Michał Probierz bez „blabla”! Puchar Polski to jego dzieło!
Zapanowała moda w polskim futbolu na miałkich trenerów. Takich, co się nawet pół zdaniem nie wychylą poza „blabla”, ba - pół słowa za dużo nie powiedzą, bo boją się, że ktoś może się przyczepić, że ktoś może ich z tego rozliczyć. Na szczęście - dla nas dziennikarzy, a pewnie i dla kibiców – są jeszcze wyraziste postaci w tym środowisku. Na ich czele kroczy Michał Probierz!
W piątkowy wieczór przeżył piękny dzień. Taki magiczny, który będzie wspominał do końca życia. Probierz i jego Cracovia – drużyna autorska! - stworzyła spektakl. To był najlepszy finał Pucharu Polski od dekady. Zastanawiam się nawet, czy nie najlepszy w XXI wieku? Spotkanie nie układało się dobrze dla „Pasów”. Gdy piłkarze Cracovii schodzili na przerwę, to wydawali się „ugotowani”. Przegrywali 0:1 po prostym błędzie, a w dodatku przez kilkanaście minut kotłowało się po bramką Hrosso po stałych fragmentach gry. „Za to profesor Filipiak płaci mi, żebym coś w przerwie potrafił zmienić” - przyznał Probierz na pomeczowej konferencji. I zmienił. Cracovia grała w drugiej odsłonie z pasją. Wyrównała. W pewnym momencie zaczęła grać z przewagą jednego piłkarza – po wykluczeniu Malocy. Jednak właśnie w tym momencie – w 86 minucie – straciła znowu bramkę! Nie poddała się, a rzuciła do ataków. Wyrównała, doprowadziła do dogrywki, w końcu rozstrzygnęła to spotkanie na swoją korzyść.
ZOBACZ TAKŻE: Nasza pucharowa przygoda to jeden wielki rollercoaster
Mimo że to był najlepszy finał Pucharu Polski od niepamiętnych czasów, nie brakowało krytyków i tuż po spotkaniu. A co to da w kontekście Europy? - można było usłyszeć. Tyle, że najpierw warto docenić niezwykłą drogą Cracovii. Najpierw pogrom Jagiellonii (4:2), później trzy mecze z rzędu z dogrywkami (Bytovia, Raków i Tychy – ba, z Rakowem skończyło się karnymi). W półfinale rozgromienie Legii – 3:0. I wreszcie finał, w którym nie brakowało walki, ale i dobrej piłki. Że często następowały dośrodkowania? Jedna drużyna „klepie”, inna szuka szansy we wrzutkach, a jeszcze inna w kontratakach. To nie jest tak, że Probierz nie chce grać w piłkę. Na pewno największą bolączką jest brak zawodnika, który wiązałby akcje w środku pola.
ZOBACZ TAKŻE: Brawa dla Michała Probierza i jedna prośba: więcej Polaków!
W chwili chwały dajmy się pocieszyć Michałowi Probierzowi, bo stworzył drużynę z zębem, która po 72 latach zapewniła klubowi pierwsze trofeum! Widzę po prostu bezgraniczne szczęścia na twarzach sympatyków Cracovii, na czele z Grzegorzem Lelkiem, oddanym fanem „Pasów” z Zakopanego. Niezwykłą satysfakcję musi mieć profesor Janusz Filipiak, inwestujący w klub od niepamiętnych czasów. Zaufanie do Probierz – często wystawiane na próbę – popłacało się. Przecież tylko w tym sezonie była seria 6 porażek z rzędu. Po jej przełamaniu na początku czerwca wygraną w lidze z Lechią, Probierz w swoim stylu przyznał: „Wiem, ile profesor dostał dzwonów, dziękuję mu za cierpliwość”.
ZOBACZ TAKŻE: Przyzwyczaiłem się do krytyki i nauczyłem się z nią żyć
Po odpoczynku – w czasie którego Probierz na pewno nie rozstanie się z telefonem – przyjdzie pora na podjęcie wyzwania w eliminacjach Ligi Europy. Pierwsza runda to koniec sierpnia. Zdaję sobie sprawę, jak boli Michała porażka z Dunajską Stredą sprzed roku. I słowa trenera Petera Hyballi o „drużynie koszykarzy”. I stwierdzenie niemieckiego opiekuna słowackiej ekipy: „Cracovia gra długą piłkę, ale my gramy w piłkę”. Cracovia w półfinale i w finale Pucharu Polski nie zrezygnowała ze swoich atutów, ale i pokazała obliczę drużyny grającej w piłkę. To są wielkie dni Probierza – ten Puchar Polski to jego dzieło. Nic tylko spróbować zaatakować Europę. W imię tyleż uciszenia wiecznych krytyków, co spełnienia trenerskiego marzenia. Zadanie nadzwyczaj trudne, bo Cracovia i Piast już w pierwszej rundzie nie będę rozstawione...
Przejdź na Polsatsport.pl