W tym roku cudu nie będzie. Z czego zapamiętamy Wigry?
Już nic nie uratuje Wigier Suwałki przed spadkiem do II Ligi. Nie będzie cudu, jak przed rokiem pod Jasną Górą, kiedy piłkarze Mirosława Smyły w niesamowitych okolicznościach utrzymali się w pierwszej lidze. Suwalczanie po niezwykle ciekawych sześciu latach żegnają się z zapleczem Ekstraklasy. Z czego ich zapamiętamy?
18 maja 2019 roku suwalczanie, by utrzymać się w Fortuna 1 Lidze potrzebowali zwycięstwa nad triumfatorem rozgrywek - Rakowem Częstochowa oraz musieli liczyć na remis w meczu GKS - Bytovia. Już pierwsza część planu została wykonana w niesamowity sposób, po golu Daniela Smugi w doliczonym czasie gry. Po ostatnim gwizdku wszyscy ludzie Wigier nerwowo spoglądali na ekrany smartfonów, żeby sprawdzić, co dzieje się na Bukowej. Tam GieKSa prowadziła 1:0 do 97. minuty, ale właśnie wtedy bramkarz Bytovii Andrzej Witan wszedł w pole karne i głową doprowadził do wyrównania.
Wigry utrzymały się więc w nadzwyczajny sposób, a jednym z cudotworców był Mirosław Smyła, który do Suwałk zawitał półtora miesiąca wcześniej w roli trenera i ratownika. Swoje zadanie wypełnił z przytupem i dołączył do grona szkoleniowców, którzy na Suwalszczyźnie potrafili zrobić wynik ponad stan.
Trampolina dla trenerów
W ciągu sześciu sezonów w pierwszej lidze Wigry miały kilku niezwykle ciekawych trenerów, którzy właśnie tutaj budowali swoje nazwisko. Prawie półtora sezonu spędził w Suwałkach Dominik Nowak. Obejmował drużynę zajmującą ostatnie miejsce w tabeli w sezonie 2015/2016 i potrafił z nią awansować na finiszu rozgrywek aż o 8 miejsc!
Nowak pracę kontynuował w ciszy, spokoju oraz w oparciu o swoją filozofię gry. W sezonie 2016/2017 stworzył drużynę, która dotarła do półfinału Pucharu Polski, po drodze eliminując Termalikę czy Górnika Zabrze. W Suwałkach powstała wesoła ekipa, czego wyraz mogliśmy zobaczyć na przykład po wygranej z zabrzanami, kiedy piłkarze zaśpiewali "Dawaj ziomek, zajaramy". Jej częścią byli miedzy innymi tak znani dzisiaj piłkarze jak Damian Kądzior z Dinama Zagrzeb czy występujący w Rosji Rafał Augustyniak.
ZOBACZ: "Dawaj ziomek zajaramy", czyli jak piłkarze Wigier Suwałki świętowali awans
Wigry były o krok od awansu na PGE Narodowy, po tym jak w półfinałowym meczu rewanżowym PP z Arką Gdynia wygrały 4:2, prezentując ofensywny futbol z wyżej notowanym rywalem. Do dziś wielu kibiców pamięta, że sędziowie w samej końcówce w kontrowersyjnych okolicznościach nie uznali bramki na 5:2, która dałaby suwalczanom finał rozgrywek.
Po najlepszym sezonie w historii klubu, z zespołu odeszły najważniejsze ogniwa, a Dominik Nowak zmienił pracodawcę na Miedź Legnica. Wydawało się, że na Suwalszczyźnie trudno będzie o kolejne dobre wyniki. Po raz kolejny okazało się jednak, że tamtejszy klimat sprzyja cierpliwej budowie drużyny. Nowy trener Artur Skowronek oparł kadrę na młodych graczach, jak wypożyczony z Jagiellonii Patryk Klimala... i osiągnął w sezonie 2017/2018 znakomite - szóste miejsce w lidze.
Dobry wynik ponownie oznaczał jednak kłopoty Wigier. Skowronek odszedł do Stali Mielec, a dziura po nim tym razem okazała się niełatwa do zasypania. Od momentu odejścia obecnego szkoleniowca Wisły Kraków z Suwałk, w mieście położonym w północno-wchodniej Polsce pracowało aż sześciu trenerów. Oprócz Smyły oraz ratującego klub w kolejnej już potrzebie Donatasa Venceviciusa, żaden nie zapisał dobrej karty w Wigierkach.
Dziesiątki tysięcy kilometrów
Zmorą każdego szkoleniowca pracującego na Suwalszczyźnie od awansu do pierwszej ligi w sezonie 2013/2014, była odległość jaką drużyna musiała przebyć w drodze na mecz wyjazdowy. Prawie każda podróż (z nielicznym wyjątkami, jak np. Olsztyn) wiązała się z przebyciem ponad 1000 kilometrów autobusem! Piłkarze Wigier nie narzekali jednak, zaciskali zęby i sezon po sezonie ucierali nosa rywalom. Przez pierwsze trzy lata kończyli rozgrywki w samym środku tabeli, a ich pozycja zaczęła słabnąć dopiero w piątym sezonie na zapleczu Ekstraklasy.
Jedynym piłkarzem, który zarówno awansował z Wigrami do pierwszej ligi, jak i wraca z nimi na trzeci poziom rozgrywkowy, jest Adrian Karankiewicz. Obecny kapitan zespołu zaliczył na zapleczu Ekstraklasy pięć sezonów z suwalskim klubem, z roczną przerwą na grę w Stomilu. To właśnie po meczu z olsztynianami, przegranym przed kilkunastoma dniami 0:1, Karankiewicz wyglądał jakby stracił już wiarę w utrzymanie. I choć deklarował, że nadzieja na pozostanie w Fortuna 1 Lidze jeszcze nie zgasła, to mimika mówiła co innego.
Po porażce z Radomiakiem, Wigry nie mają już nawet matematycznych szans na grę na pierwszoligowym froncie w przyszłym sezonie. Suwalski klimat sprzyja jednak piłce nożnej i w klubie z północno-wchodniej Polski z pewnością jest nadzieja na lepsze jutro. Cierpliwość i stawianie na młodość popłaca i być może już za nieco ponad rok ponownie zobaczymy Wigry w Fortuna 1 Lidze.
Przejdź na Polsatsport.pl