Boniek: Oceniając poziom finału Pucharu Polski popełniamy jeden błąd
W niedzielnym Cafe Futbol nie mogło zabraknąć tematów związanych z piątkowym finałem Totolotek Pucharu Polski, w którym Cracovia pokonała 3:2 Lechię Gdańsk. Wśród wielu wątków, które omawiano był oczywiście także poziom widowiska, jakie stworzyły drużyny. Prezes PZPN Zbigniew Boniek ma na ten temat dość ciekawą teorię…
Przemysław Iwańczyk: Panie prezesie, jak pańskim zdaniem „jakościowo” wyglądał finał Pucharu Polski w Lublinie?
Zbigniew Boniek: Bardzo dobrze. My oceniając takie widowiska popełniamy jeden błąd. Przeciętni piłkarze mogą stworzyć przeciętne widowisko pod względem jakości. Bo tacy zawodnicy nie mogą grać fantastycznego futbolu. Nie można mieć do nich pretensji, że czasem się pomylą, źle zagrają piłkę. Na więcej ich po prostu nie stać. Ale analizując całe spotkanie – to były piękne akcje, piękne bramki. Oba gole dla Lechii padły wprawdzie po błędach obrony Cracovii, ale wykonanie akcji było bardzo ładne. My za dużo mówimy o stylu i poziomie. Żeby był poziom światowy to musi grać Messi, Ronaldo czy Lewandowski. Pamiętajmy, że w tym meczu po boisku nie biegali piłkarze z pierwszych stron gazet. Byli to normalni, solidni, fajni zawodnicy, którzy stworzyli fantastyczne, bardzo emocjonujące widowisko.
Przemysław Iwańczyk: Wiele osób przed tym finałem uważało, że grają w nim drużyny, które są tylko substytutami Legii i Lecha. Były obawy, że będą grały zachowawczo, że trenerzy narzucą defensywny sznyt, który zabije widowisko. Moim zdaniem nic takiego się nie stało.
Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN: Było dokładnie tak jak mówisz. Oba zespoły wytrzymały presję tego finału. Wiele razy oglądaliśmy sytuację podczas meczów na Stadionie Narodowym, że drużyny, które tam się dostawały, tej presji nie wytrzymywały, grały zachowawczo, to nie było łatwe dla oka.
Przemysław Iwańczyk: Myślisz, że w Lublinie było inaczej, bo tylko 3600 kibiców siedziało na trybunach, a mecz odbywał się na Arenie Lublin, a nie na Narodowym?
Maciej Sawicki: Nie. Drużyny po prostu chciały strzelać bramki, atakowały. Ten mecz miał wielką dynamikę, bardzo się zmieniał. Na końcu wygrała też mądrość, bo trener Probierz zrobił kilka zmian, ustawił zespół w drugiej połowie kompletnie inaczej niż w pierwszej i odmienił ten zespół. W pierwszej połowie Cracovia nie potrafiła utrzymać piłki z przodu. Napastnik Rafael Lopes był zagubiony. Po przerwie wyglądało to inaczej. No i chyba „Pasy” lepiej wytrzymały ten mecz fizycznie.
Zbigniew Boniek: Panie redaktorze, niech mi Pan wierzy, że my w PZPN czasami marzymy o tym, żeby finał był pomiędzy Bytovią, a Puszczą Niepołomice. Bo to jest Turniej Tysiąca Drużyn. Bo to nie jest tak, że my marzymy, by w finale grała Legia i Lech, a na trybunach siedziało 40 tysięcy kibiców. Niech w finale grają ci, którzy swą grą w całym sezonie na to zasługują. Historia Pucharu Polski tworzy się właśnie przez takie mecze. Nigdzie nie jest napisane, że to muszą być tylko te dwie drużyny. Pierwszy finał na Narodowym mieliśmy między Zagłębiem Lubin i Zawiszą Bydgoszcz, gdzie był bojkot kibiców w stosunku do klubów. Okazało się, że na trybunach zasiadło 35 tysięcy widzów, były emocje, rzuty karne. Dlatego ja się nie zgadzam z tą narracją tych, którzy chcieliby by w finale grały ciągle te same dwie drużyny.
Całość dyskusji w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl