PKO Ekstraklasa: Gumny, Udovicic i inni wyleczyli się podczas pandemii
Nie brakuje piłkarzy, których ponaddwumiesięczna przerwa w rozgrywkach ekstraklasy uchroniła od straty rundy wiosennej bądź znacznej jej części. Robert Gumny, Żarko Udovicic, Sebastian Milewski czy Aron Turgeman zdążyli wrócić do zdrowia i pojawią się na boiskach jeszcze w tym sezonie.
Na przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa skorzystał m.in. obrońca Lecha i reprezentacji młodzieżowej Robert Gumny. W grudniu przeszedł operację kolana, rehabilitacja miała potrwać około pół roku, więc prawdopodobnie nie pojawiłby się już na boisku w tym sezonie. Tymczasem 21-letni obrońca jest już niemal w pełni sił, choć ćwiczy jeszcze indywidualnie. Wkrótce powinien jednak dołączyć do reszty drużyny.
- Z jednej strony to dla mnie jest jakaś pozytywna strona tej przerwy, bo "nie uciekają" mi mecze, ale wolałbym, żeby było normalnie na świecie - zapewnił Gumny.
Dzięki wydłużonemu sezonowi szansę na grę może otrzymać też kolega klubowy Gumnego - Paweł Tomczyk. Napastnika "Kolejorza" pech dopadł w czasie zimowych przygotowań. W styczniu, krótko przed wylotem ma zgrupowanie do Turcji, nieszczęśliwie upadł na boisko i doznał poważnego urazu łokcia. Zamiast szlifować formę w Belek przechodził zabiegi w Poznaniu. Przed pandemią jeszcze korzystał z gabinetów zabiegowych i był poza kadrą meczową. Dziś jest w stu procentach gotowy do gry.
W Lechii Gdańsk jest dwóch piłkarzy, którzy skorzystali na przerwie w rozgrywkach. To mający problemy zdrowotne napastnik Jakub Arak i boczny pomocnik Żarko Udovicic. W tym sezonie obaj za wiele nie pograli, a na wiosnę nie wystąpili w żadnym spotkaniu.
Serb otrzymał dwie czerwone kartki – pierwszą w inauguracyjnym meczu w Łodzi z ŁKS oraz w 12. kolejce w wyjazdowej konfrontacji z Arką. Derby Trójmiasta odbyły się w Gdyni 20 października i od tego czasu 32-letni skrzydłowy nie pojawił się na boisku.
Udovicic za przewinienia dyscyplinarne został zdyskwalifikowany na dwa miesiące i na wiosnę mógł wrócić do gry, jednak podczas styczniowego zgrupowania w Turcji dały o sobie znać problemy kardiologiczne. Piłkarz miał robione w lutym różne badania, m.in. rezonans serca, które wykazały, że jest zdrowy i nic nie stoi na przeszkodzie, aby trener biało-zielonych Piotr Stokowiec uwzględniał go przy ustalaniu składu.
Zobacz także: Jorge Felix: Bundesliga startuje zdecydowanie za szybko
Z kolei Araka prześladowały kontuzje. W kwietniu 2019 25-letni napastnik doznał zerwania więzadeł krzyżowych, a kolejnego urazu kolana nabawił się w połowie stycznia w sparingu z pierwszoligową Chojniczanką Chojnice.
- Akurat dla Jakuba i Żarko ta przerwa przyszła w dobrym momencie. Czas działał na ich korzyść i dobrze go wykorzystali. Obaj nadrobili zaległości, są w pełnym treningu i gotowi do gry – powiedział PAP drugi szkoleniowiec Lechii Łukasz Smolarow.
Arak przedłużył kilka dni temu kontrakt z Lechią do 30 czerwca 2022 roku i to jego kolejny "zysk" w ostatnim czasie.
W Wiśle Kraków dzięki przerwie w rozgrywkach do zdrowia wrócili dwaj ważni zawodnicy – napastnik Alon Turgeman i prawy obrońca David Niepsuj. Obydwaj na początku wiosennej rywalizacji doznali podobnych kontuzji – złamania kości śródstopia - i mieli już praktycznie sezon z głowy. Izraelczyk zdążył zagrać tylko w dwóch meczach, w których pokazał się z dobrej strony. Z kolei Niepsuj urazu doznał 3 marca w derbach z Cracovią.
Obaj zawodnicy trenują już z zespołem, choć bliżej powrotu do gry jest Turgeman. Nie wiadomo jednak, czy będzie mógł wspomóc Wisłę we wszystkich spotkaniach, gdyż jego wypożyczenie z Austrii Wiedeń kończy się... 30 czerwca, a ostatnią ligową kolejkę władze Ekstraklasy SA zaplanowały na 18-19 lipca.
Niewykluczone, że na boisku będzie mógł pojawić się Krzysztof Drzazga, który kończy rehabilitację po zerwaniu - w grudniu - więzadeł w kolanie. On jednak także musiałby porozumieć się z klubem w sprawie przedłużenia ważnego do końca czerwca kontraktu.
Przerwa w rozgrywkach wyszła też na dobre kapitanowi zespołu Jakubowi Błaszczykowskiemu, który nie grał w ostatnim meczu z Lechem Poznań.
