Legia mistrzem i co dalej? "Na sprzedaż Karbownika jest za wcześnie"
Sprzedawać Michała Karbownika już teraz czy czekać? Kogo i na jakie pozycje dokupić? Co było największym plusem, a co największym minusem mistrzowskiego sezonu – na te pytania odpowiada były zawodnik Legii Warszawa, przewodniczący Klubu Wybitnego Reprezentanta Polski, ekspert Polsatu Sport Dariusz Dziekanowski.
„Dziekan” czarował warszawską publiczność w latach 1985-89. W 1988 roku zdobył dla Legii 20 bramek i został królem strzelców ówczesnej I ligi. Mistrzostwa Polski wówczas nie zdobył – najwyżej był na drugim miejscu w roku 1986. Trzy lata później wywalczył z klubem Puchar Polski i wyjechał do Szkocji, gdzie grał w Celtiku Glasgow, a potem w Anglii w Bristol City. Stamtąd wrócił do Warszawy. W sezonie 1993/94 rozegrał przy Łazienkowskiej sześć spotkań, a Legia wywalczyła mistrzostwo Polski. Do dziś „Dziekan” jest niemal na każdym domowym meczu warszawskiej drużyny. Jego wiedza na temat tego, co dzieje się w klubie, nie pochodzi więc wyłącznie z mediów. Jak ocenia zakończony sezon?
Największy sukces… to Vuković
- Mistrzostwo Polski to na pewno jest sukces, choć w Warszawie to także od zawsze obowiązek – przypomina Dziekanowski. – Moim zdaniem największym sukcesem tego sezonu jest „zbudowanie” Aleksandara Vukovicia jako trenera. Legia wreszcie nie musi się wstydzić za swój sztab – tak jak to było w ostatnich latach za czasów takich szkoleniowców, jak Romeo Jozak czy Dejan Klafurić – ocenia „Dziekan”.
ZOBACZ TAKŻE: Legia chce rumuńskiego skrzydłowego
- Pod wodzą „Vuko” Legia gra tak, jak kiedyś jej trener, czyli solidnie, nie zalicza spektakularnych wpadek. Ale też nie ma w tym wielkiej fantazji, polotu, kreacji. Tego mi najbardziej brakowało w tym sezonie i o tym bardzo często mówiłem. Czy ta solidność wystarczy na eliminacje do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy? Na pewno nie. Wzmocnień potrzeba na każdej pozycji. Najbardziej paląca jest oczywiście obsada bramki po odejściu Radosława Majeckiego. Obrona też jest dziurawa – dodaje były napastnik Legii.
Czy jest jakiś plan?
- Nie mam też wrażenia, że w klubie jest jasny plan, kto i za ile ma być kupiony, kto ewentualnie powinien odejść. Sygnały, jakie dochodzą z Łazienkowskiej są takie, że niby nie ma ciśnienia na to, by sprzedać Karbownika, ale jeśli pojawi się solidna oferta, młody obrońca zostanie sprzedany. A ja uważam, że dziś jest jeszcze za wcześnie. Że Karbownik powinien udowodnić swoją wartość w reprezentacji i europejskich pucharach. Wtedy jego cena wzrośnie do naprawdę wysokich kwot – ocenia Dziekanowski.
- Mam też mieszane uczucia co do generalnej polityki transferowej klubu. Trener Vuković i prezes Dariusz Mioduski cieszą się, że udało się zbudować silny skład. Może i on jest silny, ale moim zdaniem raczej tylko na polską, coraz słabszą ligę. Wiadomo, że też można ją przegrać, o czym świadczy zeszły rok, ale to nie jest perspektywiczny skład – ocenia ekspert Polsatu Sport.
ZOBACZ TAKŻE: Superpuchar Polski: Poznaliśmy datę tegorocznej edycji
Kogo by tu sprzedać...
- No bo jakby klub chciał jeszcze kogoś sprzedać, to na kim - poza Karbownikiem i Andre Martinsem, z którym przedłużono w lutym kontrakt o dwa lata - może jeszcze godziwie zarobić? Większość piłkarzy jest dość zaawansowana wiekowo. Czy ktoś będzie chciał kupić 35-letniego Igora Lewczuka? Jose Kante, Mateusz Wieteska, Walerian Gwilia, Domagoj Antolić – można wyliczać długo piłkarzy, którzy w polskiej lidze są okej, ale nie mają wielkiej wartości, gdyby chcieć ich transferować. Z Martinsem też jest pewien problem. Podpisano z nim dwuletni kontrakt, ale na jego pozycji jest też kupiony za 1,5 mln euro młody Bartosz Slisz. Dla obu nie ma miejsca w Legii. Mam wrażenie, że Martins jest teraz z klubu wypychany. Ale czy to dobry moment na takie ruchy? Moim zdaniem nie. Teraz trzeba budować, zrobić krok do przodu, a nie rozsprzedawać drużynę – kończy Dziekanowski.