Kowalski: Obnażona w Krakowie Legia dryfuje w kierunku mistrzostwa
Legia od kilku tygodni przypomina łódź, która wyłączyła silnik i dryfuje w kierunku mistrzostwa Polski. Gdyby nie rozpęd, który wypracowała wcześniej, mogłaby nie dobić do celu. Mecz w Pucharze Polski z Cracovią przegrany z kretesem 0:3 rozwiał nadzieję. Nie ma jeszcze w Polsce drużyny, która wybijałaby się poziomem zdecydowanie ponad resztę i dawałaby jakąkolwiek gwarancję, że znów nie będzie klęski na arenie międzynarodowej.
Cracovia - Legia 3:0. Skrót półfinału Totolotek Pucharu Polski
A takie symptomy już naprawdę były w tym sezonie. Piłkarze Aleksandara Vukovicia potrafili grać efektownie, zwyciężać wysoko, wprost gnębić rywali. W Legii bardzo wiele się zazębiało. Widać było postęp, jaki wykonał trener. Zawodnicy mu uwierzyli, zespół miał wiele atutów. Był dobrze wyważony, a proporcje między obcokrajowcami a Polakami, młodymi a rutyniarzami niemal idealne.
Po restarcie rozgrywek już tak bajecznie nie było, ale drużyna z Warszawy zdążyła jeszcze stłuc Arkę 5:1, wygrać w na wyjeździe z Lechem 1:0, ograć Wisłę Kraków 3:1 czy mocny Śląsk u siebie 2:0. W papierach, czyli w tabeli, wszystko się zgadzało, przewaga rosła, ale na boisku już nie do końca. Czego efektem porażki z Górnikiem (0:2), Lechem (1:2) w rundzie mistrzowskiej, remisy po słabiutkiej grze z Jagiellonią (0:0) i Piastem (1:1).
Mecz o awans do finału Pucharu Polski miał być momentem, w którym wahadło przechyli się zdecydowanie w jedną ze stron. Albo Legia awansuje i pokaże, że jak trzeba, jak jest odpowiednia presja i motywacja, to naprawdę potrafi się spiąć i wciąż jest mocna, albo pęknie i ostatecznie będzie można obwieścić, że wpadła w dołek. Wariant B wybrzmiał w Krakowie aż nadto. Jasne, że liczba kontuzji kluczowych graczy (Marko Vesovic, Jose Kante, Domagoj Antolić) plus odejście bramkarza Majeckiego, musiała zaszkodzić. Ale chyba wszystkiego i aż takiej klęski nie da się tym wytłumaczyć.
Jednak łomot zebrali nie jacyś gracze z głębokiej rezerwy czy juniorzy, ale m.in. takie tuzy jak: Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Andre Martins, Paweł Wszołek, Luquinhas, Tomas Pekhart czy wychwalany Michał Karbownik.
Dobry klub, który myśli o sukcesie w europejskich pucharach, musi mieć wartościowych zmienników, musi mieć wkalkulowane takie zrządzenia losu jak kilka kontuzji. Wiedząc już pół roku wcześniej, że odchodzi Majecki, wypadałoby chyba jednak zabezpieczyć kluczową pozycję bramkarza, a nie z konieczności wrzucać na głęboką wodę młodziutkiego Wojciecha Muzyka (drugi bramkarz Radosław Cierzniak też jest kontuzjowany).
"Lech Poznań dostał łatkę nieudacznika. Determinacji nie zabraknie"
Legia, aby zdobyć tytuł musi zdobyć punkt i nie ma chyba takiej możliwości, aby nawet osłabiona go nie wyrwała, w trzech ostatnich meczach (najbliższy u siebie znowu z Cracovią). Szansę jednak na zakończenie sezonu z przytupem, bezpowrotnie straciła w Krakowie. Nici z dubletu, nici ze spokojnej konsumpcji sukcesu i bezstresowego oczekiwania na losowanie europejskich pucharów. Parafrazując klasyka, tu trzeba dzwonić... Załatwiać nowych graczy, wzmacniać drużynę, działać na rynku transferowym, wydawać pieniądze, które wpływają za Majeckiego i może za spodziewany transfer Karbownika.
Bo to, czym obecnie dysponuje klub z Warszawy, na razie nie wystarcza nawet na Cracovię.
Przejdź na Polsatsport.pl