Działania w sprawie dopingu Rosjan opóźniano z powodu sponsora
Były prezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) Lamine Diack przyznał, że opóźnił działania związane z dopingiem Rosjan, by uratować umowę sponsoringową z tamtejszym bankiem. Od poniedziałku w Paryżu trwa proces Senegalczyka.
Diack przyznał, że wstrzymał podjęcie wspomnianych działań w latach 2011-13. Przekonywał jednak, że nie starał się wcale chronić sportowców uwikłanych w aferę, których część uczestniczyła później w igrzyskach w Londynie. Twierdził, że chodziło o to, aby sprawa nie została upubliczniona od razu, z uwagi na umowę ze sponsorem i mistrzostwa świata, które w 2013 roku odbyły się w Moskwie.
"To wywołałoby skandal" - zaznaczył.
Podejrzany o korupcję i tuszowanie afer dopingowych działacz, który przez wiele lat kierował IAAF (jego odpowiednikiem obecnie jest World Athletics), wciąż nie przyznaje się do winy.
"Wstrzymanie kary nie powstrzymało nas od dyskretnej pracy w tej sprawie. Kto zdecydował o rozszerzeniu sankcji? Ja. Wszyscy mówili, że podjąłem ryzyko i jestem odważny. W tamtym czasie byliśmy w trudnej pod względem finansowym sytuacji. Moim obowiązkiem było upewnienie się, że IAAF to przetrwa. Umowa z rosyjskim bankiem była koniecznością. Z tego powodu byłem gotowy na kompromis" - argumentował.
Siatkarz zdyskwalifikowany za stosowanie dopingu!
Media relacjonujące proces zaznaczyły, że zeznania 87-letniego Senegalczyka były często chaotyczne, sprzeczne i wzbudzające wątpliwości.
"Nieraz wydawał się nie rozumieć długich i szczegółowych pytań" - zaznaczył dziennikarz agencji AP.
W ostatnich dniach zeznawał m.in. były prawnik IAAF za czasu rządów Diacka Habib Cisse. Ocenił on, że organizacja przetrwałaby finansowo bez umowy sponsorskiej z rosyjskim bankiem.
Poza Senegalczykiem oskarżonych w tym procesie jest jeszcze pięć osób, wśród których jest jego syn Papa Massata Diack. W przeszłości był on konsultantem IAAF ds. marketingu i zarzuca mu się pranie pieniędzy, korupcję i naruszenie zaufania. Nie stawił się on w paryskim sądzie - ukrywa się w Senegalu, który odmówił jego ekstradycji. W czwartek jego ojciec przekonywał, że informacja przekazana przez śledczych o naruszającej prawo działalności Diacka juniora zszokowała go.
"Zachowywał się jak bandyta" - skomentował.
Proces miał ruszyć 13 stycznia, ale został wówczas przesunięty na czerwiec. Przewodnicząca składu sędziowskiego Rose-Marie Hunault zaznaczyła wówczas, że dokumenty z Senegalu, o które wystąpiono już w 2016 roku, dotarły dopiero "niedawno".
Lamine Diack był pierwszym i jedynym dotąd szefem światowej lekkoatletyki spoza Europy. Kierował IAAF w latach 1999-2015. Grozi mu kara do 10 lat więzienia i wysoka grzywna. Były szef IAAF przebywa od dłuższego czasu w areszcie domowym w Paryżu.
W listopadzie 2015 roku, bezpośrednio po opublikowaniu raportu Międzynarodowej Agencji Antydopingowej (WADA) na temat dopingu w Rosji, Senegalczyk został zatrzymany przez francuską prokuraturę pod zarzutem tuszowania pozytywnych wyników testów antydopingowych lekkoatletów z tego kraju. Według prokuratury przyłapani na dopingu sportowcy płacili za wyciszenie afery, aby móc kontynuować karierę, a w grę wchodziła łączna suma 3,45 mln euro.
W odrębnym śledztwie prokuratury Diack senior jest podejrzany o czerpanie korzyści przy wyborze gospodarzy igrzysk olimpijskich 2016 i 2020 roku (Rio de Janeiro i Tokio) oraz lekkoatletycznych mistrzostw świata w 2015 i 2019 (Pekin i Dauha).
Przejdź na Polsatsport.pl