Crump: Anglia wciąż ważnym elementem w nauce żużlowego rzemiosła
- Jeżeli spojrzysz na indywidualne mistrzostwa świata, to zauważysz, że tylko dwóch czempionów nie pobierało nauk w Anglii w trakcie swoich karier. To trochę szalone, jak sobie o tym pomyślisz… Obaj z nich to Polacy - Jerzy Szczakiel w 1973 roku oraz Bartosz Zmarzlik w 2019 roku - przyznał legendarny australijski żużlowiec Jason Crump w specjalnej rozmowie dla Polsatu Sport. Przedstawiamy drugą część wywiady z trzykrotnym IMŚ.
Tomasz Lorek: Jason, tylko dwaj australijscy żużlowcy zostali mistrzami świata juniorów, zanim ty sięgnąłeś po tytuł w fińskim Tampere w 1995 roku. Steve Baker w Lonigo w 1983 roku i twój świetny kumpel Leigh Scott Adams w 1992 roku w Pfaffenhofen. Czy to był twój szczyt formy, jeśli chodzi o rywalizację juniorską? Rok wcześniej stoczyłeś zacięty pojedynek z Tomasem Topinką w norweskim Elgane. Chciałeś być jeszcze lepszy i w końcu udało ci się zdobyć złoto w Tampere.
Jason Crump: Muszę przyznać, że masz lepszą pamięć ode mnie Tomasz, bo szczerze mówiąc nie pamiętam takich szczegółów. Mistrzostwa świata do lat 21 były dla mnie zabawne, ponieważ zakwalifikowałem się do pierwszego finału w 1993 roku w Pardubicach, ale w najważniejszym momencie towarzyszyła mi gorączka, która dopadła mnie dzień przed zawodami. Nie wystąpiłem w finale. Leżałem przeziębiony w łóżku i nie miałem siły wstać. Radziłem sobie w tamtym sezonie całkiem przyzwoicie, zakwalifikowałem się do finału, ale nagle okazało się, że nie mogłem w nim wystartować z powodu choroby. Wtedy było to dla mnie olbrzymie rozczarowanie. Rok później, we wspomnianym przez ciebie Elgane, popełniłem spory błąd. Wiedziałem, że finał Indywidualnych Mistrzostw Świata w Vojens zaplanowano tydzień po finale juniorskim. Jeździłem w Elgane, ale myślami byłem w Vojens. Z tego powodu nie zaprezentowałem się dobrze. Skończyłem na podium, ale mój występ był kiepski. Z drugiej strony mój występ w seniorskim finale też nie był zbyt okazały. Sądzę, że w tamtym okresie mojej kariery po prostu uczyłem się wielu elementów, usiłując się wkomponować w żużlowy świat.
W Anglii funkcjonuje takie powiedzenie, które pasuje do charakterystyki wielu wspaniałych sportowców. Z pewnością dotyczy ono także ciebie: "doświadczona głowa na młodych barkach". Uważasz się za kogoś takiego?
Osobiście nie, ale zakładam, że wiele osób tak mnie postrzegało. Padały też gorsze określenia pod moim adresem.
Rozmawiając z wieloma cenionymi ludźmi ze świata speedwaya - Hansem Nielsenem, Samem Ermolenko czy Rafałem Dobruckim, który jest menadżerem kadry Polski do lat 21, wyczuwa się, że panuje wśród nich przekonanie, że wciąż warto wybrać się do Anglii, aby pobierać nauki na tamtejszych owalach, ale także poznać czym jest skromność i pokora. Dotyczy to także logistyki, którą musisz dopracować mając w skali sezonu 85 lub 90 imprez. Uważasz, że kierunek brytyjski jest czymś wartościowym? Jak patrzyłeś na ten aspekt ze swojej perspektywy będąc młodym zawodnikiem?
