Miało być świętowanie, jest smutek. Legia przegrała z Lechem
Legia Warszawa mogła świętować w Poznaniu mistrzostwo Polski, ale Lech na to nie pozwolił. Gospodarze po bardzo ciekawym meczu wygrali 2:1. Do siatki trafili Kamil Jóźwiak, Jakub Kamiński, a także Igor Lewczuk.
Dla piłkarzy Legii Warszawa wyjazd do Poznania był okazją, aby świętować mistrzostwo Polski na stadionie największego w ostatnich latach rywala. Trudno było dziwić się optymizmowi stołecznych sympatyków futbolu, bo zawodnicy Aleksandara Vukovicia po przerwie spowodowanej koronawirusem grali bardzo solidnie. Do tej pory w trakcie rundy finałowej warszawiacy stracili zaledwie jedną bramkę - w meczu z mistrzami Polski, Piastem Gliwice. W Poznaniu czekał ich jednak zimny prysznic.
Kto stanie w bramce Legii? Agent proponuje młodego Greka.
Osiem strzałów Lecha, a pięć z nich w światło bramki kontra dwa niecelne uderzenia legionistów - ta statystyka nie pozostawia wątpliwości, kto dominował w pierwszej części sobotniego meczu. Także kluczowa statystyka - zdobytych bramek - była korzystniejsza dla gospodarzy. Kolejorz do siatki trafił dwukrotnie. Najpierw Wojciecha Muzyka pokonał ekwilibrystycznym strzałem plecami Kamil Jóźwiak, który już kilka minut wcześniej mógł zdobyć gola, ale fatalnie spudłował w sytuacji sam na sam. Drugą bramkę strzelił technicznym uderzeniem Jakub Kamiński. Gdyby nie interwencję Muzyka (albo nieskuteczność lechitów) poznaniacy cieszyliby się jeszcze z dwóch goli.
— Lech Poznań (@LechPoznan) July 4, 2020
Na murawie nie brakowało też temperatury znanej ze starć Lecha z Legią. Tak jak w 36 minucie, gdy sędzia Paweł Gil ukarał żółtymi kartkami Luquinhasa i Daniego Ramireza (obaj, zamiast grać w piłkę, urządzili słabe przedstawienie, próbując przekonać wszystkich wokół, że rywal ich znokautował). Chwilę później na murawie leżał Tymoteusz Puchacz, którego sfaulował Walerian Gwilia. I tak przez niemal całe spotkanie...
Zaskakujący transfer Dominika Furmana. Zagra w Chorwacji.
W przerwie goście musieli zareagować; potrzebowali powalczyć przynajmniej o dwie bramki, które dałyby im ważący mistrzostwo remis. Z drugiej strony trener Dariusz Żuraw miał w ręku wszystkie karty – dwie bramki przewagi i trzy zmiany, z których mógł skorzystać. Pierwszy piłkarzy zaczął zmieniać jednak Vuković – najpierw Pawła Stolarskiego zastąpił Luis Rocha, a następnie Luquinhasa Mateusz Cholewiak. Ten drugi uratował w 57 minucie piłkarzy Lecha, gdy niechcący zablokował uderzenie… Gwilii.
Mimo to Legia zaczęła zyskiwać inicjatywę. Najpierw po znakomitym podaniu Gwilii wprost w Mickey'a van der Harta uderzył Maciej Rosołek, a później - po zamieszaniu w polu karnym - piłkę do bramki Holendra skierował Igor Lewczuk! Legioniści mieli jeszcze 20 minut na odrobienie strat, walczyli, próbowali, ale bez skutku. Poznaniacy bronili się mądrze i dzięki temu po ostatnim gwizdku mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Lech Poznań - Legia Warszawa 2:1 (2:0)
Bramki: Jóźwiak 24, Kamiński 29 - Lewczuk 71.
Lech: Van der Hart - Butko, Satka, Crnomarković, Puchacz - Kamiński (Gumny 70), Tiba, Moder, Ramirez (Marchwiński 72), Jóźwiak - Żamaletdinow (Szymczak 83).
Legia: Muzyk - Stolarski (Rocha 52), Lewczuk, Jędrzejczyk, Karbownik - Wszołek, Antolić, Martins, Gwilia, Luquinhas (Cholewiak 55) - Pekhart (Rosołek 68).
Żółte kartki: Ramirez, Pedro Tiba - Luquinhas.
Przejdź na Polsatsport.pl