Winiarski, Gogol czy Kowal – kto polskim Heynenem?
To ci dopiero zagadka. Jeszcze niedawno mogliśmy nieco narzekać na brak polskich trenerów w czołowych klubach PlusLigi. I nadal tak niby jest – z czołowej czwórki poprzedniego sezonu (licząc tabelę sprzed koronawirusa) tylko w Bełchatowie pracował polski trener. I podobnie będzie w kolejnym sezonie.
Kiedy jednak spojrzymy na największe rewelacje rozgrywek, dostrzeżemy Polaków w Suwałkach, Gdańsku czy Katowicach. Do tego na salony wraca nyska Stal także z biało-czerwoną parą u steru. Nie jest więc już tak źle.
Kowal ma pięć medali
Ale wróćmy do "przedmiotu" sporu. Według wielu naturalny następcą Heynen – choć nie wiadomo kiedy, bo przecież nikt Belga z reprezentacji nie zwalnia – powinien być Gogol. Już prowadzi drużynę z czołówki PlusLigi, jest asystentem Belga, a pracował i podpatrywał także Kowala. Z drugiej strony wciąż brak mu indywidualnych sukcesów – najpierw rozpadła się jego Stocznia Szczecin, a teraz przerwano mu walkę o medale Skry Bełchatów.
Michał Winiarski ma jeszcze mniejsze doświadczenie. Do niedawna był asystentem Roberto Piazzy w Skrze, a w poprzednim sezonie dopiero zadebiutował jako głównodowodzący i co za tym idzie także nie ukończył z konkretnym wynikiem batalii Trefla Gdańsk.
Kłos: Heynen miał rację. To zgrupowanie zapamiętamy do końca życia
Największe doświadczenie i najlepsze wyniki ma więc Andrzej Kowal. Najpierw przez trzy lata był asystentem Jana Sucha i Ljubomira Travicy, a następnie sam prowadził Asseco Resovię Rzeszów. To wówczas sportowo przekonał się do niego, a z czasem chyba zauroczył nim prezes Góral. Nic dziwnego – Resovia pod wodzą Kowala wywalczyła trzy mistrzostwa i dwa wicemistrzostwa Polski oraz zagrała w finale Ligi Mistrzów! Aktualnie ze Ślepskiem Suwałki Kowal także miał mocne wejście do PlusLigi. Beniaminek pokazał się z bardzo dobrej strony i zauroczył nie tylko fanów z Suwalszczyzny.
Winiar ma charakter Lwa
Tyle jeśli chodzi o liczby. A pozostałe elementy warsztatu? Prezes Trefla Gdańsk podkreśla: – Cenię trenera Kowala i widzę, że zmienił się bardzo w ostatnim czasie, ale nie uważam, aby był on polskim Heynenem. Nie ten charakter, nie ten styl prowadzenia drużyny. Bliżej do Belga ma już Winiarski – zaznacza Gadomski.
I rzeczywiście w Winiarskim najbardziej przekonujący był jasny, szczery i pełen energii styl prowadzenia drużyny. Klarowne zasady – mam swoją szóstkę, ale jeśli na treningach ktoś jest lepszy, natychmiast mogę zmienić. W dodatku do Gdańska wraz z Gadomskim zapraszają tylko siatkarzy, którzy pasują obu panom charakterologicznie. Choć pewnie przy wyższym budżecie mogliby sobie pozwolić na jeszcze więcej. To także bliższe regułom Heynena.
Wbrew pozorom u Belga liczy się atmosfera w drużynie i odpowiedni dobór całej ekipy, ale ma swoich pewniaków, ma swoją „szóstkę”. Trener Kowal tymczasem przyzwyczaił nas, że potrafił w Resovii co mecz wystawiać inny skład i niezależnie od formy rotować wszystkimi siatkarzami. Choć w Suwałkach nieco zmienił chyba filozofię.
Największa presja u Gogola?
Pytanie na ile jest to uzależnione także od składu personalnego? Tutaj najjaśniejszą sytuację ma Gogol w Skrze. On jedyny musi mierzyć się z presją medalowego wyniku i radzić z wielkimi nazwiskami, które chcą lub nawet żądają gry w pierwszym składzie. W dodatku skład zebrany w Bełchatowie budowany jest za znacznie większe pieniądze, więc i posadzenie na ławce drogiego siatkarza, rodzi kolejne niebezpieczeństwa.
Czy więc możemy mówić o jakichkolwiek podobieństwach do Heynena i szansach odnalezienia jego następcy? Zdecydowanie nie, zdecydowanie tak! Nie szukajmy kopii, a czerpmy od Belga, jak i każdego dobrego trenera, a niech jego następcą – o ile będzie to Polak – zostanie po prostu szkoleniowiec, który będzie miał nie tylko wizję, ale i charyzmę pracy z medalistami... olimpijskimi. Oby!
Przejdź na Polsatsport.pl