Wichniarek: Nic już nie zatrzyma startu Bundesligi
Dwa tysiące testów wykonanych. 25 000 kolejnych przygotowanych. Zakażenia w Dynamie Drezno i FC Koeln „pod kontrolą”. Protesty Bremy i Mainz zamiecione pod dywan. Bundesliga jest gotowa do restartu, który będzie mieć miejsce już w najbliższy weekend.
Startu 1. i 2. Bundesligi nie opóźni nawet przypadek Dynama Drezno, którego piłkarze po badaniach na obecność koronawirusa muszą przejść dwutygodniową kwarantannę. Takową zarządził Urząd ds. Zdrowia Saksońskiego Kraju Związkowego. Władze ligi niemieckiej (DFL) były na taki scenariusz przygotowane. Dwie pierwsze kolejki wznowionego sezonu odbędą się bez żółto-czarnych, którzy zaległe mecze rozegrają w środku tygodnia.
Również przypadek FC Koeln, którego dwóch zawodników i fizjoterapeuta mieli pozytywny wynik testów, nie zakłócił planu wznowienia rozgrywek. Dodajmy - ponad 2000 testów wykonanych wśród zawodników wszystkich zespołów oraz sztabów trenerskich i medycznych.
Zobacz także: Kibice niemieckiego czwartoligowca kupili ponad 180 tys. biletów, by wspomóc klub
Jak się okazało przy kolejnych badaniach piłkarze Ismail Jakobs oraz Niklas Hauptmann mają już negatywne wyniki, ale oczywiście wciąż obowiązuje ich dwutygodniowa kwarantanna, co oznacza, że nie będą brani pod uwagę w ustalaniu składu na pierwszy mecz.
Wszystkie inne kluby bez zakażeń, pełne zapału, optymizmu są gotowe na wznowienie rozgrywek. Tylko Brema i Mainz zgłosiły sprzeciw, ale ich opinia została szybko zamieciona pod ekonomiczny dywan. Już teraz straty Bundesligi sięgają 750 milionów euro. Nikt nie chce czekać ani chwili dłużej.
Co prawda ostatnio mocnego wywiadu udzielił Neven Subotič, partner z boiska Rafała Gikiewicza. Zawodnik Unionu Berlin ma pretensje do zarządzających niemiecką piłką oraz do zarządzających klubami, że wszyscy są pytani o zdanie na temat chęci powrotu na boiska poza najbardziej zainteresowanymi, czyli piłkarzami. Subotič obawia się, że po powrocie do treningów całych zespołów, gdy unikanie bliskiego kontaktu będzie niemożliwe, zakażenia staną się nie do uniknięcia.
Moim zdaniem niepotrzebnie panikuje. Dzisiaj w Niemczech nie ma drugiej tak mocno chronionej, badanej i pielęgnowanej grupy społecznej, jak właśnie piłkarze. Do końca tego sezonu, czyli przez ledwie kilka tygodni, zostanie przeprowadzonych wśród nich 25 000 testów. Każdy zespół będzie badany średnio 2-3 razy w tygodniu.
Wydaje się więc, że obawy byłego gracza BVB są lekko przesadzone. Co ma powiedzieć pani w sklepie, która pracując przy kasie, ma codziennie do czynienia z kilkuset nieznanymi sobie osobami? Co ma powiedzieć lekarz, pielęgniarka, czy ratownik medyczny? Kierowca autobusu czy kurier DHL?
Oczywiście każdy ma prawo do wypowiadania opinii i wylewania żalów, ale jednak każdy z nas powinien wcześniej trochę się zastanowić, czy faktycznie jest w aż tak złym położeniu. Chcielibyśmy również móc nie pracować, a mimo to odbierać na koniec miesiąca kilkadziesiąt tysięcy euro.
Tak jest w przypadku zawodników Bundesligi, którzy co prawda solidarnie zrzekli się średnio 10% swoich zarobków, ale jednak narzekać powinni jako ostatni. Średnia zarobków w lidze niemieckiej to 2,8 mln euro.
Trzeba też przyznać, że zawodnik Unionu nie miał do końca racji, gdyż niektóre kluby i osoby decyzyjne dawały możliwość wyboru swoim zawodnikom. Tak zrobiło np. Schalke 04, którego dyrektor Schneider dał zawodnikom wolną rękę w podjęciu decyzji czy chcą trenować i grać, czy też nie. Podobnie w RB Lipsk zachował się dyrektor Kroesche, a w FC Koeln dyrektor Wehrle.
Transmisje meczów Bundesligi w Eleven Sports.
Przejdź na Polsatsport.pl