemysława Kity. Na pełnych obciążeniach i z dużym zapałem trenował Daniel Mąka, który wrócił do pełnej sprawności po kontuzji w marcu, tuż przed przerwaniem rozgrywek.
- To był trening wprowadzający, skupiał się na wielu kontaktach z piłką i ćwiczeniach w dwójkach i trójkach. Później przeszliśmy do pewnych schematów rozegrania. Takie zajęcia potrzebne nam były do oswojenia się z piłką. Zawodnicy bardzo tego potrzebowali. Z każdym dniem na pewno wchodzić będziemy na wyższy poziom piłkarski i techniczny - zapewnił trener Widzewa, który pierwszy mikrocykl po wznowieniu gry zaplanował na sześć dni, z zakończeniem w sobotę.
- Po tak długiej przerwie trzeba przyglądać się piłkarzom na co dzień, śledzić jak reagują ich organizmy, które mają za sobą dwa miesiące pracy indywidualnej, bez treningu piłkarskiego. To jest inny ruch, inne napięcia mięśniowe, więc teraz przed nami na pewno sporo pracy, ale jeśli zdrowie będzie dopisywać to powinniśmy sobie z tym poradzić. Musimy pamiętać, że to jest praca na żywym organizmie. Trzeba rozmawiać z zawodnikami, kontrolować sytuację i krok po kroku doprowadzać całą drużynę to optymalnej formy - wyjaśnił Kaczmarek.