Hokejowa Liga Mistrzów: Zmienne szczęście „polskich” drużyn w losowaniu
To będzie wyjątkowy sezon w hokejowej Lidze Mistrzów. Przede wszystkim rekordowy pod względem polskich akcentów w tych prestiżowych rozgrywkach. Ponownie w gronie 32 uczestników zobaczymy mistrza Polski, GKS Tychy. Poza tym, w kilku innych drużynach wystąpią reprezentanci kraju. Rozgrywki hokejowej Ligi Mistrzów będzie można oglądać na sportowych kanałach Polsatu.
W związku z pandemią wirusa COVID-19 władze CHL zdecydowały się przesunąć start rozgrywek w sezonie 2020/21. Nastąpi on 6 października, a więc miesiąc później niż planowano. Podjęto również decyzję o rezygnacji z meczów grupowych i rozpoczęciu rywalizacji od 1/16 fazy grupowej. W tej sytuacji, zamiast 125 meczów, zostanie rozegranych ostatecznie 61 spotkań. Mecz finałowy zaplanowano na 9 lutego 2021 roku. Zatem dla szesnastu klubów rywalizacja w Champions Hockey League w nadchodzącym sezonie zakończy się już po dwóch spotkaniach.
Polak z Czechem...
Kilka dni temu wylosowano pary, które zmierzą się ze sobą w walce o awans do 1/8 finału. Mistrz Polski, zespół GKS Tychy trafił na najlepszy zespół czeskiej Tipsport Extraligi - HC Bili Tygri Liberec.
- Jesteśmy zadowoleni z wyników losowania, a najbardziej nasi kibice, bo będą mieli możliwość dopingowania nas także podczas meczu wyjazdowego - stwierdził szkoleniowiec GKS-u, Krzysztof Majkowski. - Na tym etapie nie ma dla nas łatwych przeciwników, ale na szczęście nie trafiliśmy na zespół z dalekiej Szwecji czy Finlandii. Zarówno ze sportowego, jak i marketingowego punktu widzenia zmierzymy się z bardzo atrakcyjnym i przede wszystkim mocnym rywalem - stwierdził trener mistrzów Polski, dla którego będzie to debiut w tych rozgrywkach w roli pierwszego szkoleniowca GKS-u.
Hokejowa Liga Mistrzów w nowym formacie
Majkowski dotychczas był asystentem, w trakcie poprzedniego sezonu zastąpił na stanowisku pierwszego trenera Białorusina Andrieja Gusova. Zespół z Liberca to jeden z najbardziej utytułowanych klubów czeskiej Extraligi. W pięciu ostatnich sezonach "Białe Tygrysy" trzykrotnie grały w finale rozgrywek play-off. W 2016 roku zdobyli historyczne mistrzostwo kraju, a w 2017 i 2019 roku wywalczyli srebrne medale.
- Cieszę się ze ponownie zagramy z „nową” drużyną mówi napastnik Filip Komorski.
- Nie trafiliśmy na rywala, którego do tej pory mogliśmy spotkać na naszej drodze. Każdy przeciwnik z pierwszego koszyka jest w czołówce europejskiego hokeja. Przed losowaniem chciałem trafić na Trzyniec, ale padło na inną czeską drużynę. Patryk Wronka, który do nas dołączył, w zeszłorocznej edycji miał możliwość zmierzyć się z ekipą z Liberca. Powiedział nam, że są do „ogrania”, a my mu wierzymy - dodał z uśmiechem.
W zeszłym sezonie Bili Tygri wygrali zmagania w sezonie zasadniczym, ale ze względu na koronawirusa nie rozegrano fazy play-off i w Czechach nie przyznano medali. Jako zwycięzca sezonu regularnego zespół z Trzyńca był najwyżej rozstawionym czeskim klubem w losowaniu LM.
- Dla nas to nowość, bo do tej pory nie trafiliśmy na drużynę z Czech - zauważa napastnik Radosław Galant. - Liberec to w ostatnich latach bardzo silna drużyna, więc czeka nas kolejne ciężkie wyzwanie. Z Tychów do Liberca nie jest daleko, więc liczymy na obecność naszych kibiców, tak jak to miało miejsce choćby w zeszłym sezonie w Wiedniu. Postaramy się pokazać polski hokej z jak najlepszej strony i tanio skóry nie sprzedamy - podkreśla reprezentant Polski.
