Koniec przerwy i od razu Revierderby!
Nikt nie przewidział takiej przerwy w trakcie sezonu. Tym bardziej nikt nie mógł zaplanować pierwszej kolejki po powrocie do gry. Scenariusz Bundesligi wygląda tymczasem na rozpisany przez najtęższe głowy. Już w sobotę liga, której restart będzie śledził cały świat uraczy smakoszy futbolu specjalnością zakładu - Revierderby. 156. w historii.
- Jesteśmy pierwszą wielką ligą na świecie, która wraca do gry. To będzie na dobrą sprawę jedyne sportowe wydarzenie transmitowane na żywo na całym świecie. Spodziewam się, że przed telewizorami zasiądzie ponad miliard kibiców - przewiduje Karl-Heinz Rummenigge w rozmowie ze "Sport Bild".
Głód dobrego futbolu gwarantuje ogromne zainteresowanie kibiców na całym świecie. Pewnie niezależnie od zestawu par mecze 26. kolejki Bundesligi śledziłoby mnóstwo fanów. Ale Revierderby to dodatkowa zachęta.
O coś więcej niż punkty
Borussia zajmuje drugie miejsce i wciąż może skutecznie powalczyć o tytuł z Bayernem Monachium, do którego traci raptem cztery punkty. Z drugiej strony, dokładnie taką przewagę BVB ma nad piątym w tabeli Leverkusen.
Schalke jest z kolei szóste, ale aż dziesięciopunktowa strata do Bayeru wyznacza dość wyraźnie miejsce, w którym kończy się czołówka a zaczyna środek tabeli. Tyle tylko, że w obliczu starcia rywalizacji Borussii z Schalke cała ta matematyka traci na znaczeniu. Bo zwycięstwo w tym meczu dla kibiców obu zespołów waży zdecydowanie więcej niż trzy punkty.
Blisko sto lat historii
Sobotnie derby Zagłębia Ruhry odbędą się niemal dokładnie... 95 lat po pierwszych. 3 maja 1925 roku Schalke wygrało 4:2 i rozpoczęło okres dwudziestoletniej dominacji nad lokalnym rywalem. Z pierwszych 21 spotkań derbowych ekipa z Gelsenkirchen wygrała aż 20. Raz tylko padł remis. Wśród tych dwudziestu spotkań (również towarzyskich) znajdziemy rekordowe 10:0 z października 1940 roku czy 9:0 z grudnia 1939.
Prawdziwą zmorą piłkarzy i kibiców BVB był duet Ernst Kuzorra - Fritz Szepan. Poza boiskiem byli szwagrami, a na murawie grali w sposób przyprawiający rywali o zawroty głowy; stąd tamten futbol Schalke oparty na wymianie wielu szybkich podań zapisał się w historii jako "Schalker Kreisel" (bączek Schalke).
Składy pełne polskich nazwisk
W rywalizacji dwóch klubów z Westfalii role odwróciły się po za kończeniu II Wojny Światowej. W pierwszej powojennej dekadzie to BVB seryjnie pokonywała sąsiada zza miedzy - z dwudziestu rozegranych w tamtym okresie spotkań Schalke wygrało tylko cztery, przegrało aż trzynaście.
Jedno pozostało niezmienne: choć kilkadziesiąt lat temu w składach obu drużyn dominowali zawodnicy urodzeni i wychowani w Zagłębiu Ruhry, to zaskakująco wielu z nich nosiło polskobrzmiące nazwiska: Jagielski, Niepieklo, Kelbassa, Cieslarczyk, Koslowski, Kapitulski, Michalek. Zupełnie jak przedwojenne legendy Schalke Kuzorra i Szepan.
Rozwiązanie tej zagadki jest proste. W znakomitej większości byli to potomkowie emigrantów, którzy na przełomie XIX i XX przenieśli się z Prus Wschodnich do dynamiczne rozwijającego się okręgu przemysłowego nad Renem i Ruhrą. Pielęgnujący tradycje i posługujący się dialektami języka polskiego doczekali się nawet określającego ich terminu "Ruhrpolen".
Początek tysiąclecia dla Schalke
Z cienia odwiecznego rywala Schalke wychodzi ponownie na przełomie lat 50. i 60. Nic dziwnego. Mówimy o drużynie, która w 1958 roku zdobywa siódme - i do dziś ostatnie - mistrzostwo w historii klubu. Futbolowy układ sił w Westfalii zmieniał się jeszcze kilkukrotnie. Przełom lat 70. i 80. to wyraźna przewaga BVB, której nie był w stanie zniwelować nawet genialny napastnik Schalke, Klaus Fischer.
Z kolei pierwsza dekada XXI wieku to czas triumfów zespołu z Gelsenkirchen. Schalke jest wtedy piekielnie mocne. W latach 2001 - 2011 zdobywa trzy Puchary Niemiec i cztery razy kończy sezon Bundesligi na drugim miejscu. Do pełni szczęścia brakuje tylko mistrzostwa.
Smolarek zabrał nadzieję
Najbliżej tytułu piłkarze z Gelsenkirchen są w 2007 roku. Na dwie kolejki przed końcem mają wszystko w swoich rękach, prowadzą w tabeli przed VfB Stutgart i są faworytami pozostałych meczów: w ostatniej serii z Arminią i tydzień wcześniej z... Borussią.
Tytuł, który po pół wieku oczekiwania był na wyciągnięcie ręki wymyka się Schalke właśnie w Revierderby. Pierwszy cios w niebieskie serca zadaje Alexander Frei, a resztek nadziei pozbawia rywali na pięć minut przed końcem Ebi Smolarek.
Polskie ślady nad Renem i Ruhrą
Gol Smolarka to jeden z wielu polskich akcentów w historii derbów Westfalii. Pierwszy w historii bezpośredni transfer z jednego do drugiego klubu? Niejaki Franz Podgorski; w 1948 z BVB do Schalke. Kilkadziesiąt lat po epoce wspomnianych już "Ruhrpolen", na przełomie tysiącleci, o sile defensywy Schalke stanowiło dwóch Tomaszów: Wałdoch i Hajto. Na polski duet w Gelsenkirchen, Dortmund odpowiedział polskim trio Piszczek - Błaszczykowski - Lewandowski.
Polski wymiar Revierderby najlepiej uchwycił chyba Ulrich Hesse. W 2014 roku nakładem wydawnictwa Kopalnia ukazała się jego książka "Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej". A w niej taki passus: "Polską edycję książki chciałbym zadedykować setkom tysięcy ludzi, którzy przybyli z polskich terytoriów do Zagłębia Ruhry w zachodnich Niemczech pod koniec XIX wieku. Bez ich dzieci i wnuków nie mielibyśmy Schalke 04 i Borussii Dortmund."
16 maja 2020 roku Revierderby nie będą bardzo polskie, liczyć możemy tylko na występ Łukasza Piszczka. Będą też uboższe o niesamowitą atmosferę, jaką zawsze tworzyli fani na stadionie. Ale to przecież Revierderby. Mecz, na który przez pandemię koronawirusa piłkarski świat czeka od dwóch miesięcy. Mecz, na który w Niemczech wszyscy zawsze czekają.
BORUSSIA vs SCHALKE
MECZE OFICJALNE: 155
WYGRANE BVB: 52
WYGRANE S04: 60
REMISY: 43
GOLE: 238 (BVB) - 294 (S04)