Andrzej Kostyra: Kolejna wojna w polskim boksie
Polski boks zawodowy chyba nie może żyć bez wojen. Szkoda, że poza ringowych. Niedawno zakończyła się jedna głośna wojna (trwająca ponad półtora roku o Adama Balskiego), a już wybuchła kolejna. Tym razem z udziałem sędziów. W tle jest najpotężniejszy na świecie bokserski portal Boxrec, dwie konkurujące firmy nadzorujące bokserskie gale w Polsce i duże pieniądze do zgarnięcia. Walczące strony nie cofają się przed szantażem, już zaczęły krążyć pisma procesowe.
Od 2013 roku do połowy 2019 właściwie wszystkie największe gale bokserskie w Polsce nadzorował Polski Wydział Boksu Zawodowego (PWBZ, jednoosobowa firma założona przez Krzysztofa Kraśnickiego). On współpracował z sędziami ringowymi i punktowymi, lekarzami, wydawał licencje. Ale doszło do konfliktu o Adama Balskiego (Kraśnicki nie zgodził się, aby występował na galach Knockout Promotions mając ważny kontrakt z Tymex Boxing) i na dwóch polskich galach w Sosnowcu i Łomży pojawili się sędziowie z Niemiec i Austrii, a potem powstało konkurencyjne dla firmy Kraśnickiego stowarzyszenie Polish Boxing Union (PBU).
Prezes PBU Jarosław Kołkowski w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” mówił, ze „chce przekonać wszystkich promotorów, że jest to rzetelna i otwarta inicjatywa, w ramach której nikt nie dostanie większych praw ani przywilejów”. Może i tak będzie (nie zakładam złej woli Jarosława Kołkowskiego). Ale debiut nowej organizacji był fatalny. Nie dosyć, że jeden z arbitrów (Piotr Kozłowski) wydał skandaliczny werdykt w głównej walce wieczoru pomiędzy Stępniem i Matyją (potem tłumaczył się, że… pomylił narożniki), ale okazało się, że nadzorująca galę PBU… nie jest jeszcze zarejestrowana (dokumenty rejestracyjne stowarzyszenia utknęły w sądzie).
Zobacz także: Kostyra: Władimir Kliczko wróci. To pewne jak amen w pacierzu
W tej konfliktowej sytuacji polski rynek promotorski podzielił się na dwa obozy: Chęć współpracy ze starą organizacją Kraśnickiego (PWBZ) zgłosiły: Tymex Boxing, Babilon Boxing, MB Promotions, Chorten Boxing Production, Rocky Boxing i Silesia Boxing. Po drugiej stronie z PBU został Knockout Promotion. Ale do PBU przeszła grupa czołowych polski sędziów bokserskich. Wśród nich jest Leszek Jankowiak, szara eminencja polskiego zawodowego boksu, który został członkiem zarządu PBU.
Jankowiak jest nie tylko znanym sędzią międzynarodowym, ale ma w tej wojnie pomiędzy PWBZ i PBU potężny atut, jest tak zwanym edytorem największego na świecie bokserskiego portalu Boxrec założonego przez Anglika Johna Shepparda (dziś zarządza nim z żoną Mariną). Jako jedyny polski edytor Boxrecu (na całym świecie jest teraz 163 takich edytorów, wpisujących na portalu wyniki wszystkich gal od Antarktydy do Demokratycznej Republiki Konga) powinien wpisywać wyniki WSZYSTKICH gal rozgrywanych w Polsce. Ale ostatnio ma dziwne zaniki pamięci. Na przykład zapomniał (?) wpisać do Boxrecu wyników gali organizowanej 17 lipca przez Babilon Promotion. Za to na Boxrecu pojawiły się już wyniki późniejszej gali Babilon 31 lipca. Obie gale odbyły się w tym samym miejscu (studio w Radomiu), obie były pokazane w Polsacie Sport. A jednak jakby jedna (17 lipca) się nie odbyła.
Doszło do paranoidalnej sytuacji. Na gali 17 lipca Tomasz Turkowski znokautował Wojciecha Roja. Zgodnie z przepisami Roj po nokaucie powinien odpocząć od boksu, a tymczasem tydzień później wystąpił na gali w Złotowie (odnotowanej w Boxrecu), gdzie wygrał przed czasem z Kornelem Cendrowskim. Dopiero po tej wygranej ma przypisany odpoczynek.
Promotorom zależy na tym, aby wyniki walk ich zawodników odnotowywane były w Boxrecu, bo jest on głównym źródłem informacji dla rankingów federacji bokserskich, promotorów, menedżerów i zwykłych kibiców. Do 2016 roku Boxrec nie miał monopolu na informację, miał konkurenta – Fight fax, który był uznawany za oficjalne źródło informacji przez komisje sportowe wszystkich stanów USA. Ale Fight Fax padł (potem próbował bez powodzenia przejąć jego rolę Pro Boxing Records) i na rynku został tylko Boxrec. A w nim z polskiej strony monopolista… Leszek Jankowiak. Od jego widzimisie (interesu?) zależy teraz czy gala w Polsce transmitowana przez ogólnopolski Polsat się odbyła czy nie.
Ale wydaje mi się, że ta paranoja niedługo się skończy, bo – z tego co wiem – już krążą i za granicą i w Polsce pisma procesowe. Leszek Jankowiak który z sędziowania zrobił sobie niezły biznes (wciągnął w niego żonę, która pojawia się na bokserskich galach jako superwajzor), może mieć kłopoty.
Ale więcej o tym w czwartkowym Koloseum w Polsacie Sport.
Przejdź na Polsatsport.pl