Nadal uważam, że Anglia to fantastyczny kierunek do nauki dla młodych zawodników. Są tam zróżnicowane tory pod względem geometrii i nawierzchni. Wszystkie tory w Anglii są nieocenione w żużlowej edukacji. Jeżeli spojrzysz na indywidualne mistrzostwa świata, to zauważysz, że tylko dwóch czempionów nie pobierało nauk w Anglii w trakcie swoich karier. To trochę szalone, jak sobie o tym pomyślisz… Obaj z nich to Polacy - Jerzy Szczakiel w 1973 roku oraz Bartosz Zmarzlik w 2019 roku. To jedyni mistrzowie świata, którzy nie startowali w Anglii. Wydaje mi się, że nawet Egon Muller jeździł w Anglii w różnych okresach, niekoniecznie permanentnie przez wiele lat, ale pojawiał się tam na różnych zawodach. A zatem kiedy spojrzysz jak długą historię ma rywalizacja o indywidualne mistrzostwo świata, dojdziesz do wniosku, że Wielka Brytania jest ważnym elementem dla rozwoju i edukacji młodych zawodników. Polska pod tym względem się zmienia, ponieważ pojawiają się u was mniejsze tory. Wspominaliśmy wcześniej o Toruniu, który nie ma wielkiego owalu. Tor we Wrocławiu też jest mniejszy niż kiedyś. To nie jest tak, że wszystkie owale w Polsce mają długość 350 lub 390 metrów. Ta różnorodność jest bardzo duża. Jednak wciąż uważam, że Anglia jest ważnym elementem w nauce żużlowego rzemiosła.
Zobacz także: Crump: Dziesięć lat na podium Grand Prix powodem do dumy
Pamiętam dobrze sezon 2009 i turniej w Cardiff, który moim zdaniem idealnie zilustrował to, co Jason Crump potrafi wyczyniać na motocyklu. Zdobyłeś wówczas 24 punkty, wygrywając siedem biegów. Zakładam, że gdybyś miał pojechać wtedy w 20 wyścigach, wygrałbyś je wszystkie. Przed zawodami, w dość rozbudowanej części artystycznej fanów speedwaya rozgrzewał znany angielski muzyk - Tony Christie. Pamiętam jak śpiewał słynny numer: "Is this the way to Amarillo". Czy ten kawałek wprowadził cię w odpowiedni nastrój?
Tomasz, wcześniej rozmawialiśmy o sentymencie do Hackney. Podobnym uczuciem darzyłem Cardiff. Zawsze lubiłem startować w stolicy Walii. Czułem się tam, jakbym startował u siebie w domu, ponieważ w Australii nigdy nie mieliśmy regularnych turniejów Grand Prix. Nigdy nie musiałem podróżować do Cardiff samolotem, łatwo było tam dojechać. Nie licząc turnieju w 2005 roku, kiedy zanotowałem bardzo słaby występ, w pozostałych rundach zawsze oscylowałem wokół półfinałów. Zawsze podobał mi się tamtejszy tor, który był wymagający. Zdarzały się turnieje, kiedy nawierzchnia była więcej niż trudna, wręcz fatalna. Mimo wszystko zawsze dobrze się tam czułem. Podobała mi się także atmosfera na trybunach, która była fantastyczna i wyzwalała we mnie to, co najlepsze. W 2009 roku miałem taki moment, w którym jeździłem tak dobrze, jak nigdy wcześniej. Akurat wtedy trafił się turniej w Cardiff. To był wspaniały wieczór. Może to śmiesznie zabrzmi, ale dla mnie wówczas był to jeden z wielu turniejów Grand Prix, w którym musiałem zdobyć jak najwięcej punktów, starać się wygrać zawody i pojechać na kolejne, ponieważ celem była walka o mistrzostwo świata. Teraz jestem z tego dumny. Być może gdybym miał wystąpić w 20 biegach, wygrałbym je wszystkie, ale wystarczyło, żeby wygrać w siedmiu i tak też się stało.
