Karne, które przeszły do historii polskiego hokeja
- Zakwalifikowanie się do finału było wielkim osiągnięciem dla całego polskiego hokeja. Dopiero po latach dociera do nas na jaką skalę było to wydarzenie - podkreśla Krystian Sikorski, były napastnik Polonii Bytom i reprezentacji Polski. Niebawem minie 35. rocznica największego sukcesu w historii polskiego hokeja na lodzie w wydaniu klubowym.
W sezonie 1984/85 ówczesny mistrz Polski, zespół Polonii Bytom awansował do turnieju finałowego Pucharu Europy, czyli odpowiednika Ligi Mistrzów. Ostatecznie polski klub zajął piąte miejsce w Europie!
Sezon 1983/84 był wyjątkowy dla klubu z Bytomia. Polonia po trzech latach gry w najwyższej klasie rozgrywkowej wywalczyła historyczne mistrzostwo Polski. W wielkim finale zmierzyli się ze swoim odwiecznym rywalem Zagłębiem Sosnowiec. Pierwszy mecz w Bytomiu wygrali gospodarze 2:1, w Sosnowcu górą było Zagłębie, które zwyciężyło 3:2. Decydujący mecz rozegrano na lodowisku w Bytomiu potocznie nazywanym „Stodołą”. Nadkomplet kibiców dodał skrzydeł podopiecznym braci Nikodemiczów, którzy pewnie wygrali to spotkanie aż 7:0! Historyczne złoto stało się faktem. Po meczu spłonął kaszkiet trenera Emila Nikodemowicza.
- Ci trenerzy to byli fanatycy - wspomina po latach Sikorski. - Emil był głównym szkoleniowcem, a jego młodszy brat Tadeusz takim „podwykonawcą”. Zajmował się zawodnikami, z kolei Emil był niesamowitym taktykiem. Z niedoświadczonej drużyny potrafił stworzyć zespół, który rywalizował z najlepszymi klubami w Europie. Z ich innowacyjnych metod korzystano w reprezentacji Polski. Pamiętam, że przy kopalni „Szombierki” w stacji ratownictwa górniczego robiono nam badania wydolnościowe. Sprawdzano naszą wytrzymałość i na podstawie tych badań mogli dopasować trening indywidualnie do każdego zawodnika. Ta ich mądrość taktyczna i w pewnym sensie medyczna doprowadziła nas do tych największych sukcesów w Polsce i w Europie. Teraz takie badania to norma – wtedy to było coś nowatorskiego – wspomina po latach Sikorski.
Zobacz także: NHL: Ustalono datę wznowienia rozgrywek. Zgoda na grę na igrzyskach
„Stodoła" twierdzą Polonii…
- To pierwsze w historii naszego klubu złoto smakowało najlepiej - przekonuje bramkarz Franciszek Kukla. - Śmialiśmy się, że po tym ostatnim meczu z Zagłębiem nasza kochana „Stodoła” normalnie eksplodowała pod wpływem atmosfery, jaką zgotowali nam nasi kibice. Oj, łezka zakręciła się w oku i to nie tylko mnie.
Zdobycie przez Polonię złotego medalu mistrzostw Polski dało drużynie braci Nikodemowiczów możliwość gry w Pucharze Europy. Wówczas obowiązywał system eliminacji w poszczególnych rundach aż do turnieju finałowego. Mistrzowie Polski w pierwszej rundzie mieli wolny los, a w kolejnej ich rywalem była Steaua Bukareszt.
- To była w zasadzie cała reprezentacja Rumunii, bo Steaua to była wówczas taką wizytówka rumuńskiego hokeja - wspomina napastnik Jerzy Christ. - Byliśmy faworytami, ale wiedzieliśmy że czekać nas będą dwa trudne mecze.
