Kowalski: Miedź - Stal, w pogoni z awansem, czyli w I lidze tego jeszcze nie grali
Wraca! Fortuna I liga, rozgrywki inne niż wszystkie, specyficzne, trudne do zdefiniowania, najbardziej zaskakujące. Na dzień dobry szykuje się prawdziwy hit. Czyli starcie dwóch drużyn z największym budżetem, najbardziej pragnących powrotu do Ekstraklasy, dysponujących teoretycznie najsilniejszymi składami. Do tego to ostatni pierwszoligowcy, którzy w ćwierćfinale Pucharu Polski toczyli boje z krajowymi potentatami Legią i Lechem. We wtorek o godz. 20.40 Miedź Legnica zagra ze Stalą Mielec.
Właśnie mecze w Pucharze Polski były przetarciem przed restartem, czymś co stawia zespoły Dominika Nowaka i Dariusza Marca w uprzywilejowanej pozycji wobec reszty stawki, na co zresztą same zapracowały poważnym podejściem do rozgrywek pucharowych. Oba przegrane przez pierwszoligowców mecze, mimo że wstydu im nie przyniosły, rozczarowały jednak fanów przyzwyczajonych już do regularnego stawiania czoła krezusom przez zawodników z niższych poziomów na różnych etapach rozgrywek PP. Owszem, i Miedź i Stal walczyły, miały swoje okazje, były naprawdę bardzo dobrze przygotowane fizycznie i pod tym względem nie ustępowały drużynom bijącym się o mistrzostwo Polski, ale...
Zabrakło bigla, jakiegoś boiskowego szaleństwa, bezkompromisowego rzucenia się na rywala, zwłaszcza w ostatnich fazach meczów, kiedy jeszcze w obu przypadkach można było marzyć o dogrywce. I w jednym w drugim spotkaniu widać było u pierwszoligowców przesadny respekt do przeciwnika i i jednak brak wiary w zwycięstwo i awans do półfinału. Jakby przeważała myśl: a i tak wiele zrobiliśmy, a poza tym to nie jest nasz główny front działania, mamy skupić się na lidze i walce o awans. Doskonałym tego odzwierciedleniem był obrazek z pomeczowej wypowiedzi strzelca jedynego gola dla Miedzi Pawła Zielińskiego, który był uśmiechnięty od ucha do ucha, naprawdę szczęśliwy, choć mówił, że bardzo żałuje straconej szansy. Wydaje się, że nie ma takiej możliwości, aby któryś z przegranych po wtorkowym meczu miał podobny "język ciała".
Wymarzony awans (Miedź wróciłaby do Ekstraklasy po roku, Stal po 24 latach) jest w zasięgu jednych i drugich, ale teoretycznie bliżej do niego gościom. Bo mają tylko dwa punkty straty do pierwszych dwóch zespołów, z których to miejsc promocja jest bezpośrednia. Trzecia pozycja Stali, jak i szósta obecnie Miedzi dają grę w barażach o Ekstraklasę. O tym, jak wielka jest determinacja klubu z Legnicy, aby awansować (obecnie 9 punktów straty do liderów), świadczy fakt, że właśnie stamtąd płynęło najwięcej wyraźnych głosów, aby wznowić rozgrywki i nie kończyć sezonu przy zielonym stoliku. Co ciekawe, naprawdę niewiele brakowało, aby ten mecz rozegrać jeszcze w pierwotnym terminie. 13 marca Stał była już w Legnicy i szykowano się do spotkania przy pustych trybunach, kiedy trzy godziny przed jego rozpoczęciem zapadłą decyzja, o odwołaniu.
W Legnicy zagrają zespół numer trzy i sześć I ligi, ale przed sezon typowano, że właśnie te kluby zdominują rozgrywki, jak niespodziewanie Podbeskidzie i w jeszcze większym stopniu Warta. Wcale nie jest wykluczone, że sezon zakończy się jednak zgodnie z tymi oczekiwaniami. Trzeba pamiętać, że pozostaje jeszcze aż 12 kolejek, które będą się odbywały w błyskawicznym tempie do 26 lipca. Podczas takiego maratonu wszystko może się zdarzyć, bo tego jeszcze nie grali...
Przejdź na Polsatsport.pl