Największym osiągnięciem klubu z Liberca w rozgrywkach Champions Hockey League był awans do półfinału w sezonie 2017/18. W zeszłym sezonie nie zdołali awansować do fazy play-off. W fazie grupowej dwukrotnie rywalizowali miedzy innymi z ekipą Belfast Giants, której zawodnikiem był wówczas Patryk Wronka. Reprezentant Polski zdołał strzelić gola w pierwszym meczu, a od najbliższego sezonu będzie występował w GKS Tychy.
- W zeszłym sezonie „dałem” im gola, więc z lekkim przymrużeniem oka mogę powiedzieć, że mam na nich patent - uśmiecha się nowy nabytek GKS-u. - Widać było, że zespół z Liberca jest świetnie i profesjonalnie zarządzany nie tylko pod względem sportowym, ale również organizacyjnym. Zwrócili na to również uwagę zawodnicy z Kanady, z którymi grałem w Belfaście. U siebie wygraliśmy zasłużenie, choć rezultat tego nie odzwierciedla. Mieliśmy przewagę i byliśmy lepsi. W rewanżu nas zdeklasowali. Przede wszystkim świetnie rozgrywają przewagi. Ten dwumecz grupowy z Libercem był dla nas łatwiejszy niż przeciwko niemieckiemu Augsburgerowi, który to - w przeciwieństwie do Czechów - awansował do fazy play-off - wspomina Wronka.
Czech z Białorusinem...
W ubiegłym sezonie oprócz GKS-u Tychy mieliśmy dwa polskie akcenty w Lidze Mistrzów. W zespole Belfast Giants występował Patryk Wronka, a zawodnikiem Ocelari Trzyniec był Aron Chmielewski. Wronka w trakcie sezonu został zawodnikiem francuskiego HC Gap, a przed obecnymi rozgrywkami związał się z GKS-em Tychy. Z kolei Chmielewski, który w Trzyńcu występuje od 2014 roku, na początku kwietnia przedłużył kontrakt z ekipą „Stalowników” o kolejne dwa lata. W 1/16 finału Ligi Mistrzów Trzyniec zmierzy się z Yunostią Mińsk.
Co ciekawe, Białorusini byli rywalem Ocelari w fazie grupowej poprzedniego sezonu. W Mińsku wygrali gospodarze 2:0, a w rewanżu górą byli Czesi, którzy zwyciężyli 7:2, a przy jednym z goli asystę zaliczył reprezentant Polski. Nasz hokeista nie ma najlepszych wspomnień z tego spotkania, które zostało rozegrane w Mińsku.
- Pod względem ambicjonalnym lepszego rywala nie mogliśmy sobie wymarzyć - podkreśla wychowanek Stoczniowca Gdańsk. - Wszyscy do dzisiaj mamy w pamięci ten mecz w Mińsku, gdzie idealnie pasuje to powiedzenie o ścianach pomagających gospodarzom. Wówczas praktycznie przez prawie cały mecz musieliśmy grać w osłabieniu. Kary, które były na nas nakładane w wielu przypadkach były delikatnie mówiąc kontrowersyjne. Dotychczas grałem dwa razy na Białorusi. Ten drugi przypadek miał miejsce podczas kwalifikacji olimpijskich w Mińsku. Mierzyliśmy się z Białorusią i prowadziliśmy 2:0. Wtedy zaczęliśmy dostawać kary jedną za drugą i grając przez długi okres w osłabieniu nie byliśmy w stanie utrzymać tego wyniku. Cieszę się, że teraz czeka nas dwumecz, na który w klubie nie możemy się już doczekać - zapewnia.
Yunost Mińsk w zeszłym sezonie obronił mistrzostwo kraju pokonując w finale Szachtior Soligorsk. To dziewiąty tytuł zdobyty przez podopiecznych Aleksandra Makrickiego, który w trakcie sezonu zastąpił na stanowisku pracującego w tym klubie przez dwadzieścia lat Michaiła Zacharova. Pod wodzą Makritskiego zespół Yunosti awansował jako pierwszy klub z Białorusi do fazy pucharowej rozgrywek Ligi Mistrzów. W walce o awans do ćwierćfinału Białorusini przegrali w dwumeczu z wicemistrzem Niemiec, drużyną Red Bull Monachium.
Niewykluczone, że w Ocelari - wspólnie z Chmielewskim - występować będzie również Ondrzej Raszka. Bramkarz reprezentacji Polski niedawno przeniósł się do Trzyńca z JKH Jastrzębie.