Niespodzianki nie było. Polonia u siebie wygrała 6:4, a w Bukareszcie zwyciężyła 6:3. Trzeba jednak pamiętać, że w tamtym okresie liczył się wynik dwumeczu. Jeżeli oba zespoły wygrały po jednym meczu, a bilans bramkowy byłby remisowy, wówczas wykonywane są rzuty karne. Nie miały wówczas żadnego znaczenia gole strzelane na wyjeździe. Na szczęście Bytomianie wygrali oba spotkania, więc żadna kalkulacja i seria rzutów karnych nie była potrzebna.
Mistrzowie Polski lepsi od trzeciej drużyny Europy!
W decydującej trzeciej rundzie Bytomianie trafili na Dynamo Berlin. Wówczas był to był klub oparty w zasadzie na całej na reprezentacji NRD, z którą to reprezentacja Polski walczyła na Mistrzostwach Świata na pograniczu grupy A i B. W poprzedniej edycji Pucharu Europy hokeiści Dynamo zajęli trzecie miejsce, ustępując jedynie utytułowanym ekipom CSKA Moskwa i Dukli Jihlava.
- W tamtym czasie klub z Berlina można było porównać do CSKA Moskwa, które prowadził legendarny trener Wiktor Tichonow - zapewnia Kukla. - Zespół z Berlina także grał ze sobą zarówno w klubie, jak i reprezentacji. Raptem dwóch, może trzech zawodników grających w zespole Weisswasser grało w reprezentacji NRD. Trzon kadry stanowili właśnie gracze Dynama.
Pierwszy mecz rozegrany w „Stodole”’ był czymś niesamowitym. Trzy tysiące ludzi, których doping autentycznie uskrzydlił zawodników Polonii. Grali jak w transie, przez trzy tercje mając w zasadzie mecz pod kontrolą. Mogli wygrać dużo wyżej to spotkanie, bo stworzyli sobie wiele sytuacji stuprocentowych. Ostatecznie skończyło się 3:1 dla Polonii.
- Na rewanż jechaliśmy, żeby walczyć - zapewnia Sikorski. - Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy faworytem do awansu, ale zdawaliśmy sobie sprawę z naszego potencjału. Byliśmy znakomicie przygotowani do tego meczu, zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Naszym jedynym, ale istotnym problemem była absencja w tym spotkaniu naszego lidera Jerzego Christa, którego z gry w rewanżu w Berlinie wyeliminowała kontuzja.
Zobacz także: Hokejowy GKS Katowice wymienił pół drużyny
Obronić zaliczkę z Bytomia…
- Po pierwszym wygranym meczu z Dynamem pojechałem na zgrupowanie kadry, gdzie rozegraliśmy towarzyski w Łodzi z Włochami - mówi Christ. - Tam niestety nabawiłem się bardzo poważnej kontuzji. Miałem zerwane wiązadła boczne krzyżowe, do tego uraz łąkotki. Trafiłem na szczęście do doktora Widuchowskiego, który mnie operował i zrobił kapitalną robotę. Jestem mu za to wdzięczny do końca życia. Po tak ciężkiej kontuzji - w tamtych czasach - wróciłem do gry w naprawdę ekspresowym tempie - podkreśla były reprezentacyjny napastnik.
- Mieliśmy respekt dla naszego przeciwnika, ale nikt z nas się go nie bał - zapewnia Sikorski. - Mecz nie ułożył się dla nas pomyślnie, bo po pierwszej tercji przegrywaliśmy już 0:3. Na szczęście w drugiej odsłonie zaczęliśmy grać spokojniej, a przy tym realizować przedmeczowe założenia i odrobiliśmy straty. W ostatniej tercji Dynamo znowu przeważało, ale wyprowadziliśmy kontrę po której Jasiu Piecko strzelił gola i mecz zakończył się naszą przegraną 4:6.
Pierwszy mecz w Bytomiu wygrała Polonia 3:1, a rewanż zakończył się zwycięstwem Dynama 6:4. W dwumeczu był remis, więc zwycięzcę wyłonić musiały dopiero rzuty karne. To była loteria, która miała swojego bohatera. Był nim Franciszek Kukla, który wykazał się fantastyczną dyspozycją i był praktycznie nie do przejścia dla rywali.
