Jaka piękna osiemnastka, czyli koniec ery VIVE Kielce
Czy uda się zachować piłkę ręczną na europejskim poziomie w Kielcach? Tego nie wie nikt. Wiadomo natomiast ponad wszelką wątpliwość, że wycofanie się firmy VIVE ze sponsorowania mistrzów Polski kończy piękną epokę - osiemnastu lat bezprecedensowych sukcesów polskiego klubowego szczypiorniaka.
Kibice organizują zrzutkę próbując łatać klubowy budżet, Bertus Servaas zapowiada, że zrobi wszystko, by ściągnąć do Kielc nowych sponsorów, nikt w Świętokrzyskiem nie składa broni i nie zamierza rezygnować ze statusu europejskiej potęgi hanbalowej. Wypatrując wciąż niepewnej przyszłości, warto spojrzeć za siebie i wspomnieć osiemnaście nadzwyczajnych sezonów, kiedy to klub z VIVE w nazwie dołączył do grona europejskich gigantów.
Zaczyna się od pożaru
Mówisz: VIVE, myślisz: Bertus Servaas. Postawny Holender zawitał do naszego kraju w 1991 roku. Od zera rozkręcił biznes polegający na sprzedaży i recyclingu używanych ubrań. Dekadę później postanowił zainwestować w sport. I tak zaczyna się historia piłki ręcznej pod szyldem VIVE Kielce. Historia zgoła filmowa. Zresztą zaczyna się też filmowo. Od pożaru.
Przed sezonem 2002/2003 Servaas pojawia się na stanowisku prezesa, a VIVE w nazwie klubu. Kilka tygodni później, w nocy z 7 na 8 października, w podkieleckich Górkach Szczukowskich wybucha pożar, który trawi hale z całym dobytkiem firmy VIVE. Z biznesu Holendra zostaje - w sensie dosłownym - popiół.
Servaas z tego popiołu się jednak odradza. Pomagają pracownicy, którzy zdążyli polubić jowialnego szefa z Holandii, pomaga miasto Kielce. Zawodnicy klubu bez wahania zgadzają się grać przez kilka miesięcy za darmo. Wierzą, że przetrwają najgorsze wspólnie z prezesem. Już samo uratowanie zespołu w takich okolicznościach można traktować w kategorii zdarzeń cudownych, tymczasem tamten sezon zakończył się pierwszym w historii kieleckiego szczypiorniaka dubletem - mistrzostwem i Pucharem Polski.
Servaas eksploduje
Gwoli uczciwości należy jednak przypomnieć, że sukcesy na arenie krajowej kielczanie odnosili już przed erą VIVE. W ostatniej dekadzie dwudziestego wieku, wówczas pod szyldem Iskra, pięć razy kończyli sezon ze złotymi medalami. Byli więc mocni; ale wyłącznie w wymiarze lokalnym. A Servaas rozmach i ambicje miał europejskie.
CZYTAJ TEŻ: VIVE wycofuje się ze sponsorowania kieleckiego klubu!
Kolejne sezony tych ambicji nie zaspakajały. Mało tego, VIVE nie potrafiło choćby powtórzyć sukcesów na krajowym podwórku. Rok po pamiętnym dublecie było jeszcze nieźle - wicemistrzostwo i kolejny puchar. Ale cztery kolejne lata to pasmo rozczarowań. Ani razu ekipa rzutkiego prezesa nie znalazła się w finałowej dwójce.
Kolejny przełom to rok 2008. Tym razem zaczęło się wprawdzie nie od pożaru, a od wybuchu. Eksplodował... Bertus Servaas. Po przegranym półfinale z Zagłębiem Lubin, wściekły Holender wpadł na parkiet, ruszył z rękami do sędziów, został zawieszony na półtora sezonu.
