Kowalski: Legia, Lech i piłkarski plankton
No i udało się. 30. kolejek Ekstraklasy zostało rozegranych. Teraz siedem w dwóch grupach. Już ten fakt, biorąc pod uwagę nastroje w narodzie jeszcze w kwietniu, wywołane pandemią, należy uznać za sukces. Ci którzy wierzyli w ten powrót i o niego walczyli, dziś są po prostu górą.
Okazuje się, że w reżimie sanitarnym i bez kibiców można bezpiecznie grać. Nic złego nikomu się nie stało, warto było o ten restart zabiegać. Dzięki temu nie doszło do finansowej katastrofy.
Liderem jest Legia, ale nie utrzymała dziesięciopunktowej zaliczki wypracowanej przed tygodniem nad mistrzem Polski - Piastem Gliwice. Legioniści przegrali pierwszy raz na wiosnę. Z Górnikiem w Zabrzu 0:2 (Piast pokonał Jagiellonię w Białymstoku 2:0). Czyli sytuacja wyjściowa przed rundą mistrzowską, jeśli chodzi o dwa czołowe zespoły, jest dokładnie taka sama jak w ubiegłym roku. Wówczas podopieczni Waldemara Fornalika właśnie w dogrywce wrzucili piąty bieg i zdystansowali ekipę Alaksandara Vukovica. Doszukiwanie się analogii jest oczywiście uprawnione, ale... Piast to już inny zespół (bez kluczowych w tamtym czasie Sedlara, Dziczka i Valencii), Legia generalnie gra dużo lepiej i dysponuje lepszym składem niż przed rokiem. Owszem, potknęła się w Zabrzu, ale nie wyglądała na ekipę, która wpadła w jakiś głęboki dołek. Oddała w Zabrzu 29 strzałów, dramatu nie było, zwykła porażka.
Zobacz także: Moder w reprezentacji Polski? Kołtoń nie ma wątpliwości
Roztrwonić taką przewagę oczywiście można, ale cuda nie zdarzają się raczej dwa razy z rzędu. Największy postęp porównując sytuację z ubiegłym rokiem zrobił Śląsk Wrocław. Drużna, która w ubiegłym sezonie nie zmieściła się w mistrzowskiej ósemce i na koniec zajęła dwunaste miejsce, dziś jest trzecia. I ma ledwie cztery punkty mniej niż wicelider Piast.
Tyle samo punktów co Śląsk zgromadził czwarty Lech Poznań i szczerze mówiąc jest to druga ekipa obok Legii, którą ogląda się z przyjemnością. Nie dość, że w Poznaniu wykreowano takich młodych graczy jak Puchacz, Moder, Kamiński czy Jóźwiak, to jeszcze ekipa Dariusza Żurawia potrafi grać skutecznie i z rozmachem. W niedzielę wprost zmiażdżyła Koronę Kielce 3:0.
Z kolei największym rozczarowaniem Cracovia. Jeszcze w lutym zespół Michała Probierza miał tyle samo punktów co Legia i zanosiło się, że powalczy do końca o drugi po wojnie mistrzowski tytuł (ostatnio w 1948). Nie może to być jednak realne, jeśli przegrywa się sześć meczów z rzędu, a po przełamaniu w Gdańsku z Lechią, tylko remisuje (1:1) ze słabiutka Wisłą Płock u siebie.
Oczywiście w Ekstraklasie może zdarzyć się wszystko, a siedem meczów rozgrywanych przez każdy zespół w niezwykłych okolicznościach i niezwykłym czasie, może przynieść wiele niespodzianek, ale wrażenia artystyczne raczej się już nie zmienią. Jak ocenił Bogusław Kaczmarek, w Polsce są dwie drużyny, które próbują grać w piłkę. To Legia i Lech, a reszta to piłkarski plankton karmiony za bardzo duże pieniądze. Przerysował? Nawet jeśli, to tylko nieznacznie.
Przejdź na Polsatsport.pl