„Franek” zamurował bramkę…
- Franek od zawsze był bardzo dobrym bramkarzem, ale wtedy miał dzień „konia” - uśmiecha się Christ. - W czasie meczu wielokrotnie ratował nam skórę, ale wtedy w czasie tych rzutów karnych bronił jak w transie - podkreśla.
Łącznie oba zespoły wykonywały po dziewięć rzutów karnych, ale skuteczniej robili to Polacy, którzy wygrali „najazdy” 3:2 i tym samym awansowali jako pierwszy polski zespół do turnieju głównego. Karne dla Polonii skutecznie wykonywali: Andrzej Swoboda, Mieczysław Łaś i Czesław Drozd.
- Czesiu Drozd był zawodnikiem, który lubił grać twardo do brandy i dysponował bardzo mocnym strzałem – podkreśla Sikorski. - Wtedy gdy wykonywał rzut karny wjechał do tercji rywala, wziął wielki zamach. Bramkarz niemiecki myślał, że Czesiu będzie strzelał, a on pojechał na lewo i strzelił praktycznie do pustej bramki.
- Kuriozalny był gol z karnego wykonywanego przez Mietka Łasia – kontynuuje Sikorski. - Po tym co zrobił, to bramkarz niemiecki praktycznie oszalał. Mietek jechał na bramkę takim „tanecznym” krokiem, w dodatku bardzo powoli. Bramkarze zazwyczaj wyjeżdżają przed siebie i cofają się do bramki kontrolując, co chce zrobić rywal. Łaś go tą wolną jazdą tak „skołował”, że on z tej bramki wyjeżdżał dwa razy. Gdy Mietek był trzy metry od niego to „puścił” mu koło nogi i bramka - uśmiecha się Sikorski.
Historyczny awans do wielkiego finału!
Tym samym Polonia zapewniła sobie udział w turnieju finałowym Pucharu Europy sezonu 1984/85. Ostatecznie we francuskim Megeve wystąpiło pięć klubów: CSKA Moskwa (ZSRR), Dukla Jihlava (Czechosłowacja), EC Koeln (RFN) i AIK Solna (Szwecja). W tak doborowym towarzystwie znaleźli się - po raz pierwszy w historii - mistrzowie Polski.
Turniej finałowy został rozegrany w pierwszej dekadzie września 1985 roku. Bytomianie w meczach przeciwko CSKA i Dukli nie mieli żadnych szans aby nawiązać walkę, gdyż te ekipy były zdecydowanie poza zasięgiem nie tylko Polaków. Mistrzowie Polski zdecydowanie lepiej zaprezentowali się w starciach przeciwko klubom z Kolonii i Sztokholmu.
- Z Koeln przy odrobinie szczęścia mogliśmy wygrać. Zabrakło nam farta pod ich bramką. Kolonia to była wtedy praktycznie cała reprezentacja RFN. Hegen, czy pochodzący z Polski i grający w GKS-ie Katowice Sikora, poza tym Krupp, Truntschka, to byli naprawdę bardzo dobrzy zawodnicy. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy skończyć na czwartym miejscu. Ale Kolonia wygrała z Duklą Jihlava i Niemcy zakończyli turniej finałowy na wysokim drugim miejscu. Mieli dwóch czy trzech naturalizowanych Kanadyjczyków, którzy robili im tę różnicę na lodzie - uważa Christ.
Zobacz także: Ekstraliga hokejowa: Marek Ziętara trenerem STS Sanok
Walkower którego nie było…
Polonia, choć po dwóch tercjach prowadziła z EC Koeln 4:3, to ostatecznie przegrała cały mecz w 4:5. Po meczu okazało się, że zawodnik, który strzelił Polonii ostatniego gola nie był wpisany do protokołu.
- W tej sytuacji powinien być zarządzony walkower na naszą korzyść - uważa Sikorski. - Aby wnieść apelację trzeba było zapłacić trzy tysiące franków szwajcarskich, a dla nas to była ogromna kwota. Nie mieliśmy aż tylu pieniędzy. Oni z czterema punktami zajęli ostatecznie drugie miejsce, a gdyby uwzględniony został ten walkower, to mieliśmy szansę uplasować się wyżej - żałuje napastnik bytomskiego zespołu.