Bertus stawia na Bogdana
I raz jeszcze porażka, stała się zaczynem zwycięstwa. Servaas postawił wszystko na jedną kartę i ściągnął do Kielc Bogdana Wentę. Pod wodzą ówczesnego selekcjonera VIVE rozpoczęło okres absolutnej dominacji w polskiej lidze; i wreszcie zaczęło liczyć się w Europie.
Z Wentą za sterami w 2013 roku kielczanie pierwszy raz pojechali do Kolonii na Final Four Ligi Mistrzów. Zajęli trzecie miejsce. Do Lanxess Areny, już pod wodzą trenera Talanta Dujszebajewa, zawodnicy VIVE wracali jeszcze trzykrotnie. W 2016 roku - jako pierwszy i wciąż jedyny polski zespół - sięgnęli po triumf w Champions League.
Wielkie sukcesy, wielkie transfery
Kolejne trofea krajowe VIVE kolekcjonowało niejako przy okazji rywalizacji z najmocniejszymi w Europie. Już pierwszy sezon Wenty to mistrzostwo i Puchar Polski. Kolejnych dziesięć lat to dziewięć tytułów mistrzowskich, jedno wicemistrzostwo i dziesięć krajowych pucharów. Przerwany przez pandemię koronawirusa sezon również skończyli jako mistrzowie.
CZYTAJ TEŻ: LM piłkarzy ręcznych: Orlen Wisła nie dostał „dzikiej karty”
VIVE Kielce to także historie transferów, o których wcześniej nikomu się w Polsce nie śniło. Do Kielc zjeżdżali najwybitniejsi polscy zawodnicy - Sławomir Szmal, Karol Bielecki, Grzegorz Tkaczyk, Mariusz Jurasik, Krzysztof Lijewski, Michał Jurecki, Mariusz Jurkiewicz. I autentyczne gwiazdy światowego formatu: Ivan Cupić, Manuel Strlek, Urosz Zorman, Alex Dujszebajew, Julen Aguinagalde, Andreas Wolff.
Co po VIVE?
Dokładnie osiemnaście lat po pojawieniu się VIVE w nazwie klubu, Bertus Servaas zwołał konferencję prasową.
- Koronawirus dotknął naszą działalność. Muszę być odpowiedzialny wobec moich pracowników i ich rodzin. Zatrudniam dwa tysiące osób, dodatkowo jeszcze tysiąc osób na umowę zlecenie. Jestem wdzięczny za te osiemnaście lat - tłumaczył przyczyny wycofania się ze sponsorowania klubu.
Czy raz jeszcze Holender, który swoje miejsce na ziemi odnalazł w Kielcach, przekuje kłopoty w sukcesy? On sam, jak zawsze zresztą, pozostaje pełen nadziei. - Dużo ostatnio myślałem nad całą sytuacją. Najłatwiej byłoby zrezygnować, uregulować zaległości i po prostu rozejść się. Ta myśl kiełkowała mi w głowie, ale wróciłem pamięcią do przeszłości. Pamiętam 2002 rok, kiedy ludzie bardzo mi pomogli po pożarze mojej firmy. Oni wtedy mnie nie opuścili. Jestem związany z tym miastem emocjonalnie. Ten klub musi dalej funkcjonować. Mam olbrzymią determinację i wolę walki, by iść dalej - zapewniał na środowej konferencji.
Brzmi naiwnie? Trudno w to uwierzyć? A kto w 2008 roku, kiedy VIVE przegrywało półfinał mistrzostw Polski z Zagłębiem Lubin, wierzył, że osiem lat później kielczanie wygrają Ligę Mistrzów? Chyba tylko Bertus Servaas. A nawet jeżeli misja ratunkowa się nie powiedzie, i kielczan czekają chude lata, to ostatnich osiemnaście lat pozostanie w historii polskiej piłki ręcznej. Tak jak i nazwa VIVE.
Era VIVE w liczbach
18 sezonów
14 Pucharów Polski
12 mistrzostw Polski
4 występy w Final Four LM
1 triumf w Lidze Mistrzów