Kowalski: Legia w niedzielę rozstrzygnie kwestię tytułu albo... zacznie się szaleństwo
Już pierwsza kolejka w dodatkowej serii gier piłkarskiej Ekstraklasy tak naprawdę może przynieść rozstrzygnięcie w kwestii mistrzostwa Polski. Jeśli Legia w niedzielę wygra u siebie ze Śląskiem Wrocław, a Piast Gliwice dzień wcześniej przegra z Lechem Poznań (oba rezultaty są bardzo prawdopodobne patrząc na formę zespołów), mówiąc językiem piłkarskim, będzie "pozamiatane".
Przewaga Legii nad obecnym jeszcze mistrzem Polski z Gliwic urośnie do dziesięciu punktów, a do zdobycia w pozostałych sześciu grach zostanie osiemnaście. A takich cudów, aby roztrwonić aż taką przewagę nie ma nawet w polskim futbolu. Wiele wskazuje na to, że jeśli coś spektakularnego ma się jeszcze wydarzyć w kwestii najważniejszego rozstrzygnięcia, to właśnie w najbliższej kolejce, która rozpocznie się w piątek. Powyższy scenariusz jest najbardziej prawdopodobny.
Istnieje jednak drugi. Będący na fali Śląsk (trzecie miejsce na koniec zasadniczego sezonu po efektownym zwycięstwie 4:0 nad ŁKS) sensacyjnie wygrywa z Legią (przegrała swój ostatni mecz w Zabrzu), a Piast pokonuje Lecha. Wtedy zacznie się prawdziwa piłkarska jazda. Przewaga Legii kurczy się do czterech punktów, zostaje sześć meczów do rozegrania, w tym bezpośrednie starcie z Piastem w Warszawie. A przecież dokładnie taki mecz w ubiegłym sezonie i zwycięstwo drużyny Waldemara Fornalika w stolicy przesądziło o mistrzostwie dla Piasta.
Znamy nowe terminy meczów Ligi Mistrzów i Ligi Europy!
Taki przebieg wydarzeń byłby gwarancją wielkich emocji w dodatkowej serii gier prawdopodobnie do samego końca i mielibyśmy właściwie nowe mini mistrzostwa Polski. W tle oczywiście, bez względu na ten scenariusz, rozstrzygać się będzie walka o udział w europejskich pucharach. O trzecie miejsce bić się będą: Śląsk, Lech i Cracovia. Ted dwa ostatnie zespoły mają jeszcze szansę przebić się do Europy poprzez Puchar Polski (grają w w półfinałach z Lechia i Legią).
W najtrudniejszej sytuacji spośród nich jest Cracovia. Drużyna ambitnego profesora Janusza Filipiaka miała przecież sięgnąć po mistrzostwo Polski w sezonie, w którym rywal zza między (Wisła) spadałby z Ekstraklasy. Takie było marzenie właściciela. A najprawdopodobniej nie będzie ani mistrzostwa, ani spadku rywala, ani nawet europejskich pucharów. Czwarte miejsce "Pasów" zostanie potraktowane jak porażka, ale też pewnie obniży notowania trenera i wiceprezesa w jednym czyli Michała Probierza.
Jak bardzo? Znając temperament profesora, zachowanie choćby jednej posady przez mającego obecnie wielką władzę Probierza byłoby w tej sytuacji sensacją.
Przejdź na Polsatsport.pl