W sezonie 2009 odniosłeś poważną kontuzję, jeżdżąc w barwach Belle Vue. Zakładam, że twoja rodzina, podobnie jak i cały twój team mobilizowała cię, abyś wystąpił we włoskiej rundzie Grand Prix, żeby móc zdobyć chociaż kilka punktów i znaleźć się w lepszej sytuacji przed decydującą rundą w Bydgoszczy. To świadczy o gigantycznej determinacji.
To było coś bardzo trudnego, ponieważ to była dziwna i ciężka kontuzja. Tak naprawdę trwało to aż dwa lata, aby moja ręka znowu wróciła do całkowitej sprawności. To nie było nic przyjemnego. Do dziś mam ślad po tej kontuzji. Przeszedłem chyba sześć albo siedem zabiegów chirurgicznych, aby ręka była w możliwie jak najlepszym stanie. Ślady po przeszczepie skóry są teraz mniej widoczne. Wycięto mi kilka fragmentów skóry, która jest naciągnięta. Cieszę się jednak, że wszystko jest w porządku, chociaż czasami towarzyszy mi dość zabawne uczucie w ręce. Poza tym jest dobrze. Aczkolwiek jazda w tamtym turnieju we Włoszech nie należała do łatwych.
Przypuszczam, że twoja żona Melody musi być wyjątkową kobietą, ponieważ teraz wracasz do ścigania, a wasz syn Seth próbuje swoich sił w wyścigach Superbikes. Wyobrażam sobie jaki stres przeżywa małżonka...
To zupełnie coś innego, kiedy ja oglądam Setha jeżdżącego na motocyklu, ale wiem co czuje syn, bo tak samo było w moim przypadku. Jazda na żużlu była czymś, co zawsze chciałem robić. To była moja pasja. Seth bardzo lubi wyścigi Superbikes, ciężko trenuje i wkłada w to olbrzymi wysiłek. Nie powstrzymamy go przed tym, ponieważ on chce to robić. Przez wiele lat trenował, jak każdy początkujący zawodnik, na wielu motocyklach - czy to żużlowych, czy do wyścigów Superbikes. Każdy musi przez to przejść - pobierać naukę, popełniać błędy, momentami być trochę szalonym, a czasami dla odmiany nieco wyhamować. On właśnie tego się uczy. Wyścigi Superbikes są bardzo specyficzne. Często mówi się, że motocykl żużlowy jest odpowiednio dopasowany, ale tak naprawdę to bardzo luźne określenie, ponieważ na żużlu istnieje większy margines błędu. Jeżeli w wyścigach Superbikes dokonasz minimalnej zmiany, rzędu dwóch lub trzech milimetrów, twój stoper powie ci, czy popełniłeś błąd czy nie.
Marc Marquez, wielokrotny mistrz świata MotoGP, próbował z powodzeniem swoich sił na motocrossie, więc to dowód na to, że warto czerpać wiedzę z wielu dyscyplin w sporcie motocyklowym.
Dokładnie. Dlatego też jeździmy z Sethem na różnych motocyklach i nawet wtedy, kiedy postanowiłem wrócić do jazdy na żużlu, nie przestaliśmy wspólnie jeździć na Superbike'ach. Na motocyklu żużlowym Seth radzi sobie całkiem dobrze, biorąc pod uwagę, że nie robi tego zbyt często. A to duża frajda móc zrobić z synem kilka ślizgów…
Jesteś rodzinnym człowiekiem. Ile masz dzieci?
Mamy dwójkę dzieci. Nasza córka Mia niedługo, bo już w październiku skończy 21 lat. Studiuje medycynę na uniwersytecie w Melbourne. Jesteśmy bardzo dumni z naszych dzieci. Jak sam dobrze wiesz Tomasz, nasze dzieciaki były często obecne razem z Melody na większości turniejów Grand Prix. Najbliżsi zawsze mnie wspierali bez względu na to, czy świeciło słońce, czy padał deszcz. Uważam się za szczęściarza, że mogliśmy razem dzielić tyle wspólnych chwil.
Przejdź na Polsatsport.pl