- Potrzebował trochę odpoczynku, zresztą nie tylko on. Wylizaliśmy już rany – podsumował trener "Białej Gwiazdy" Artur Skowronek.
Dwumiesięczną przerwę na rehabilitację kontuzjowanego kolana spożytkował także Sebastian Milewski.
- Można powiedzieć, że dzięki pandemii nie straciłem żadnego ligowego meczu – powiedział PAP pomocnik Piasta Gliwice, przebywający obecnie z drużyną na zgrupowaniu w Arłamowie.
22-letni zawodnik mistrza Polski został sfaulowany przez Jose Kante w 10. minucie ostatniego ligowego spotkania gliwiczan, rozegranego 8 marca na wyjeździe z Legią Warszawa (2:1).
- Dokończyłem mecz, chyba dużą rolę odegrała adrenalina. Zapowiadało się, że zdobędziemy na Legii punkty, chciałem mieć w tym udział. Potem się nawet zastanawiałem, czy było warto, ale czułem satysfakcję, bo wygraliśmy. Jestem młody, wszystko się szybko zagoiło, potrzebowałem tylko czasu i go "niechcący" dostałem, nie opuszczając przy tym żadnego ligowego meczu – dodał Milewski.
Przyznał, że wraca już do pełnej dyspozycji, trenując normalnie z kolegami. - Czasem jeszcze odczuwam ból w lewym kolanie, jednak to nie przeszkadza w treningach. Muszę po prostu więcej czasu poświęcić na odnowę i rehabilitację – ocenił.
Po meczu z Legią lekarze zaordynowali mu czterotygodniową pauzę w treningach, która z racji pandemii przedłużyła się.
- Potrzebowałem tylko czasu. Przez półtora miesiąca, kiedy byliśmy w przymusowej izolacji, nie mogłem biegać. Wykonywałem więc w domu zalecone wzmacniające ćwiczenia siłowe. Teraz muszę solidnie pracować, by wrócić do pełnej formy fizycznej, co po takiej przerwie nie jest łatwe - zauważył.
Milewski nie ukrywał, że na początku pandemii miał obawy, czy sezon zostanie dokończony.
- Nie wiedziałem, jak to wszystko się potoczy. Odwołane zostały mecze, pozamykano szkoły, wprowadzone obostrzenia wskazywały, że sytuacja była bardzo poważna – przypomniał piłkarz.
Jego zdaniem powrót do treningów w drużynie jest ważny nie tylko z czysto sportowego punktu widzenia, ale i od strony psychologicznej.
- Myślę, że wszystkim nam brakowało takich zajęć. Żaden indywidualny trening ich nie zastąpi. Cieszymy się z tego powrotu na boisko, ale
też z możliwości spędzenia czasu ze sobą. Dlatego tak ważny był ten wyjazd do Arłamowa – podsumował Milewski.
Kamil Drygas z Pogoni Szczecin w lipcu ubiegłego roku doznał kontuzji zerwania wiązadeł w kolanie. Przeszedł operację i dopiero w tym roku powoli rozpoczął treningi. Najpierw indywidualne, a tuż przed przerwaniem rozgrywek wraz z drużyną.
Trener "Portowców" Kosta Runjaic pytany na początku marca o perspektywy powrotu jednego z liderów zespołu do gry mówił, że być może nastąpi to w ostatnich meczach sezonu, ale nie zakładał, że będą to występy w pełnym wymiarze czasu. Teraz okazuje się, że zawodnik już w pierwszym spotkania po wznowieniu rozgrywek - 29 maja z Zagłębiem Lubin - może znaleźć się w podstawowym składzie. Tym bardziej, że umowę z Pogonią rozwiązał Zvonimir Kożulj, który pod nieobecność Drygasa był podstawowym rozgrywającym.
- Przez to zamieszanie z pandemią dostałem miesiąc więcej na fizyczne przygotowanie się do gry. Ale brakowało piłki, bo treningi biegowe i siłowe to nie wszystko, oraz tzw. czucia przeciwnika. Pewnie na to trzeba będzie poczekać. W czasie, gdy niemożliwe było normalne trenowanie, biegałem po 14-15 km dziennie, a mój pies... 40. Pod względem fizycznym nie będę miał problemu. Teraz chodzi o to, by optymalnie wykorzystać czas wspólnych treningów, by ponownie poczuć piłkę, boisko. W każdym razie jestem gotowy do gry - podkreślił Drygas.
Jego Pogoń, mimo iż jest na szóstym miejscu w tabeli, ciągle liczy się w grze o najwyższe cele.
- Mamy dwa punkty straty do drugiej lokaty. O podium będziemy walczyć i jesteśmy w stanie to zrobić. Najważniejszy będzie początek. Wystarczy dwa, trzy mecze wygrać i dobrze wystartować, a do ugrania są przecież jeszcze 33 punkty - podsumował pomocnik szczecińskiej ekipy.
Ostatni przed przerwą spowodowaną pandemią koronawirusa mecz ekstraklasy odbył się 9 marca. Wznowienie rozgrywek zaplanowano na 29 maja. Ligowców czekają cztery ostatnie kolejki zasadniczej części sezonu oraz siedem w tzw. rundzie finałowej, z podziałem na dwie grupy.
Przejdź na Polsatsport.pl