Były trener bokserów: Wierzę, że jeszcze będzie dobrze
- Młodzi ludzie garną się do boksu, chcą się go uczyć, trenować. Najważniejsze jest, by mieli możliwość startów. Jestem optymistą, wierzę, że w naszym boksie amatorskim będzie jeszcze dobrze – powiedział były trener kadry narodowej Ludwik Buczyński.
Prowadził reprezentację seniorów w latach 2001-2008, pracował w pięciu klubach ligowych, kiedy rozgrywki ligowe przyciągały tłumy do hal.
- Wtedy pięściarze po skończeniu 18 lat dostawali etaty na przykład w kopalniach, hutach, wojsku, policji. Kadry klubowe liczyły ponad 20 zawodników i była rywalizacja, kto wystąpi w meczu. Teraz jest boks zawodowy, MMA, K-1, ostatnio głośno się zrobiło o walkach na gołe pięści. To ostatnie jest nowością, jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało - dodał szkoleniowiec, pracujący obecnie w Górniku Sosnowiec.
Podkreślił, że z racji sporej liczby zawodników trenujących w klubach amatorskich planowane były mecze zespołów z poszczególnych regionów. Na przeszkodzie stanęła jednak pandemia koronawirusa.
- Ostatnio ćwiczyliśmy w grupach na dworze, w poniedziałek weszliśmy po przerwie do sali. Najmłodsi uczestnicy mają po 10 lat. Chcą się na razie nauczyć boksu, odpowiedniej pozycji, techniki. Co przyniesie przyszłość - zobaczymy. Chciałbym, żeby jak najwięcej startowali – powiedział.
Zobacz też: Z narożnika PG: Kiedy powrót boksu? Co bierze Mike Tyson?
Jego zdaniem młodzi zawodnicy muszą mieć perspektywę rywalizacji także po wejściu w dorosłość.
W roku 2002 w lidze rywalizowało 10 drużyn, w tym cztery śląskie (Imex Jastrzębie, 06 Kleofas Katowice, Victoria Jaworzno, Walka Zabrze). Dwa lata później o drużynowe mistrzostwo Polski walczyło już tylko pięć ekip. Złoto zdobył Hetman Białystok, w gronie ligowców Śląsk reprezentowała już tylko Walka. W kolejnym sezonie liga nie wystartowała.
- Kibiców przychodziło na mecze mnóstwo. Mówiło się, że jak wygramy – szczególnie u siebie – to kopalnia będzie fedrowała. Było ustalanie składu na każdy mecz w sztabie trenerów. Pokonaliśmy na przykład w Sosnowcu Legię Warszawa, w której wtedy boksował Andrzej Gołota” - wspominał z uśmiechem szkoleniowiec.
Zobacz też: Kto zyska, kto straci w boksie na pandemii?
Ostatni olimpijski medal dla polskiego boksu zdobył w 1992 roku w Barcelonie Wojciech Bartnik (brąz).
- Trzeba być dobrej myśli. Jestem optymistą, liczę, że przyjdzie dzień, kiedy ta nasza młodzież ruszy, odniesie sukcesy. Zobaczymy, co będzie za rok na igrzyskach. Liczę na to, że z dobrej strony pokaże się młody Damian Durkacz, że po powrocie do amatorstwa kadrę wesprze Mateusz Masternak - ocenił Buczyński.
Zaznaczył, że sukcesy na dużych amatorskich imprezach ułatwiają podpisanie dobrych kontraktów zawodowych.
- Aby odnieść sukces w boksie trzeba mieć serce do walki i dużo startów, sparingów. Kiedy byłem selekcjonerem, zawodnicy cały czas byli w rytmie meczowym. Kończył się jeden turniej, za miesiąc był kolejny. W ich trakcie poza walkami były też sparingi z bokserami, którzy przegrali walki w zawodach - podsumował Buczyński, który do boksu trafił w wieku 14 lat - został zawodnikiem Pogoni Szczecin.
Występował później w Stali Stocznia Szczecin. Jako junior wystąpił w meczu reprezentacji z Węgrami (1969). Po zakończeniu kariery zawodniczej trenował szczecińską Stal w drugiej, a potem pierwszej lidze. W połowie lat 80-tych przeniósł się na południe kraju, szkoląc bokserów Górnika Knurów, Carbo Gliwice, Górnika Sosnowiec i Walki Makoszowy Zabrze. Podczas jego pracy z kadrą Aleksy Kuziemski wywalczył brązowy medal MŚ, inni podopieczni zdobyli cztery medale mistrzostw Europy i 24 mistrzostw Unii Europejskiej. Pięciu pięściarzy walczyło w igrzyskach olimpijskich.