Podobnie było w starciu z AIK Solną. - Po dwóch tercjach przegrywaliśmy z nimi tylko 0:1 - wspomina tamto spotkanie Kukla i po chwili dodaje: - W ostatniej odsłonie postawiliśmy wszystko na jedną kartę i rywale dwukrotnie skutecznie nas skarcili i przegraliśmy z nimi 0:3.
Polonia piąta w Europie!
Dwa pozostałe spotkania zdecydowanie na swoją korzyść rozstrzygnęły Dukla Jihlava (wygrana 10:0) i CSKA Moskwa (zwycięstwo 11:0).
- Przegrać wysoko z CSKA czy Duklą, a więc w zasadzie z reprezentacjami Związku Radzieckiego i Czechosłowacji nie było żadnym wstydem. Po prostu te ekipy były poza zasięgiem wszystkich. Pamiętajmy, że wtedy te dwie kadry walczyły między sobą o złote medale mistrzostw świata - przekonuje Kukla.
- Kilku z nas miało kontakt z tymi najlepszymi zawodnikami na świecie jak choćby Bykow, Makarow, Krutow, Łarionow, Fietisow czy Kasatanow - wylicza Sikorski. - Graliśmy przeciwko nim na mistrzostwach świata, czy w Pucharze Izwiestii. Wiedzieliśmy jak grają, ale dla większości chłopaków z Polonii możliwość zmierzenia się z tej klasy zawodnikami było czymś niesamowitym. Było nas czterech, może pięciu z Polonii, którzy grali w reprezentacji, natomiast pozostali zawodnicy dopiero nabierali tego międzynarodowego doświadczenia.
- Wprawdzie we Francji zajęliśmy piąte miejsce, ale ten rezultat do teraz pozostaje najlepszym polskim wynikiem osiągniętym przez polski klub na międzynarodowej arenie. I niestety wszystko na to wskazuje, że w najbliższym czasie żadna polska drużyna nie zbliży się do tego naszego osiągnięcia - dodał na zakończenie Christ.
Puchar Europy w hokeju na lodzie w sezonie 1984/85:
II runda: Polonia Bytom - Steaua Bukareszt 6:4; 6:3
III runda: Polonia Bytom - Dynamo Berlin 3:1, 4:6 (karne 3:2 dla Polonii)
Turniej finałowy w Megeve (Francja):
Polonia Bytom - AIK Solna Sztokholm 0:3 (0:1, 0:0, 0:2)
Polonia Bytom - Dukla Jihlava 0:10 (0:3, 0:3, 0:4)
Polonia Bytom - CSKA Moskwa 0:11 (0:3, 0:1, 0:7)
Polonia Bytom - EC Koeln 4:5 (2:1, 2:2, 0:2)
Tabela:
1. CSKA Moskwa 4 8 31-8
2. EC Koeln 4 4 17-21
3. Dukla Jihlava 4 4 20-12
4. AIK Solna 4 4 10-12
5. Polonia Bytom 4 0 4-29
Skład Polonii Bytom: Franciszek Kukla, Krysztof Pawelec - Krystian Michna, Andrzej Kądziołka, Krzysztof Ogiński, Bogdan Krawczyk, Mieczsław Łaś, Czesław Drozd, Zbigniew Bryjak, Janusz Syposz, Marek Rubik - Krystian Sikorski, Zbigniew Siurkiewicz, Jan Piecko, Jerzy Christ, Marek Stebnicki, Mirosław Saganowski, Andrzej Swoboda, Ryszard Mróz, Roman Stanek, Janusz Baraniec, Mariusz Puzio, Adam Goliński, Andrzej Zając, Jacek Ritszel. Trenerzy: Emil Nikodemowicz, Tadeusz Nikodemowicz.
Rozmowa z Krystianem Sikorskim, byłym napastnikiem Polonii Bytom.
Przejdź na Polsatsport.pl