- Ondrzej na razie przygotowuje się w naszym filialnym zespole HC Frydek-Mistek. Mamy w kadrze Ocelari dwóch bramkarzy, więc niewykluczone, że w każdej chwili zostanie do na wezwany. Zresztą w poprzednich edycjach Ligi Mistrzów wielokrotnie zdarzało się, że trener dawał szansę różnym bramkarzom. Ondrzej na razie walczy o miejsce w kadrze pierwszego zespołu i wszystko jest w jego rękach - przekonuje Chmielewski.
Na razie nie wiadomo czy graczem Ocelari będzie Wojtek Wolski, który na początku roku podpisał kontrakt z zespołem z Trzyńca, ale jeszcze nie podjął decyzji co do swojej przyszłości.
...a Białorusin ze Szwedem!
Po raz pierwszy w Lidze Mistrzów w jednym sezonie wystąpią dwa kluby białoruskie. Tym drugim będzie Nioman Grodno, który otrzymał od organizatorów „dziką kartę”. Białorusini zastąpią w nadchodzącym sezonie reprezentanta Słowacji - HC’05 Banska Bystrica, który wycofał się z rywalizacji w CHL. Niedawno zawodnikami białoruskiego klubu zostali dwaj reprezentanci Polski - Oskar Jaśkiewicz i Krystian Dziubiński. Nowy klub Polaków w walce o awans do 1/8 finału zmierzy się z najbardziej utytułowanym klubem tych prestiżowych rozgrywek, szwedzką Frolundą.
- Rozgrywki Ligi Mistrzów to najwyższa światowa półka - przekonuje Dziubiński, który do Niomana przeniósł się z nowotarskiego Podhala. - Los nas nie oszczędził, bo mocniejszego rywala już nie można było sobie wymarzyć. Nie narzekam, bo to sama przyjemność zmierzyć się z czterokrotnym triumfatorem tych prestiżowych rozgrywek. Grając w Cracovii miałem okazję przez dwa sezony występować w Lidze Mistrzów. Organizacja tych rozgrywek jest na najwyższym poziomie, podobnie jak i poziom sportowy - zapewnia.
Z sześciu edycji Ligi Mistrzów Frolunda wygrała aż cztery, w tym również zmagania w zeszłym sezonie, gdy w finale 3:1 pokonali czeski zespół HK Mountfield Hradec Kralove. Do tego raz przed pięcioma laty przegrała w finale z Luleą. Jedynie w sezonie 2017/18 drużyny z Goeteborga zabrakło w wielkim finale. Warto wspomnieć, że Nioman odpadł w półfinale krajowych rozgrywek, ale przy przyznaniu „dzikiej karty” brano pod uwagę miejsce zajmowane po sezonie regularnym, a w tej klasyfikacji ekipa z Grodna była druga.
- Dla mnie będzie to debiut w tych rozgrywkach i na dzień dobry trafiliśmy na najsilniejszego przeciwnika - mówi Jaśkiewicz, który w zeszłym sezonie występował w GKS Katowice. - Frolunda z sześciu edycji Ligi Mistrzów wygrała aż cztery. Chciałem trafić na szwedzką drużynę, bo nigdy w życiu nie miałem okazji zagrać przeciwko zespołowi z tego kraju. Na razie z Krystianem trenujemy indywidualnie w Nowym Targu realizując plan trenera reprezentacji Tomka Valtonena. Do Grodna mamy przyjechać 1 lipca, ale musimy czekać na rozwój sytuacji z koronawirusem - dodał na zakończenie wychowanek Podhala.
Pierwsze mecze 1/16 finału Ligi Mistrzów zaplanowano na 6 i 7 października, a rewanże odbędą się tydzień później. Jeśli GKS Tychy wyeliminuje zespół Bili Tygri Liberec, to w walce o ćwierćfinał zmierzy się ze zwycięzcą pary Karpat Oulu (Finlandia) – Aalborg Pirates (Dania). Ocelari w przypadku awansu do 1/8 finału zagrają z lepszym z pary Red Bull Salzburg (Autria/EBEL) - Tappara Tampere (Finlandia). Z kolei Nioman gdyby awansował dalej, to o ćwierćfinał walczyłby z wygranym z pary HC Bolzano (Austria/EBEL) - EHC Biel-Bienne (Szwajcaria).
Przejdź na Polsatsport.pl