Badziak przed MotoGP: Boję się, że motocyklistom "odpali" adrenalina
19 lipca w Jerez rozpocznie się sezon MotoGP, z uwagi na pandemię koronawirusa opóźniony i okrojony. Zaplanowano 13 wyścigów w Europie, te na innych kontynentach nie są jeszcze potwierdzone. Odwołano rywalizację o Grand Prix Ameryk. - Na szczęści kibice nie stracą sezonu. Praktycznie każdy weekend będzie z motocyklami. Terminarz będzie napięty, a to wyzwanie dla zawodników. Boję się, by po tak długim oczekiwaniu, nie "odpaliła" im adrenalina - mówi komentator Polsatu Sport Adam Badziak.
Krzysztof Wanio: Aż siedem wyścigów tego sezonu odbędzie się w Hiszpanii. Dwa razy motocykliści pojawią się w Austrii, dwa razy pojadą do Włoch, będziemy też w Czechach. Jak będzie wyglądać tegoroczne Grand Prix?
Adam Badziak: Na pewno nie można powiedzieć, że kibice stracą sezon. Wiosną rzeczywiście nic się nie działo, ale teraz praktycznie każdy weekend będzie z motocyklami. Zaczynamy ostro, bo od dwóch weekendów w Jerez. To jest absolutnie coś nowego, zawodnicy jadą tydzień po tygodniu na tym samym torze. To będzie bardzo ciekawe. W kalendarzu zostały wszystkie cztery rundy rozgrywane w Hiszpanii, a aż trzy z nich są podwójnie. Mamy dwa razy Jerez, dwa razy tor Motorland Aragon, raz Barcelonę i na koniec dwa razy Walencję. Chociaż zobaczymy czy na koniec, bo są jeszcze znaki zapytania.
ZOBACZ TAKŻE: Piotr Biesiekirski wywalczył najlepszy wynik w karierze
Są jeszcze cztery miejsca pod znakiem zapytania, chociaż moim zdaniem trzy. GP Ameryk się nie odbędzie, na razie jest takie postanowienie. Zostają więc Argentyna, Tajlandia i Malezja. Czekamy na decyzje, które mają zapaść do końca lipca. Wątpliwości już się pojawiają. Dane o epidemii koronawirusa, szczególnie te ze Stanów Zjednoczonych, chyba to wykluczają.
Tak, rozegranie wyścigów za oceanem jest mało prawdopodobne. Jednak gdyby się udało, to byłoby pięknie. Mielibyśmy MotoGP praktycznie do świąt Bożego Narodzenia. 15 listopada mamy ostatnią rundę europejską, a później planowane są te ewentualne cztery rundy w USA, Argentynie, Tajlandii i Malezji. Wychodzi więc, że wszystko skończy się około 20 grudnia, więc sezon może być bardzo długi.
ZOBACZ TAKŻE: Kajetan Kajetanowicz za kierownicą potwora!
Podczas inauguracji sezonu Formuły 1 prawie połowa bolidów nie dojechała do mety. Zawodziły silniki, układy hamulcowe... Czy w przypadku motocykli nie grozi nam to samo? To długie czekanie może spowodować, że maszyny będą musiały pokonać większy dystans, by już tak konkretnie "odpalić".
Ja się boję czegoś innego. Tego, że kierowcom "odpali" adrenalina i pójdą zbyt mocno. A tak napięty kalendarz powoduje, że jak złapie się kontuzję, to można wypaść z trzech, czterech wyścigów. To, jeżeli chodzi o walkę o punkty, może oznaczać koniec sezonu. To jest bardzo ważne, trzeba być doskonale przygotowanym mentalnie. Wiemy, że fizycznie zawodnicy są przygotowani świetnie, bo poza treningiem nie mieli nic do roboty. Oczywiście nie na motocyklach, to w pewnym stopniu było zakazane. Nie można było trenować na motocyklach wyścigowych, ale wiemy, że chłopcy "latali" na motocyklach offroadowych, crossówkach, był durtrack... I już pojawił się problem. Czołowy zawodnik, wicemistrz świata Andrea Dovizioso dwa tygodnie temu złamał obojczyk. Już jest pięknie skręcony na śrubki i zapewnia, że będzie gotowy. Ale właśnie takich sytuacji się boję.
Przejdź na Polsatsport.pl