Kibice wściekli na Kamila Wilczka! Płoną koszulki, trwa burza hejtu
Kontrakt Kamila Wilczka z piłkarskim wicemistrzem Danii FC Kopenhaga (FCK) nazwany został w tamtejszych mediach sensacją i powrotem do stolicy gwiazdy ligi. Jednak kibice jego dawnego klubu, stołecznego Broendby IF są rozwścieczeni. Już w czwartek rozpoczęli nienawistne ataki w internecie oraz palenie koszulek z jego nazwiskiem.
FCK i Broendby to dwaj zażarci i odwieczni rywale i za każdym razem derby Kopenhagi kończą się zamieszkami. Wiadomość o podpisaniu kontraktu z FCK wywołała burzę hejtu i niewybrednych komentarzy w mediach społecznościowych, a nawet pogróżki. Wilczek znalazł się też na czarnej liście największych zdrajców, którzy dokonali tzw. "zabronionego transferu" obok takich nazwisk jak Brian Laudrup i Petter Moeller.
Jak przypomniała agencja Ritzau Wilczek grał w Broendby w latach 2016-2020 i rozegrał w barwach tego klubu 163 mecze strzelając aż 92 gole i stał się jego legendą. Po zakończeniu kontraktu, którego klub nie przedłużył, piłkarz w styczniu przeszedł do tureckiego Goeztepe. Tam jednak w 14 meczach strzelił zaledwie jedna bramkę.
Zdaniem agencji trener FCK, Norweg Stale Solbakken dobrze wiedział co robi i na podstawie imponujących osiągnięć w Broendby sprowadził polskiego "bombowca" do Kopenhagi.
Kamil Wilczek podpisał trzyletni kontrakt z FC Kopenhaga
Wilczek podczas wywiadów w mediach poprosił kibiców Broendby o wyrozumiałość i ostudzenie emocji.
"Proszę, spójrzcie na to moimi oczami z mojej perspektywy. Jestem zawodowym piłkarzem i bardzo chciałem wrócić do Kopenhagi do miasta, które dzięki wam pokochałem i w którym zarówno ja jak i moja rodzina dobrze się czujemy. Mam już 32 lata i chcę grać w europejskich pucharach. To moja ostatnia szansa. Broendby i fantastyczny czas w tym klubie i tak będą zawsze zajmować ważne miejsce w moim sercu" - powiedział.
Zdaniem dziennika „Ekstrabladet” jest to najbardziej sensacyjny transfer w duńskim futbolu w ostatnich latach i Wilczek został poza możliwością „wielkiej gry w Europie” skuszony też ogromną jak na duńskie warunki pensją. Według wyliczeń gazety jest to 12 milionów koron za trzyletni kontrakt, nie wliczając premii za wyniki.
"Na pewno spotkają go nieprzyjemności ze strony dawnych kibiców podczas derbów i taki jest futbol, lecz z pewnością nie będzie chodził spać głodny, bo właśnie znalazł się w finansowej elicie duńskiej piłki" - skomentowała gazeta.
Media podkreśliły że Broendby nie może być zazdrosne o piłkarza, ponieważ klub jest sam sobie winny - nie wykazał bowiem zainteresowania powrotem Wilczka, chociaż on wysłał im ofertę.
"Stale Solbakken szukał wzmocnienia i działał szybko i zdecydowanie - teraz mamy legendę z powrotem w naszej stolicy, chociaż w innej koszulce" - skomentował dziennik "BT".
Solbakken stwierdził, że rozumie sytuację w jakiej znalazł się polski piłkarz, ale podkreślił, że taki jest futbol i związane z nim emocje.
"Historia tego sportu zna setki takich przypadków, a wielki zdrajca Peter Moeller grał przecież w tych klubach na zmianę, dwa razy z FCK i dwa razy w Broendby i był atakowany przez kibiców obu klubów. W końcu mu wybaczyli i myślę że tak też będzie z Wilczkiem” - powiedział.
Przejdź na Polsatsport.pl