Nastula: Trener postawił na mnie, kiedy raczkowałem w judo
Paweł Nastula nie ukrywa, że swoje sukcesy w dużej mierze zawdzięcza Ryszardowi Zieniawie - Mistrz postawił na mnie, kiedy raczkowałem w judo - przyznał mistrz olimpijski z Atlanty z 1996 roku, który przyjechał do Gdańska na uroczystości pogrzebowe zmarłego 15 maja trenera.
- Czułem, że muszę tutaj być i towarzyszyć "mistrzowi" w ostatniej drodze. Uznawałem trenera Zieniawę za wielkiego fachowca, i to nie tylko w kwestii judo, ale to nie był jedyny powód mojej obecności. Mam do niego duży sentyment, bo kiedy byłem młodym zawodnikiem, właściwie dopiero raczkowałem w judo, "mistrz" na mnie postawił – wyjaśnił Nastula.
FEN 28: LOTOS Fight Night. Premiera w Polsacie Sport
To właśnie za kadencji zmarłego w wieku 87 lat szkoleniowca wielokrotny medalista najważniejszych światowych imprez rozpoczął rywalizację na międzynarodowej arenie.
- Jako junior zacząłem jeździć na pierwsze obozy kadry seniorów. W 1989 roku nasi reprezentanci przygotowywali się do mistrzostw świata w Belgradzie, ale kiedy "mistrz" zobaczył jak trenuję i walczę postanowił, że to ja, jako młody i dobrze rokujący zawodnik, pojadę do stolicy ówczesnej Jugosławii, a nie wytypowany wcześniej starszy judoka. A to trener decydował wtedy jaki będzie skład kadry i kto ma rywalizować na najważniejszych zawodach – dodał.
Nastula nie zawojował jednak Belgradu, bo przegrał pierwszą walkę i odpadł z turnieju.
- W moim przypadku nie chodziło tylko o wynik. Zieniawa myślał kilka lat do przodu, dlatego miałem zbierać także doświadczenia. "mistrzu", a tak się zwracaliśmy do niego bezpośrednio i mówiliśmy też o nim miedzy sobą, był wielkim człowiekiem i fanatykiem judo. Miał oko, znał się na tej dyscyplinie i wykazywał do niej ogromne serce. Oby takich ludzi, którzy nie myśląc o kasie gotowi są poświęcić się judo i wychować kolejnych mistrzów, było jak najwięcej – stwierdził.
50-letni złoty medalista olimpijski z Atlanty przyznaje, że współpraca z Zieniawą nie należała do najłatwiejszych.
- Na pewno nie miał łatwego charakteru, ale miał swoją wizję, dążył do niej i nikt nie miał prawa w nią ingerować. Zresztą jego wyniki świadczą o tym, że był wielkim trenerem. Zdarzało się, że młodzi szkoleniowcy i zawodnicy nie zawsze zgadzali się z +Mistrzem+, ale to do niego należało ostatnie zdanie. I tak właśnie musiało być – podsumował.
Przejdź na Polsatsport.pl